Azyl dla Rahaf, a co z innymi Saudyjkami?

Rahaf al-Qunun jest uchodźczynią. Czy Australia ją przyjmie?

Sprawą od kilku dni żyją media na całym świecie. Saudyjka twierdzi, że wyrzekła się islamu i musiała uciec, bo groziła jej śmierć w ramach tzw. zabójstwa honorowego. Biuro Wysokiego Komisarza do Spraw Uchodźców ONZ (UNHCR) uznało, że młoda kobieta rzeczywiście jest uchodźczynią, i zaapelowało do władz australijskich o udzielenie jej azylu. Uznanie jej za uchodźczynię może bardzo pomóc, choć na razie Australia przezornie stara się nie wypowiadać, a sprawa jest procedowana w „zwykłym trybie”. Australia niby niechętnie przyjmuje uchodźców, ale tylko w 2017 r. wpuściła w swoje granice ponad 24 tys. osób.

Czy ucieczka Rahaf może być inspiracją dla innych Saudyjek? I tak, i nie. Tak, bo daje nadzieję, że to się udaje. Jej konto na Twitterze obserwuje ponad 113 tys. osób. Jedni nazywają ją bohaterką rewolucji. Ale do rewolucji jeszcze daleko. Wprawdzie w ostatnim czasie Saudyjki uzyskały kilka praw, które w zachodnim świecie (ale również na Bliskim Wschodzie) są standardem (możliwość prowadzenia samochodu, założenia własnej firmy, wstępu na stadiony), ale to wciąż mało. Sprawa Rahaf zwróciła uwagę świata na zniewolenie kobiet, a także na surowe konsekwencje, jakie grożą za porzucenie wiary.

Młoda kobieta miała sporo szczęścia. Na pewno pomogło jej nagłośnienie sprawy, szybkie zaangażowanie się UNHCR i… nadszarpnięta po zabójstwie Chaszodżdżiego reputacja saudyjskiej dyplomacji i wizerunku monarchii – w tym przypadku nie dziwi, że saudyjska ambasada w Tajlandii stanowczo zaprzeczyła, jakoby to jej urzędnik odebrał Rahaf paszport po wylądowaniu w Bangkoku. Na jej twitterowym koncie umieszczono krótkie nagranie wideo – jeden z saudyjskich dyplomatów mówi, że byłoby lepiej, gdyby odebrano jej telefon zamiast paszportu. Wymowne. Dokument został kobiecie zwrócony we wtorek. Sprawa, miejmy nadzieję, zbliża się do szczęśliwego finału.

Ale co z innymi Saudyjkami? Nie każda z nich może wyjechać – przecież nawet Rahaf nie wyjechała bezpośrednio z Arabii Saudyjskiej (bo tam bez męskiego opiekuna nie byłaby w stanie wsiąść na pokład samolotu, a nawet nie mogłaby mieć swojego paszportu), ale z Kuwejtu, gdzie takie restrykcje nie obowiązują. Ile takich Rahaf może być jeszcze w Arabii Saudyjskiej i kto się o nie upomni? Książę Salman?