Oni jeżdżą, ona siedzi

Ciekawe, czy saudyjska aktywistka Ludżajn al-Hathloul, która siedzi w więzieniu al-Ha’ir za kampanie na rzecz prawa kobiet do prowadzenia samochodu, wie, że dziś kilkaset metrów od niej przejadą zawodnicy Rajdu Dakar. W tym 12 kobiet. To nie żart.

Rajd oburza działaczy na rzecz praw człowieka. Domagają się bojkotu i oskarżają władze, że wybiela się za pomocą imprez sportowych. Sprawa wygląda wprawdzie groteskowo, choć nikomu nie jest do śmiechu.

Ludżajn al-Hathloul jest jedną z najbardziej znanych saudyjskich aktywistek, więźniem politycznym, twarzą walki o wyzwolenie się z systemu męskiej kurateli. Już kilka lat temu spędziła 73 dni w więzieniu – za próbę przekroczenia granicy samochodem od strony Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zarzut: narażenie bezpieczeństwa narodowego. Denerwowała ludzi władzy, bezwstydnie publikując zdjęcia, na których widać, jak prowadzi wóz, a przy tym ma odsłoniętą twarz i włosy.

Jak wiele Saudyjek uważa, że kobietom należy się prawo głosu, ale gdy próbowała startować w wyborach w Rijadzie, jej nazwisko nie znalazło się na kartach. Władze próbowały uprzykrzyć jej życie, m.in. aresztując ją na lotnisku. Kolejny raz została zatrzymana w maju 2018 r., choć to dość łagodne określenie, zważywszy że porwano ją po prostu na terenie Emiratów i deportowano do Arabii Saudyjskiej. Tego samego dnia zatrzymano paru innych aktywistów. Przez pierwsze dziesięć miesięcy aresztu al-Hathloul trzymano bez zarzutów czy procesu. Według organizacji praw człowieka, jak ALQST i Amnesty International, ona i inne zatrzymane były torturowane: bito je w stopy, podtapiano, poddawano elektrowstrząsom, molestowano, grożono gwałtem i śmiercią.

Proces rozpoczął się w marcu 2019 r. i był parodią sprawiedliwości – na salę nie wpuszczano ani dyplomatów, ani dziennikarzy. Już wtedy al-Hathloul była wrakiem człowieka. Według relacji jej rodziny opublikowanej w „New York Timesie” w 2019 r. biodra Ludżajn były czarne od siniaków, trzęsła się w sposób niekontrolowany, nie była w stanie niczego chwycić, normalnie chodzić, siedzieć. Ludżajn torturował ponoć sam Saud al-Qahtani, były doradca króla Abdullaha i prawa ręka księcia Salmana. To najpewniej on był mózgiem operacji przeciw Dżamalowi Chaszodżdżiemu, zamordowanemu w saudyjskim konsulacie w październiku 2018 r.

Z relacji bliskich wynika, że al-Qahtani torturował ją przez całą noc ramadanu, naśmiewał się z niej, groził gwałtem, śmiercią, spuszczeniem jej ciała w kanalizacji.

Al-Hathloul przenoszono z więzienia do więzienia, nie zawsze było wiadomo, gdzie jest, nie pozwalano jej kontaktować się z rodziną. Kobieta podjęła kilka strajków głodowych. Historią Ludżajn i innych aktywistek zainteresował się świat, presję, by je uwolnić, wywierała Unia Europejska, zwłaszcza podczas szczytu G-20. W 2020 r. przewodnictwo w grupie objęła Arabia Saudyjska z mottem: „Korzyści XXI w. dla wszystkich”, a za jeden z obszarów działań uznano „wzmacnianie pozycji obywateli: tworzenie warunków, w których wszyscy ludzie, zwłaszcza kobiety i osoby młode, będą mogli żyć, pracować i się rozwijać”. Brzmi jak ponury żart.

Jak na ironię w czerwcu 2018 r. Arabia Saudyjska zezwoliła kobietom prowadzić samochód. Było to kilka tygodni po areszcie aktywistki, sama decyzja zapadła parę miesięcy wcześniej. Ale jej to w żaden sposób nie pomogło.

Wyrok na Ludżajn zapadł 28 grudnia 2020 r. Została skazana na pięć lat i osiem miesięcy więzienia (część kary zawieszono, wliczono w nią czas aresztu). Może wyjść na wolność za dwa miesiące. Zarzuty: agitowanie na rzecz zmian, realizowanie zagranicznej agendy i naruszanie porządku publicznego w internecie.

Sprawa Ludżajn dowodzi, że prawa człowieka w Arabii Saudyjskiej wciąż są zagadnieniem teoretycznym. Ot, żartem.

Czytaj także: Ważny gest burmistrzów wobec Arabii Saudyjskiej