Żony ISIS przed sądami
Irackie sądy skazują na karę śmierci lub dożywocie dziesiątki kobiet oskarżonych o związki z tzw. Państwem Islamskim. Sprawiedliwość po iracku jest coraz bardziej dyskusyjna.
Według szacunków Human Rights Watch w rękach sił irackich jest ok. 1400 kobiet i ich dzieci. To głównie Turczynki, ale też Europejki, obywatelki państw Azji Centralnej czy Rosji. Do tej pory na śmierć skazano 40 kobiet, wiele na kary dożywotniego więzienia. Przy czym, jak wskazuje HRW, procesy przed irackimi lub kurdyjskimi sądami są farsą: nie bada się rzeczywistych związków podejrzanych z ISIS ani konkretnych przestępstw. Wystarczającym dowodem jest to, że było się czyjąś żoną. I, co gorsza, cudzoziemką.
W relacjach kobiet, które stają przed sądami (procesy trwają czasem tylko kilka minut), przewijają się często informacje, że zostały siłą czy podstępem wywiezione przez swoich mężów dżihadystów do Iraku, dopiero po jakimś czasie dowiadywały się, czym zajmują się ich mężowie, niektóre były zmuszane do małżeństwa i znajdowały się de facto w niewoli (teoretycznie w takich przypadkach sędziowie mogliby zwalniać je na mocy amnestii ogłoszonej w lipcu 2016 roku, ale to się zdarza rzadko).
Kobiety były przetrzymywane w nieludzkich warunkach, w zatłoczonych celach, czasem razem z dziećmi. Ignorowano ich prawa do spotkania z sędzią w ciągu 24 godzin od zatrzymania, obecności adwokata podczas przesłuchań i powiadomienia rodzin. Zatrzymane skarżyły się też, że były torturowane. Tak wymuszano zeznania.
Działo się to wszystko pod osłoną przepisów antyterrorystycznych, które umożliwiały władzom ściganie podejrzewanych o związki z ISIS, nawet jeśli brakowało dowodów. Łatwiej oskarżyć o związki ze zbrodniczą organizacją niż o konkretne działania. Ofiarą może być np. personel szpitali prowadzonych przez dżihadystów czy kucharz, który przygotowywał im posiłki. Przepisy irackie są tak skonstruowane, że za takie czyny grozi dożywocie, a nawet kara śmierci.
Jeden z cytowanych przez HRW sędziów mówi, że skazał na śmierć właśnie kucharza. „Jak bojownik ISIS mógłby kogokolwiek zabić, jeśli poprzedniego dnia nie podano by mu dobrego posiłku?”.
Takie podejście irackich sądów ma poważne konsekwencje. Utrudnia, a nawet uniemożliwia przygotowanie rejestru przestępstw Państwa Islamskiego. Co więcej, władze nie podjęły żadnego wysiłku, by w procesach wzięły udział ofiary, nawet jako świadkowie.
Trudno więc mówić, że osoby stające przed sądem są poddane rzetelnemu i sprawiedliwemu postępowaniu sądowemu.
Przykłady? Amina Hassan, 42-letnia gospodyni domowa, została skazana na karę śmierci przez powieszenie. W ciągu dwuminutowej rozprawy tłumaczyła, że wprawdzie ona i jej rodzina wjechały na teren kalifatu nielegalnie, ale przez ponaddwuletni pobyt nie czerpały żadnych korzyści finansowych z ISIS.
Inna kobieta, 29-letnia Djamila Boutoutao, obywatelka Francji, skarży się, że nikt nie interesuje się jej losem, nawet ambasador. Na rozprawie nikt kobiecie nie towarzyszył. Do Iraku przyjechała w 2014 roku z mężem i dwójką dzieci. Jej mąż zginął dwa lata później w Mosulu, a ona została pojmana przez kurdyjskie oddziały Peszmergi w północnym Iraku, a następnie przewieziona do Bagdadu.
Francuskie władze umywają ręce, wolą, by kobiety były sądzone tam, gdzie zostały zatrzymane. Ich los jest przesądzony.
Inna kobieta, o której pisze „Guardian”, to zaledwie 17-letnia Zahraa Abdel Wahab Al Kaja. Pochodzi z Tadżykistanu, skąd pięć lat wcześniej przybyła do Syrii z rodzicami. Miała wtedy 12 lat. Rodzina wydała ją za mąż za Turka, z którym osiadła w Iraku. Jej ojciec i mąż nie żyją, a ona wraz z matką i córeczką trafiły do więzienia. Chce wrócić do domu. Twierdzi, że „ISIS jest dobry”.
Nie jest oczywiście tak, że wszystkie żony bojowników ISIS były ich niewolnicami lub niczego nieświadomymi, zakochanymi gospodyniami domowymi. Wiemy przecież o ochotniczkach, których ideologia uwiodła na tyle skutecznie, że same meldowały się w kalifacie i pełniły tam określone funkcje – w Mosulu czy Rakce. Były strażniczkami obyczajowości na ulicach, zajmowały się rekrutacją innych chętnych. Wśród nich Sally Jones, brytyjska piosenkarka rockowa, matka dwójki dzieci, która przeszła na islam i wraz z mężem muzułmaninem wyjechała do kalifatu. W jednym z postów na Twitterze pisała do chrześcijan: „Powinniście być wszyscy ścięci tępymi nożami, a wasze głowy wbite na pale w Rakka. Przyjedźcie tu, a sama to zrobię”. Jones (znana też jako Umm Hussain al-Britani, Sakinah Hussein czy Biała Wdowa) zginęła prawdopodobnie w 2017 roku.
A co z innymi? Co z jazydkami zmuszonymi do wyrzeczenia się wiary i zamienionymi w niewolnice seksualne? Części udało się uciec, część przebywa w obozach dla uchodźców. Ich sytuacja jest niezwykle trudna, powrót do społeczności – w zasadzie niemożliwy. Władze powinny zatroszczyć się przede wszystkim o ich los i o przyszłość urodzonych w wyniku gwałtów dzieci. Problem dzieci jest kolejnym, z którym władze irackie zdają sobie kompletnie nie radzić. Nie chodzi przecież tylko o maleńkie, kilkuletnie dzieci, ale też o nieco starsze, które były rekrutami dżihadystów, szykowanymi do walki. Co z nimi będzie?
Czytaj także: Jak się żyło kobietom w zajętym przez Państwo Islamskie Mosulu
To oczywiste, że zbrodnie popełniane przez Państwo Islamskie muszą zostać rozliczone, a osoby za nie odpowiedzialne – pociągnięte do odpowiedzialności. Tymczasem to, co dzieje się w Iraku, przypomina bardziej zemstę niż próbę szukania sprawiedliwości.
Masakry w Tikricie, Mosulu, Rakce i innych miejscach zasługują na pełne wyjaśnienie, a sprawcy powinni zostać osądzeni.
Osobna kwestia: czy powinny się tym zajmować irackie sądy, czy jednak międzynarodowy wymiar sprawiedliwości? Sprawa jest naprawdę poważna, dotyczy prawie 20 tys. osób podejrzewanych o „związki” z ISIS (cudzysłów umieszczam tu świadomie – te „związki” w wielu przypadkach są naprawdę bardzo umowne). Trzy tysiące pojmanych już zostało skazanych na śmierć.
Komentarze
„Nie wolno nam słuchać tego, co imamowie mówią ludziom w mediach, że islam jest religią pokoju. Wiesz, co to znaczy? Że pokój nie zapanuje, dopóki ludzie nie zaakceptują islamu jako swojej religii. Pokój nastąpi, gdy nie będzie już oporu a islam i szariat będą dominować. Islam dzieli ludzkość na dwa „domy”: dom pokoju i dom wojny. My wszyscy, niewierni i nawet liberalni muzułmanie, którzy nie akceptują szariatu, znajdujemy się w tym drugim”
To straszne. Bez ale. I należy o tym mówić. Wszędzie!
Tylko chyba Krytyka Polityczna zamieściła ostatnio artykuł o skazaniu przez sąd na karę śmierci żony zamachowca w USA. I to dzięki takim fałszywym dowodom jak podobno telefoniczne znaki otuchy dla męża. Prosta kobieta o rzekomo niskim poziomie IQ, ściągnięta do USA z Gwatemali (?), bez umiejętności wysławiania. Właściwie niezdolna do obrony.
Oczywiście to bardzo kulturalna kara śmierci.
Stąd mam problem: Od której części świata rozpocząć poprawianie świata? Bo w Polsce też tortury na porządku dziennym. I wyroki na bazie zeznań wymuszanych torturami też. Co wcale nie znaczy, że w Iraku jest lżej.
Znamy takie tłumaczenie z procesów zbrodniarzy oswiecimskich: „Ja nie zabijałem, byłem tylko straznikiem”, – byłem tylko kucharzem.
Uczestniczenie w tym ruchu jest zbrodnią.
Te osoby które uciekły z Zachodu i dołączyły do ISIS aby go wspierać wiedzac o jego zbrodniach zasługuja na najwyzszą karę. No mercy for killers.
Panstwa europejskie niezbyt interesuja sie losem swoich obywateli, ktorzy wyjechali do Iraku i Syrii, by zamieszkac badz walczyc po stronie rzeznikow Daesh, poniewaz ci obywatele uwazani sa za radykalow, ktorzy moga po powrocie do kraju stac sie zagrozeniem dla obywateli. I slusznie, bowiem wiekszosc z tych dzis ,,skrzywdzonych” zafascynowana islamizmem wyjezdzala lub uciekala do Iraku wspierac panstwo ISIS. Te kobiety wychodzily z czystego przekonania do racji islamistow, za maz za radykalnych salafistow badz ich zwolennikow, rodzily im dzieci, ktore byly poddawane indoktrynacji religijnej. Wlasnie ich dzieci stanowia dodatkowe potencjalne zagrozenie, ze wychowywane w duchu salafistow i panstwa Islamskiego stana sie w przyszlosci zagrozeniem dla zwyklych obywateli panstwa demokratycznego. Uwazam, ze z tym wspolczuciem dla tych bylych zon, matek i kochanek rzeznikow z ISIS nalezy troche sfolgowac i poczekac, co z nich wyrosnie. Szczegolnie z ich dzieci. Poza tym jakas kara za udzial w tworzeniu tego systemu, jaki panowal w ISIS, nalezy sie. Po powrocie zas do Europy kara je ominie, jak to dzieje sie w Niemczech, gdzie wymiar sprwiedliwosci uwaza, ze nie sa one grozna i nie powinno sie ich trzymac w wiezieniu badz skazywac, mimo ze wiele z nich nie wyrzeklo sie swych przekonan salafistycznych, nadal wierzac w racje zwolennikow panstwa islamskiego.
Po co ta egzaltacja, jaka jest jej przyczyna?
Usiłuje pani przyłożyć europejskie normy, procedury, do całkowicie innej kultury.
I oceniać nieznane sobie normy prawne przez pryzmat NASZYCH norm.
Tam po prostu one NIE DZIAŁAJĄ……
Odpowiedzialność za zbrodnie zostanie zgodnie z tradycją rozciągnięta do trzeciego pokolenia- również na żony, dzieci, krewnych.
Tylko to umożliwi stabilizację regionu.
Każdy podejmujący decyzję współpracy z ISIS powinien wcześniej rozważyć konsekwencje dla rodziny.
Amerykańskie czy saudyjskie fundusze nie gwarantowały nieśmiertelności……