„Kalif” przemówił. Nie powinniśmy pokazywać jego twarzy

Abu Bakr al-Baghdadi, samozwańczy „kalif” tzw. Państwa Islamskiego, po raz pierwszy od pięciu lat pokazał swoją twarz. Jeśli nagranie jest prawdziwe, nieprzypadkowo opublikowano je właśnie teraz.

Ostatnie wideo z wystąpieniem al-Baghdadiego pochodziło z czerwca 2014 r., kiedy w meczecie w Mosulu ogłaszał powstanie kalifatu. Od tego czasu propaganda ISIS publikowała jedynie nagrania audio.

Dziś, niemal pięć lat później, al-Baghdadi ponownie pokazuje twarz. Tym razem 18-minutowe przemówienie „kalifa” pokazała agencja informacyjna ISIS Al-Furkan.

W ostatnim czasie Państwo Islamskie poniosło dotkliwą porażkę w Syrii. Przegrana przed miesiącem bitwa o Baghuz była symbolicznym akordem końca tej organizacji, a przynajmniej w takiej postaci, w jakiej usiłowała trwać. Teraz gra idzie nie o trwanie, ale o przetrwanie. Takie nagrania jak to poniedziałkowe mogą organizacji bardzo pomóc. Nadal nie brak na świecie szaleńców, którzy są skłonni zabijać z imieniem kalifatu na ustach.

Domniemany Abu Bakr al-Baghdadi w wystąpieniu odnosi się np. do niedawnych zamachów na kościoły i hotele w Sri Lance, które – jak tłumaczy – były zemstą za utraconą enklawę ISIS w Syrii. Cieszy się, że wśród ofiar byli Amerykanie i Europejczycy. Mówi o 92 innych atakach, jakich zwolennicy Państwa Islamskiego dokonali w ośmiu państwach, zapowiada kolejne.

Osoba na nagraniu mówi, że „bitwa islamu i jego ludu przeciwko krzyżowi i jego ludom będzie trwać długo”. „Bitwa pod Baghouz dobiegła końca. Ale ujawniła dzikość, brutalność i złe intencje chrześcijan wobec społeczności muzułmańskiej”.

Wystąpieniem al-Baghdadi chce załatwić kilka rzeczy. Po pierwsze – oznajmić światu, że pogłoski o jego śmierci są co najmniej przesadzone. Po drugie – na nagraniu widać, że jest w całkiem dobrej formie, siedzi wygodnie ze skrzyżowanymi nogami, za jego plecami o ścianę oparty jest kałasznikow. To informacja dla świata, ale i potencjalnych sympatyków, że Państwo Islamskie wciąż żyje, a z nim jego ideologia. To też przekaz dla wrogów wewnętrznych (pojawiły się pogłoski, że w ISIS wyrosła Baghdadiemu opozycja), że lepiej z nim nie zadzierać.

Mimo że media na świecie publikują zdjęcie al-Baghdadiego, ja postanowiłam nie upubliczniać jego wizerunku. Dziś na mediach spoczywa niezwykle odpowiedzialne zadanie – nie możemy być narzędziem w rękach terrorystów. Już sam fakt, że piszę o tym nagraniu, nagłaśnia jego przesłanie, mam tego świadomość. Nie jest to moją intencją, traktuję to jednak jako okazję, by przypomnieć, że Państwo Islamskie, które ma na sumieniu wiele tysięcy ludzkich istnień, gwałty, tortury, rabunki, niszczenie dóbr kultury, jest zbrodniczą organizacją, która powinna zostać osądzona przez międzynarodowy wymiar sprawiedliwości.

Miejsce „kalifa” jest w Hadze, przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym. Mam nadzieję, że kiedyś przed nim stanie i odpowie za okrucieństwo, jakie wyrządził nie tylko Syryjczykom, Irakijczykom, jazydom, chrześcijanom, ale niewinnym ludziom na całym świecie, którzy stali się ofiarami chorej ideologii.