Jemen: rybacy na celowniku

„Helikopter był blisko, jakieś trzy metry nad nami. Powiedzieli, że mamy iść do przodu. Czterech albo pięciu poszło, reszta została niedaleko steru. Ja byłem pośrodku. Potem zaczęli strzelać z ciężkiej broni” – opowiada jeden z uratowanych.

Marynarka sił koalicyjnych pod wodzą Arabii Saudyjskiej, która próbuje pokonać szyickich bojowników w Jemenie od 2018 r., do dziś przeprowadziła co najmniej pięć ataków na rybackie kutry – ogłosiła organizacja Human Rights Watch (HRW). Zginęło co najmniej 47 rybaków, w tym siedmioro dzieci. Ponad sto osób trafiło do saudyjskich aresztów. Część z nich torturowano. W trzech przypadkach siły koalicji nie podjęły żadnej próby udzielenia rannym pomocy.

Nie jest to kompletny raport dokumentujący wszystkie ataki na łodzie, do jakich doszło od 2018 r. – wiadomo, że było ich więcej. Ile dokładnie, możemy się nie dowiedzieć, bo komunikacja na zachodnim wybrzeżu Jemenu jest słaba.

Zdaniem HRW to wszystko celowe ataki na cywilów i znaczące pogwałcenie prawa wojennego, a winni powinni odpowiedzieć za zbrodnie wojenne. Zwłaszcza że strzelano do ludzi machających białymi flagami i pozostawiano rozbitków na morzu, by utonęli. Żadna łódź nie stanowiła zagrożenia militarnego.

HRW przeprowadziła wywiady z ocalonymi i świadkami siedmiu takich tragedii. Okręty czy helikoptery, które brały udział w atakach, operowały z niewielkiej odległości, a więc było jasne, że mają do czynienia z cywilami, a nie uzbrojonymi napastnikami. Siły koalicji zatrzymały – najpewniej bezprawnie – co najmniej 115 rybaków, w tym troje dzieci, w aresztach w Arabii Saudyjskiej (na okres od 40 dni do ponad dwóch i pół roku!). Więzionym odmawiano kontaktu z rodzinami, prawnikiem czy przedstawicielami jemeńskiego rządu.

To niezwykle smutna i istotna odsłona tego krwawego konfliktu. Wiemy, że w Jemenie panuje głód; sprawa z rybakami ujawnia jeszcze inny aspekt wojny. Giną ludzie, którzy na morzu szukają pożywienia – co dotyka i rybaków, i ich rodziny. Ataki odstraszają też innych rybaków. Boją się wypływać.

Ci, którzy dopuszczają się ataków, są bezkarni. Powstał wprawdzie specjalny zespół do zbadania tych incydentów, ale nie dopatrzono się naruszeń prawa. Rybacy i ich krewni, z którymi rozmawiali przedstawiciele HRW, twierdzą, że nie kontaktowali się z nimi żadni saudyjscy urzędnicy. Raz Saudyjczycy wsparli finansowo i materialnie rodziny rybaków, którzy zostali zabici (26,6 tys. dol. plus łódź), a w przypadku innej sprawy – uwolnienia z aresztu członków załogi – wypłacono odszkodowanie.

Najbardziej przejmujące są relacje ocalonych. To zapis bezsilności. Ktoś opowiada, jak żołnierze na pontonie polowali na rybaków w wodzie. Działo się to 21 sierpnia 2018 r. u wybrzeży Erytrei. Siedmiu z 19 rybaków zginęło, 12 zostało rannych. „Jest ranny. Zabij go! Zabij!” – krzyczano. Ranny próbował się ratować, przekonując, że „jest takim samym muzułmaninem” jak ci, którzy go atakują. Dopiero gdy zaczął recytować szahadę, żołnierze wciągnęli go na ponton. 12 uratowanych przetransportowano na oznaczony saudyjskimi flagami okręt, kapitana mocno pobito, a pozostałych odstawiono do aresztu. Trzy osoby doznały dużych poparzeń, ale przez sześć dni nie otrzymały pomocy, a pilnujący ich strażnicy zatykali nocy, bo przeszkadzał im zapach z ran.

W raporcie pojawiają się też zeznania świadczące o torturach, jak bicie kablem do utraty przytomności. Więzionych zmuszano, by przyznali, że są Huti. Ośmiu rybaków po trzech miesiącach zostało przewiezionych do centrum deportacyjnego, stamtąd odstawiono ich na granicę z Jemenem, wręczono im 5 tys. saudyjskich riali (ok. 1,3 tys. dol.) „od króla Salmana” i zabroniono mówić, co się zdarzyło. Kolejnego rybaka zwolniono po niespełna miesiącu, a los trzech pozostałych, w tym kapitana, nadal jest nieznany.

Relacje są bardzo podobne, we wszystkich powtarza się wątek oddzielania kapitanów od pozostałych członków załogi. Wszystkich zmuszano, by przyznali, że należą do szyickich bojówek.

Bezsprzecznie monitorowanie takich sytuacji jest niezwykle istotne. Daje nadzieje ofiarom i ich rodzinom, że ich głos kiedyś zostanie wysłuchany, a zło, które im wyrządzono, nie zostanie zapomniane. Ale czy tak będzie? Taki raport powinien stać się podstawą do wszczęcia śledztwa przez Międzynarodowy Trybunał Karny zajmujący się m.in. osądzaniem zbrodni wojennych. Problem w tym, że ani Jemen, ani Arabia Saudyjska nie są stronami MTK, a Rada Bezpieczeństwa może zablokować każdą próbę pociągnięcia winnych do odpowiedzialności.

Nie na takie rzeczy USA przymykały oczy, dbając o poprawne relacje z Saudami czy innymi głowami państw na Bliskim Wschodzie. To samo dotyczy Hutich, którzy mogą prawdopodobnie liczyć na parasol ochronny od innych członków Rady Bezpieczeństwa. To, co powinno służyć poprawie bezpieczeństwa i międzynarodowej sprawiedliwości, coraz bardziej przypomina ich karykaturę.