Kto pomoże Syrii?

Po potężnym trzęsieniu ziemi świat rzucił się na pomoc, ale głównie Turcji, tymczasem sprawa komplikuje się po syryjskiej stronie.

Liczba ofiar śmiertelnych w Turcji przekroczyła 3,5 tys., w Syrii zginęło 812 osób, 1449 zostało rannych. Rzeczywistość jest jednak bardziej ponura – rząd ujawnia tylko to, co wie, tymczasem organizacje pozarządowe mówią o co najmniej 1,4 tys. ofiar, a niewykluczone, że jest ich wielokrotnie więcej. Może nigdy się nie dowiemy, ile osób straciło tu życie, zdrowie czy dach nad głową. Poznamy co najwyżej szacunki.

Trzęsienie ziemi nie zważyło na podziały polityczne – uderzyło na pograniczu znajdującym się pod kontrolą turecką, na wielkie połacie terenu kontrolowane przez Kurdów, ale i w ziemię niczyją, jak prowincja Idlib, gdzie zainstalowały się różne grupy zbrojne. Katastrofa objęła też miasta położone bardziej na południe: Aleppo, Latakię, Tartus. Ilu ludzi mogło ucierpieć? W samym Idlib populacja powiększyła się dwukrotnie do 3 mln osób, tu trafili wewnętrzni przesiedleńcy. Jeśli w Aleppo budynki składały się jak domki z kart, to można sobie tylko wyobrazić, co się stało ze skleconymi z byle czego domami w wioskach czy obozach.

Do tego dochodzi przerażające zimno – nawet bez trzęsienia ziemi brakowało prądu, gazu, ogrzewania, przy zniszczonej infrastrukturze jest tylko gorzej. Przedstawiciele Białych Hełmów, którzy operują na ograniczonym terenie i mają doświadczenie z wyciąganiem ludzi spod gruzów, mówią, że to, co się dzieje, w znikomym stopniu przypomina zniszczenia powstałe po wybuchu bomby, głównie ze względu na skalę i rozmiar zniszczeń. Organizacja nie ma dość sprzętu, żeby dotrzeć do poszkodowanych w zawalonych budynkach.

Zarówno Turcja, jak i Syria potrzebują pomocy natychmiast – ludzie pod gruzami długo nie wytrzymają, to kwestia raczej godzin niż dni. Do Turcji docierają kolejne zespoły ratowników, także z Polski. Co z Syrią? Samo dotarcie na miejsce jest niezwykle skomplikowane – jeśli rząd przyjmie pomoc, to zapewne zechce mieć kontrolę nad tym, gdzie trafi. Siłą rzeczy duża część kraju może pozostać bez wsparcia z zewnątrz. A nie każdą pomoc Damaszek ma ochotę przyjąć. Na razie zadeklarowały się Liban, Iran, Tunezja, Algieria, Irak (wysłał dwa samoloty), Nowa Zelandia i oczywiście Rosja, która oddelegowała 300 żołnierzy i 60 jednostek inżynieryjnych. Nie zapuszczą się one na pewno na tereny, które nie są pod kontrolą rządu.

Izrael chce pomóc Syrii

Wczoraj gruchnęła wiadomość, że z pomocą Syrii (i Turcji) chce przyjść Izrael – premier Netanjahu ujawnił, że nieoficjalnymi kanałami dyplomatycznymi taką prośbę odebrał. Ponoć wiodły przez Moskwę, co oczywiście jest bardzo prawdopodobne, choć na wszelki wypadek ambasada Rosji zaprzeczyła, że ma z tym cokolwiek wspólnego. Syria zaś zaprzeczyła, że w ogóle o pomoc wystąpiła – oczywiście też nieoficjalnie, na jakimś portalu powiązanym z Hezbollahem, wypowiedział się w ten sposób anonimowy oficjel. Dziwił się: „Jak Syria może prosić o pomoc kogoś, kto zabijał Syryjczyków przez dekady?”.

Nie zniechęca to ponoć Izraela, by jakoś dotrzeć z pomocą – mowa o namiotach, lekach i kocach, ale też przyjęciu rannych na leczenie, gdyby była taka prośba. Netanjahu urósłby w oczach społeczności międzynarodowej. Warto zrobić trochę szumu: Izrael pomaga nawet państwu, z którym jest de facto w stanie wojny. Ludzie, którzy stracili wszystko, na pewno przyjęliby pomoc z każdych rąk. Obawiam się jednak, że polityka przeważy nad rozsądkiem i realnymi potrzebami.

A są ogromne – nie tylko na tym etapie, gdy trwa akcja ratunkowa i jest nadzieja, że pod gruzami wciąż są żywi ludzie, ale i później, gdy będzie prowadzona akcja poszukiwawcza. Nie mówiąc o tym, że ludzie, którym dosłownie zawalił się na głowę świat, już teraz potrzebują schronienia. Trzeba działać natychmiast – dziś Wojciech Wilk, szef Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej, zapowiedział wysłanie do Syrii domów modułowych, szybkich i tymczasowych konstrukcji. To cenna pomoc, ale i kropla w morzu potrzeb.

Północna Syria jest w zasadzie uzależniona od pomocy z zewnątrz, już i tak ograniczonej – ta wysyłana pod parasolem ONZ od dawna nie jest w stanie pokryć wszystkich potrzeb, a katastrofa naturalna nie była ujęta w tegorocznym budżecie. Realnie oznacza to, że będzie tylko gorzej.

Konsekwencje mogą być naprawdę rozmaite. W wyniku trzęsienia ziemi z więzienia w Radżu, niedaleko granicy i kontrolowanego przez bojówki wspierane przez Ankarę, uciekło 20 osadzonych, w większości bojowników Państwa Islamskiego. Mieli wzniecić bunt i dać drapaka. W więzieniu jest ok. 2 tys. osób, 1,3 tys. to członkowie ISIS. Na razie mowa o 20 uciekinierach. Wyłapanie ich może nie być obecnie priorytetem.

W północno-wschodniej Syrii, mimo odtrąbienia sukcesu i rzekomego pokonania Państwa Islamskiego, cały czas prowadzone są operacje przeciw pojedynczym komórkom tej organizacji. Fakt, skala nie przypomina tej sprzed kilku lat, ale dżihadyści nie rozpłynęli się w powietrzu. Tylko w styczniu pod przewodnictwem CENTCOM przeprowadzono 43 takie operacje, także w Rakce. Zabito 11 członków ISIS, schwytano 227.