Zabójcza ryba, covid i inne nieszczęścia Syrii

Na Syrię spadło kolejne nieszczęście: zabójcza ryba balonowa. Jakby jeszcze za mało wycierpiała.

Do tej pory byłam przekonana, że słynna w japońskiej kuchni ryba fugu pływa gdzieś daleko w wodach Pacyfiku albo w morzach wschodniej Azji. Przyrządzanie jej to sztuka i wymaga specjalnej licencji, co nie jest ani tanie, ani łatwe. Szef kuchni stara się nie dopuścić do zatrucia gościa (w skrajnych przypadkach smakoszowi grozi nawet śmierć). Ryby z rodziny rozdymkowatych (zwanych po prostu fugu) zawierają bowiem silnie trującą tetrodotoksynę (TTX), umiejscowioną głównie w jej wątrobie i jajnikach. Jest ponad tysiąc razy silniejsza od cyjanku, a mięso z jednej ryby może doprowadzić do śmierci kilkudziesięciu osób. Kucharz usuwa te trujące części, czasem tylko dodaje kilka toksycznych elementów dla wzbogacenia efektu, ot, żeby gość czuł mrowienie w ustach. Nie każdy się oczywiście na te „atrakcje” decyduje.

Pływająca w morzu ryba w reakcji na zagrożenie połyka wodę, powiększając swoją objętość, „rośnie”, a w zasadzie rozdyma się w oczach (stąd jej nazwa).

Niespecjalnie znam się na ichtiologii, toteż ostrożnie podeszłam do coraz częstszych wieści od znajomych z Syrii, że ryba sieje u nich spustoszenie. Sądziłam, że tej średniej urody zwierzę po prostu nie występuje w basenie Morza Śródziemnego. Dotarłam jednak do raportu FAO, z którego wynika, że i owszem, od kilkunastu lat ryba coraz lepiej sobie poczyna w tym rejonie. Przypłynęła tu, przeprawiając się przez Kanał Sueski od strony Morza Czerwonego…

W prowincji Latakia u wybrzeży Morza Śródziemnego ta ryba to już prawdziwa plaga, a ostatnio doszło z jej powodu do masowych zatruć – zmarła m.in. cała czteroosobowa rodzina, wcześniej inna, siedmioosobowa. Arabskie media donoszą o przypadkach drętwienia języka i kończyn u osób, które zjadły mięso. W sumie zmarło 30 młodych osób – w ostatnią sobotę nie udało się uratować trzydziestokilkulatka, który z objawami zatrucia trafił najpierw do prywatnego szpitala.

Nieszczęśliwe wypadki nie wiążą się wcale z potrzebą odkrywania nowych smaków – wynikają z biedy. Ryba jest tutaj tania (nikt nie zawraca sobie głowy licencjami), w dodatku często sprzedawana w formie filetów – kupujący nie wie, co kupuje. To oczywiście głównie wina nieuczciwych sprzedawców, ale i rybaków, którzy ignorują zalecenia.

Bieda nie bierze się z sufitu, ale ze splotu okoliczności, z których wojna odgrywa decydującą rolę. Kraj jest zrujnowany, gospodarka ledwie zipie, a międzynarodowe sankcje dławią ją dodatkowo.

Zaledwie pół roku temu oenzetowska agencja OCHA opublikowała raport Światowego Programu Żywnościowego, z którego wynika, że ponad 9,3 mln Syryjczyków cierpi na głód. Przez ostatnie sześć miesięcy liczba ta wzrosła o 1,4 mln. To oczywiście także efekt koronawirusa i restrykcji, które wpływają na wzrost cen rozmaitych towarów, zwłaszcza jedzenia, nawet o 200 proc. W niektórych miejscach i o 5 tys. proc. wzrosły ceny płynów antyseptycznych czy maseczek ochronnych.

Ponad 80 proc. ludności żyje poniżej granicy ubóstwa, za mniej niż dolara dziennie. Wartość funta leci na łeb na szyję, rośnie bezrobocie (wynosi 50-80 proc.), kryzys dotknął wiele sektorów gospodarki: od małych biznesów przez hotele po turystykę. Rząd próbował jakoś pomóc, a to wprowadzając granty (o wartości 23-30 dol.) dla pracowników budżetówki, a to zmniejszając cła na towary, zwłaszcza żywność czy środki do walki z wirusem. A skutek jest paradoksalny: państwowa kasa się kurczy. Rząd oskarżany jest też o dyskryminację części regionów i wspieranie tych, które zamieszkują „swoi”, czyli alawici (głównie prowincja Latakia).

Wojna poczyniła spustoszenia w systemie ochrony zdrowia, co czkawką odbija się teraz. W kraju działa 64 proc. szpitali i 52 proc. przychodni w stosunku do sytuacji sprzed wojny, a co gorsza, ok. 70 proc. personelu medycznego opuściło kraj (dane WHO i UNHRC). System nie jest w stanie zapewnić pomocy chorym na covid, bo w całym kraju jest tylko 325 łóżek do intensywnej terapii podłączonych do respiratorów, a w niektórych regionach nie ma ich wcale.

Ale tak naprawdę nie ma niczego, łącznie z odpowiednią liczbą zestawów do testów. Oficjalnie odnotowano tu ok. 12 tys. zakażeń, zmarło ok. 780 osób. Trudno tym danym ufać. Na razie rząd prowadzi rozmowy z Rosjanami w sprawie szczepionki Sputnik V. Jak mówił w grudniu Faisal Mekdad, szef dyplomacji, Syryjczycy bardziej ufają rosyjskiemu preparatowi niż szczepionce Pfizera…