Masakra nad ćwiartką kurczaka

Amos Oz wielkim pisarzem jest. Ale czy Natalie Portman jest wielką reżyserką? Nie wiem, być może z czasem taką się okaże, trzymam kciuki. Jeśli chodzi o jej debiut reżyserski, mam mieszane uczucia. Ale może to nie wina tego filmu, tylko w ogóle tej formy przekazu.

Nie jestem krytykiem filmowym, nie mogę więc napisać sensownej recenzji filmowej i nawet nie mam zamiaru, chciałabym jednak zwrócić uwagę na kilka szczegółów. Amos Oz 14 lat temu w Izraelu wydał autobiografię „Opowieść o miłości i mroku”, w Polsce ukazała się ona trzy lata później.

Powiedzieć, że to książka intymna, to nie powiedzieć nic. Oz pisze o swoim życiu, swojej rodziny, ale także o czasach, w których żyją do krwi, nie szczędząc przykrych szczegółów. Uwielbiam jego historie z dzieciństwa, portrety ludzi, którzy uczestniczyli w jego dorastaniu, opowieści matki, które wlewały się do jego dziecięcego umysłu, to niezwykłe pierwsze wspomnienie z dzieciństwa, jakie pamięta – parę nowych, skórzanych trzewików, których nie zapomni przez kolejne siedemdziesiąt lat. Uwielbiam, kiedy opisuje świat, którego już nie ma – Równe, z którego pochodzi jego matka, ale również Jerozolimę z czasów Mandatu Brytyjskiego. Uwielbiam wreszcie te postaci – wredną babcię i rozrywkowego, kochającego w s z y s t k i e kobiety dziadka, który dopiero po śmierci żony zaczyna żyć pełnią życia, wuja, słynnego literaturoznawcę, którego z żoną łączy niezwykła relacja, ale przede wszystkim nieprzystosowaną do życia matkę i ojca, cierpiącego na kompleks brata i jeszcze kilka tuzinów innych, nietuzinkowych postaci.

Zdjęcia rodziny Amosa Oza w książce "Opowieść o miłości i mroku". Z prawej strony pisarz jako dziecko z rodzicami, z lewej u góry dziadkowie ze strony matki, poniżej babka z trzema córkami (w tym matką Oza).

Zdjęcia rodziny Amosa Oza w książce „Opowieść o miłości i mroku”. Z prawej strony pisarz jako dziecko z rodzicami, z lewej u góry dziadkowie ze strony matki, poniżej babka z trzema córkami (w tym matką Oza).

Na zdjęciu po lewej strony u góry dziadkowie pisarza ze strony ojca, poniżej sam Amos w wieku ośmiu lat. Po prawej stronie pisarz, a poniżej ojciec Arie Klausner w Bibliotece Narodowej w Jerozolimie.

Na zdjęciu po lewej strony u góry dziadkowie pisarza ze strony ojca, poniżej sam Amos w wieku ośmiu lat. Po prawej stronie pisarz, a poniżej ojciec Arie Klausner w Bibliotece Narodowej w Jerozolimie.

Film Portman z pięknymi zdjęciami Sławomira Idziaka skupia się przede wszystkim na relacji Amoz Oz-jego matka Fania Mussman-ojciec Jehuda Arie Klausner. To bardzo przekonujący portret, pokazujący nieuchronność losu małego Amoza, który po prostu musiał wyrosnąć na wielkiego pisarza, jakby nie było innego wyjścia. Dziecko, które w przyszłości chciało zostać książką, nie mogło zostać nikim innym jak tylko wielkim pisarzem.

Rozumiem, że w półtoragodzinnym filmie nie da się opowiedzieć całej książki, oddać jej niuansów. Mnie zabrakło kilku postaci, przede wszystkim dziadków, którzy w filmie zaznaczeni są w zasadzie w jednej czy dwóch scenach, trudno – widz, który nie czytał książki, po prostu ich nie pozna. Gorzej jeśli w filmie brakuje wyjaśnienia innych aspektów – dla mnie takim kluczowym momentem była scena [uwaga, delikatne spoilerowanie], w którym matka Oza, grana przez Portman, stoi w kolejce po kurczaka.

Rzeczywiście jest w książce taka scena – odnosi się do ciężkich czasów wojny o niepodległość, gęsty tłum stoi w kolejce po ćwierć kurczaka, które przysługują żywicielom rodziny za odcinki z talonów na naftę. Oz przytacza tę opowieść, pomagając sobie fragmentem dziennika Certy Abramskiej, która w kwietniu 1944 r. stała w tej kolejce po kurczaka wśród setek innych ludzi, niektórzy z nich czekali od trzeciej w nocy. W kolejce z ust do ust przekazywano sobie pogłoskę, która krążyła po Jerozolimie – o tym, że poprzedniego dnia stu Żydów, jadąc w konwoju do szpitala Hadassa i na uniwersytet, wśród nich wybitni naukowcy, studenci, lekarze, pielęgniarki, urzędnicy i chorzy, spłonęło w okolicy Szejch Dżarrah.

W filmie Portman jest także ta scena – przedstawiona niezwykle skrótowo – w kolejce (niezgodnie z pierwowzorem) stoi matka Oza i słyszy o tym, co wydarzyło się w Szejch Dżarrah. W filmie to zaledwie pół zdania, bez wyjaśnienia, bez kontekstu. Dla kogoś, kto nie zna tej historii albo nie przeczytał choćby książki Oza, sprawa jest jednoznaczna: Arabowie dokonali masakry na ludności żydowskiej.

Jeśli chodzi o fakty, to prawda. Rzeczywiście dwa ambulansy i trzy autobusy jadące do szpitala i na uniwersytet zostały obsypane granatami, pociskami, koktajlami Mołotowa. Wszystko to działo się ok. 200 metrów od brytyjskiego posterunku, żołnierze brytyjscy nie kiwnęli palcem, by pomóc ofiarom, przeciwnie – nie pozwolono, by oddziały Hagany wydostały rannych i konających.

Ojciec Oza też miał być w tym konwoju, ale dzień wcześniej dostał wysokiej gorączki i został w domu. Oz pisze tak: „Cztery dni po tym, jak jednostki Irgunu i Lechi zajęły arabską wieś Dajr Jasin na zachód od Jerozolimy, dokonując krwawej rzezi jej mieszkańców, grupa uzbrojonych Arabów zaatakowała konwój, przejeżdżający o wpół do dziesiątej rano przez osiedle Szejch Dżarrah, w drodze na górę Scopus”.

Proszę zwrócić uwagę na pierwsze wersy tego zdania – w książce zajmują dwie pełne linijki – Oz, pisząc o masakrze w Szejch Dżarrah, przypomina, że stało się to po tym, jak żydowskie oddziały dokonały rzezi w arabskiej wsi Dajr Jasin. Oz wspomina o tym zaledwie, nie rozwodzi się na tą historią, nie podaje żadnych szczegółów. To jednak bardzo istotne wydarzenie – w masakrze w Dajr Jasin zginęło 107 osób, w tym kobiety i dzieci, całe arabskie rodziny, ci, którzy zostali przy życiu, uciekli lub zostali wypędzeni ze wsi. To było ludobójstwo.

Bezpośrednią konsekwencją tamtej zbrodni dokonanej przez oddziały żydowskie był odwet, atak ze strony oddziałów arabskich na konwój, w którym zginęło 79 bezbronnych ludzi. Żadna z tych zbrodni nie powinna była się wydarzyć, ale obie miały ciąg dalszy. Jak pisze Oz, wkrótce po rzezi w drodze na górę Scopus oddziały Hagany przystąpiły do ofensywy, zajęły wielkie miasta arabskie, ale także mieszane, dziesiątki wsi na północy południu i jak pisze Oz, „w ciągu tych kilku tygodni setki tysięcy Arabów straciły dach nad głową i do dziś pozostają uchodźcami. Wielu z nich uciekło, wielu innych przepędzono siłą”. Jest przyczyna, jest odwet, jest ciąg dalszy.

Jest oczywiście kontekst osobisty – ojciec, który miał być w konwoju, a także miejsce zdarzenia – do masakry doszło w pobliżu willi Silwani, w której mieszkał ustaz Nadżib, pośrednik handlowy i bogaty kupiec z szerokimi kontaktami w świecie. W przepięknym domu ze wspaniałym ogrodem rok wcześniej gościł mały Amos, który został zabrany do willi przez swojego wuja i ciotkę (wuj Staszek pracował na poczcie i pomógł odnaleźć dowód nadania pieniędzy, przez co syn Silwaniego trafił do aresztu i w podziękowaniu gospodarz zaprosił Staszka na przyjęcie). Wizyta w willi zrobiła na Amosie wielkie wrażenie, nie tylko dom sam w sobie, ale także spotkanie dwóch arabskich dzieci i jedno ważne, dość tragiczne w skutkach wydarzenie.

Opowiadając o masakrze w Szejch Dżarrah, Oz nawiązuje do tamtej wizyty, zastanawia się, czy mieszkańcy imponującej willi, nieopodal której pierwszy pojazd najechał na minę, przyglądali się napaści, „popijając zimną lemoniadę z wysokich, oszronionych szklanek”. „A może odwrócili w tamtą stronę swoje drewniane, wyściełane krzesła na frontowym tarasie” – pyta Oz, a my oczywiście nie wiemy, czy Silwan i reszta jego rodziny podziwiali z bliska masakrę. Ale przecież wokół mieszkali ludzie, stały inne wille, trudno przypuszczać, by od rana przez kilka godzin okoliczni mieszkańcy nie zwrócili uwagi na to, co dzieje się na ulicy, nie słyszeli strzałów, pewnie krzyków żywcem płonących ludzi. Ma więc prawo Oz pytać, czy Silwan był jednym z tych, którzy przypatrywali się ludobójstwu.

Oz – co oczywiste – pisze z perspektywy żydowskiego dziecka, świadka historii, która działa się na jego oczach, w swojej dorosłej relacji nie pomija szczegółów. Bardzo go za to cenię, za to, że nie zadowala się jednostronną, łatwiejszą i wygodniejszą wykładnią. Cenię go za to, że pisząc o masakrze w Szejch Dżarrah, wspomina o masakrze w Dajr Jasin, nawet jeśli ta wzmianka zajmuje ledwie dwie linijki tekstu.

Portman w swoim filmie ten kontekst pomija, komentuje to jedną sceną w kolejce po kurczaki. Za mało, zdecydowanie za mało. Przed seansem siedząca obok mnie para zastanawiała się, co to właściwie za film – chłopak tłumaczył swojej partnerce, że „to jakieś opowieści”, będą różne historyjki itp. Dziewczyna próbowała wyszukać informacje o filmie przed rozpoczęciem projekcji, ale nie bardzo jej się to udawało – nie znała angielskiego tytułu filmu. Już po seansie powiedziała mniej więcej tak: „A, to znaczy, że ten chłopiec potem został tym starszym pisarzem”.

Ta dziewczyna pewnie nie zwróciła uwagi na scenę w kolejce z kurczakami ani też nie wiedziała, co kryje się pod nią głębiej. Po wyjściu z kina zostanie jej pewnie w pamięci kilka obrazów, wiecznie smutna, piękna Natalie Portman, zabłocone ulice Jerozolimy, wspomnienie małego chłopca, z którego później wyrasta jakiś pisarz, pewnie niewiele więcej. Może to wystarczy, może nie.

jerozolima-1948

Jerozolima, 1948 r. Nummer toegang 2.24.14.02 Bestanddeelnummer 255-0421