Tarcza i Strzała. Nowa operacja Izraela

O godz. 2 w nocy izraelskie myśliwce zaatakowały cele Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu w Gazie. Operacja ma być krótka. Chyba że coś pójdzie bardzo nie tak…

Izraelczykom udało się zabić trzech wysoko postawionych przedstawicieli Islamskiego Dżihadu: Dżihada Ganama, Chalila Al-Bahtiniego i Tareka Izeldina. Pierwszy jest sekretarzem rady wojskowej, drugi dowódcą regionu północnego w Strefie Gazy, ostatni odpowiadał za koordynację ataków terrorystycznych na Zachodnim Brzegu. Uderzono też w cele naziemne, miejsca produkcji i składu broni i amunicji.

Palestyńskie ministerstwo zdrowia podało z kolei informację, która obiegła już media na świecie, że w ataku zginęło pięć kobiet i czworo dzieci. Śmierć cywilów zdążył potępić oenzetowski Specjalny Koordynator Procesu Pokojowego na Bliskim Wschodzie. Między innymi o to zapytałam dziś Shani Tayar, wiceambasadorkę Izraela w Polsce, która przyznała, że informacje nie zostały jeszcze zweryfikowane przez Izrael: – Zwykle kiedy potwierdzamy takie informacje, podajemy je do wiadomości. Prowadzimy też własne dochodzenie – stwierdziła. Jak dodała, do śmierci cywilów dochodzi zwykle z dwóch przyczyn: to efekt taktyki grup zbrojnych, używających ludzi jako tzw. żywych tarcz, oraz gęstej zabudowy Gazy. To oczywiście prawda, ale świat oczekuje, że zostanie przeprowadzone rzetelne postępowanie wyjaśniające, czy i dlaczego doszło do śmierci niewinnych osób. Pytanie tylko, kto miałby się takim śledztwem zająć. Ustalenia ONZ, strony izraelskiej czy palestyńskiej nie są uznawane przez wszystkie strony. Pytanie, czy tym razem może być inaczej.

Co teraz?

Zarówno Islamski Dżihad, jak i Hamas zareagowały gniewnie, grożąc odwetem, ale na razie żadnych rakiet nie odpalono. Scenariuszy jest kilka. Izrael pewnie przez najbliższe dni będzie prowadził operację z powietrza. Pytanie, jak i czy Hamas włączy się do gry. Izraelscy eksperci uważają, że raczej umyje ręce i nie będzie eskalować, ale w sytuacji napięcia wszystko w zasadzie jest możliwe, także to, że naruszy swój arsenał. O ile jest na to przygotowany – kilka dni temu organizacje działające na terenie Gazy odpaliły ponad setkę rakiet w stronę Izraela. Była to reakcja na śmierć oskarżanego o działania terrorystyczne Chadera Adnana, który zmarł w izraelskim więzieniu po 87-dniowej głodówce.

Izrael spodziewa się jakiejś odpowiedzi Islamskiego Dżihadu, ale poza słowami nie odpalił żadnych pocisków. On też nie jest zainteresowany eskalacją. Jeden z ministrów rządu Netanjahu ostrzegł dziś publicznie, że jeśli Hamas będzie walczył ręka w rękę z Islamskim Dżihadem, to Izrael zabije lidera grupy Jahję Sinwara. Na ile te pogróżki podziałają, zobaczymy.

Tymczasem w Izraelu, w miejscowościach oddalonych o 40 km od Gazy, polecono mieszkańcom trzymać się blisko schronów. Czasem od dźwięku alarmu do uderzenia mija zaledwie 0-5 sekund. Kilkaset rodzin jest ewakuowanych w głąb kraju. W związku z groźbą od północy, z Libanu, służby zatrzymały autobusy zmierzające na górę Meron, gdzie ma się odbyć doroczne czuwanie przy grobie rabina Shimona Bar Jochaja.

Operacja ‚Tarcza i Strzała” ma na celu stabilizację regionu. Wyeliminowanie zagrożeń: zarówno ludzi, jak i infrastruktury – podkreśla Shani Tayar. I przypomina, że za kilka dni, 15 maja, Palestyńczycy będą obchodzić tzw. nakbę, ich zdaniem katastrofę, czyli proklamowanie niepodległego Izraela. Obecna operacja ma m.in. zapobiec atakom w tym czasie.

Wszystko nakłada się na dość napiętą sytuację w samym Izraelu: Netanjahu z pomocą koalicjantów próbuje przepchnąć tzw. reformy sądowe. Izraelczycy protestują, ale sytuacja się zagęszcza. Niewątpliwie obecną operację premier spróbuje zdyskontować i ubrać się w pióra obrońcy narodu. Nie jest co prawda jedynym rycerzem na białym koniu, dzierżącym tarczę i strzałę, gdyż w sprawie ataku na cele w Gazie panuje dość szeroki konsensus (poza partiami arabskimi). Pytanie, ile strzał Izrael jeszcze wystrzeli i czy będzie musiał użyć swojej tarczy.