Izrael atakuje Iran w Syrii

To nie pierwszy atak izraelskiej armii, więc dlaczego teraz jest o nim tak głośno?

„Rozpoczęliśmy uderzenia na cele irańskich brygad Al-Kuds. Ostrzegamy syryjskie siły zbrojne przed próbą działania na szkodę sił izraelskich lub izraelskiego terytorium” – ogłosiła w nocy z niedzieli na poniedziałek izraelska armia. Atak na elitarne jednostki irańskiej Gwardii Rewolucyjnej miał być odpowiedzią na wcześniejsze odpalenie z terytorium Syrii rakiety w kierunku Wzgórz Golan. Rakieta została przechwycona przez izraelską tarczę, ale dla bezpieczeństwa zamknięto izraelski kurort narciarski na górze Hermon. Izraelska armia poinformowała, że zaatakowała składy broni, cele wojskowe przy lotnisku w Damaszku, cele irańskiego wywiadu oraz irański obóz szkoleniowy. Izrael oświadczył również, że wbrew ostrzeżeniom Syria odpaliła własne rakiety, co spowodowało uderzenie w syryjską obronę przeciwlotniczą. Rosjanie twierdzą z kolei, że armii syryjskiej udało się przechwycić lub zniszczyć ok. 30 pocisków i bomb. Są ofiary śmiertelne (mowa o co najmniej czterech żołnierzach i sześciu rannych).

„Uznajemy, że reżim syryjski jest odpowiedzialny za wszystko, co dzieje się w Syrii i ostrzegamy ich przed atakowaniem Izraela lub pozwoleniem innym na celowanie Izraela z ich ziemi. Jesteśmy przygotowani na wszystkie scenariusze i będziemy nadal działać w razie potrzeby, aby bronić izraelskich cywili” – ogłosiła armia na Twitterze. Izrael daje jasny sygnał, żeby lepiej z nim nie zadzierać.

Sprawa może wymknąć się z pod kontroli, bo zwierzchnik irańskich sił powietrznych gen. Aziz Nasirzadeh ogłosił, że Iran jest gotów na „decydującą wojnę, która doprowadzi do zniknięcia Izraela”. „Nasze siły zbrojne są przygotowane na dzień, w którym Izrael zostanie zniszczony” – zapowiada generał. Prężenie muskułów czy realna groźba? Oby to pierwsze, choć obawy co do eskalacji sytuacji istnieją. Na razie wcześniejsze potyczki nie doprowadziły do wybuchu konfliktu na dużą skalę, ale Izraelowi kończy się cierpliwość i nie chce tolerować coraz wyraźniejszej obecności szyickiego Iranu w Syrii. Ryzyko, że taki konflikt rozlałby się na inne kraje, jest wysokie, gdyż ajatollahowie umacniają swoje wpływy nie tylko w Syrii, ale również w Libanie czy Iraku.

Izrael uderzył w Syrię Fot. IDF/Twitter

Izrael przeprowadził już kilkaset ataków na cele irańskie w Syrii, uderzał też w konwoje z bronią dla Hezbollahu. Tyle że do tej pory robił to po cichu i nie ogłaszał w trakcie ataku wszem i wobec, że właśnie w tej chwili uderzyliśmy na pozycje wroga. Dlaczego więc teraz Izrael działa z otwartą przyłbicą? Odpowiedź jest banalnie prosta: wybory. Benjamin Netanjahu bardzo chce je wygrać i wie, że nic nie mobilizuje elektoratu tak mocno, jak poczucie zagrożenia, na które on – jako strongman izraelskiej polityki – odpowiada zdecydowanie, bez wahania. Nie jest przypadkiem, że w zeszłym tygodniu ujawnił, że w ostatnich latach Izrael przeprowadził setki ataków, które miały na celu zredukowanie sił Iranu i Hezbollahu. Kilka tygodni temu izraelska armia z kolei wykryła i zniszczyła libańskie tunele biegnące pod granicą z Izraelem. Nawet jeśli to tylko zbieranie przedwyborczych punktów, główny przekaz jest jasny: zawsze jesteśmy gotowi na wojnę.

Oby do niej nie doszło.