Terror, horror. Bez początku i bez końca?

To będzie bardzo gorzki tekst.

Neve Jaakov, Wschodnia Jerozolima. W piątkowy, szabatowy wieczór przed synagogą Ateret Abraham rozległy się strzały. Zamachowiec przyjechał samochodem, czekał przed budynkiem, aż ludzie wyjdą po modlitwie. Kiedy ich zobaczył, zastrzelił siedem osób, ranił co najmniej trzy inne. Pięciu mężczyzn w wieku 20, 25, 30, 50 i 60 lat oraz dwie kobiety w wieku 60 i 70 lat. Inna relacja mówi, że najpierw zastrzelił starszą kobietę, potem motocyklistę, a dopiero potem ludzi wychodzących z synagogi. Następnie odjechał z miejsca zbrodni w kierunku Beit Hanina, gdzie kilka minut później natknął się na policjantów, do których według relacji policji zaczął strzelać, a następnie próbował uciekać na piechotę. Zastrzelili go. Zabezpieczyli broń, z której strzelał. Szin Bet podał nazwisko zamachowca: Alqam Khayri, 21-latek, mieszkaniec Wschodniej Jerozolimy, nienotowany. Policja mówi, że to największy zamach terrorystyczny w Izraelu od lat – w 2008 r. terroryści, którzy przeniknęli do Izraela od strony Synaju, zabili osiem osób, w 2011 r. także ośmiu studentów jesziwy zostało zabitych przez zamachowca ze Wschodniej Jerozolimy.

Szabat. W Jerozolimie tego dnia zawsze panuje spokój, po głównych ulicach jeżdżą samochody, ale do wielu dzielnic nie wjadą. Dziś szabat inny niż zwykle. Ludzie mówią tylko o tym, co stało się wczoraj. Wiadomości na pewno się rozeszły, mimo szabatu i odcięcia od telefonów, mediów. Służby postawione w stan największej gotowości. Szef sztabu zarządził wzmocnienie sił na Zachodnim Brzegu i wzdłuż muru bezpieczeństwa w obawie przed eskalacją, także ze strony żydowskich ekstremistów dokonujących ataków na Palestyńczyków w ramach „metki z ceną”. Rząd pracuje mimo szabatu. Wszyscy robią wszystko, co do nich należy.

Palestyńczycy też. Już wczoraj wieczorem wyszli na ulice świętować. Częstowali się cukierkami, odpalali fajerwerki. Radość na ulicach w Gazie i kilku miastach na Zachodnim Brzegu. Cieszą się, bo udało się pomścić krwią najświeższą izraelską przemoc – w czwartek w obozie dla uchodźców w Dżeninie podczas próby rozbicia komórki Islamskiego Dżihadu planującej zamachy zginęło dziewięć osób, w tym co najmniej jeden cywil – kobieta, która wyjrzała przez okno, by sprawdzić, co się dzieje. 20 zostało rannych. Palestyńskie media podają, że siedmiu młodych mężczyzn zostało zastrzelonych lub rannych, gdy próbowali przeciwdziałać akcji izraelskiego wojska. Izraelskie siły otoczyły budynek, w którym ukrywali się poszukiwani, na dole budynku znajdował się magazyn z meblami, który stanął w płomieniach. Na miejsce nie mogły dojechać karetki z uwagi na trwające walki i gęstość zabudowy. Na oddział pediatryczny okolicznego szpitala dostał się gaz łzawiący. Wojsko przyznaje, że akcja była niedaleko, mógł się dostać przez okna.

Palestyńczycy mówili, że to ich najtragiczniejszy dzień od lat, od dawna jednego dnia nie zginęło tyle osób (dziesiąta w okolicy Jerozolimy podczas protestu przeciwko akcji w Dżeninie). Masakra, tego słowa użyli. Zerwali współpracę z izraelskimi siłami bezpieczeństwa. Jeśli naprawdę zerwali, a nie tylko mówią, że zerwali, to strzelają sobie w kolano. Izraelczycy od ponad roku prowadzą zintensyfikowane operacje, by wyłapać planujących zamachy – wśród nich są osoby, nad którymi władze Autonomii Palestyńskiej nie mają żadnej kontroli. Więcej, wypowiedziały jej posłuszeństwo i niewykluczone, że chcą jej pozbawić władzy.

Do piątkowego zamachu w Jerozolimie nie przyznała się żadna organizacja, ale Hamas powiedział, że to odwet za Dżenin – choć sam nie wziął odpowiedzialności. Symptomatyczne. W nocy z czwartku na piątek z Gazy odpalono dwie rakiety, Izrael prowadził kontruderzenia, ale media przyznają, że obie strony działały tak, jakby nie chciały, by przerodziło się to w kolejną wojnę. 

Statystyka. W tym roku izraelskie siły na Zachodnim Brzegu zabiły co najmniej 30 osób, wśród nich są cywile. W zeszłym roku 150 osób, wśród nich osoby uzbrojone, uważane za bojowników, oraz cywile. W tym czasie w atakach na Izraelczyków zginęło ponad 30 osób, wśród nich cywile, policjanci i żołnierze. Po piątkowym zamachu w Jerozolimie przybyło siedem kolejnych ofiar po stronie izraelskiej. Cywile.

Dodajmy do tego Ben Gvira jako ministra bezpieczeństwa publicznego, który chce zrobić porządek z Arabami. Wrzenie po obu stronach. Słabe władze palestyńskie. Zdesperowanych ludzi, którzy w Izraelu widzą okupanta i mordercę. Kolejny zamach w szabatowy poranek we Wschodniej Jerozolimie, dwóch ciężko rannych, nieznany stan sprawcy, w mediach informacje, że to 13-letni chłopak, policja na razie nie potwierdza. Można nizać te koraliki w nieskończoność, pytać, kto zaczął, kto gorszy, czyja krew czerwieńsza. Nie mają sensu te pytania ani odrobinę. Pytać trzeba, kiedy to się skończy i jak można to zakończyć. Nie słyszę odpowiedzi.