Izrael atakuje Iran w Syrii
To nie pierwszy atak izraelskiej armii, więc dlaczego teraz jest o nim tak głośno?
„Rozpoczęliśmy uderzenia na cele irańskich brygad Al-Kuds. Ostrzegamy syryjskie siły zbrojne przed próbą działania na szkodę sił izraelskich lub izraelskiego terytorium” – ogłosiła w nocy z niedzieli na poniedziałek izraelska armia. Atak na elitarne jednostki irańskiej Gwardii Rewolucyjnej miał być odpowiedzią na wcześniejsze odpalenie z terytorium Syrii rakiety w kierunku Wzgórz Golan. Rakieta została przechwycona przez izraelską tarczę, ale dla bezpieczeństwa zamknięto izraelski kurort narciarski na górze Hermon. Izraelska armia poinformowała, że zaatakowała składy broni, cele wojskowe przy lotnisku w Damaszku, cele irańskiego wywiadu oraz irański obóz szkoleniowy. Izrael oświadczył również, że wbrew ostrzeżeniom Syria odpaliła własne rakiety, co spowodowało uderzenie w syryjską obronę przeciwlotniczą. Rosjanie twierdzą z kolei, że armii syryjskiej udało się przechwycić lub zniszczyć ok. 30 pocisków i bomb. Są ofiary śmiertelne (mowa o co najmniej czterech żołnierzach i sześciu rannych).
„Uznajemy, że reżim syryjski jest odpowiedzialny za wszystko, co dzieje się w Syrii i ostrzegamy ich przed atakowaniem Izraela lub pozwoleniem innym na celowanie Izraela z ich ziemi. Jesteśmy przygotowani na wszystkie scenariusze i będziemy nadal działać w razie potrzeby, aby bronić izraelskich cywili” – ogłosiła armia na Twitterze. Izrael daje jasny sygnał, żeby lepiej z nim nie zadzierać.
Sprawa może wymknąć się z pod kontroli, bo zwierzchnik irańskich sił powietrznych gen. Aziz Nasirzadeh ogłosił, że Iran jest gotów na „decydującą wojnę, która doprowadzi do zniknięcia Izraela”. „Nasze siły zbrojne są przygotowane na dzień, w którym Izrael zostanie zniszczony” – zapowiada generał. Prężenie muskułów czy realna groźba? Oby to pierwsze, choć obawy co do eskalacji sytuacji istnieją. Na razie wcześniejsze potyczki nie doprowadziły do wybuchu konfliktu na dużą skalę, ale Izraelowi kończy się cierpliwość i nie chce tolerować coraz wyraźniejszej obecności szyickiego Iranu w Syrii. Ryzyko, że taki konflikt rozlałby się na inne kraje, jest wysokie, gdyż ajatollahowie umacniają swoje wpływy nie tylko w Syrii, ale również w Libanie czy Iraku.
Izrael przeprowadził już kilkaset ataków na cele irańskie w Syrii, uderzał też w konwoje z bronią dla Hezbollahu. Tyle że do tej pory robił to po cichu i nie ogłaszał w trakcie ataku wszem i wobec, że właśnie w tej chwili uderzyliśmy na pozycje wroga. Dlaczego więc teraz Izrael działa z otwartą przyłbicą? Odpowiedź jest banalnie prosta: wybory. Benjamin Netanjahu bardzo chce je wygrać i wie, że nic nie mobilizuje elektoratu tak mocno, jak poczucie zagrożenia, na które on – jako strongman izraelskiej polityki – odpowiada zdecydowanie, bez wahania. Nie jest przypadkiem, że w zeszłym tygodniu ujawnił, że w ostatnich latach Izrael przeprowadził setki ataków, które miały na celu zredukowanie sił Iranu i Hezbollahu. Kilka tygodni temu izraelska armia z kolei wykryła i zniszczyła libańskie tunele biegnące pod granicą z Izraelem. Nawet jeśli to tylko zbieranie przedwyborczych punktów, główny przekaz jest jasny: zawsze jesteśmy gotowi na wojnę.
Oby do niej nie doszło.
Komentarze
Izraelowi „wolno więcej”?
Atakowanie przeciwników bez wypowiedzenia wojny, dla kilku krajów jest normą akceptowalną.
Tzw. „cały cywilizowany swiat”, nie kiwnie palcem w bucie, pod warunkiem że sprawcami jest Izrael, USA, Francja, czy GB.
Bezprzykładne akty agresji i gwałcenie prawa międzynarodowego, to domena Rosji, Chin, Iranu- przynajmniej media zachodnie tak podają.
W miarę nabywania doświadczenia przez obsługi syryjskich instalacji p-lot, sytuacja się unormuje.
Niewykluczone, że otrzeźwienie przyjdzie dopiero po utracie kilku samolotów.
Gorsze byłyby wyrzutnie pocisków rakietowych, rozmieszczone na terenie Izraela.
Ich uruchomienie spowodowałoby odwet adekwatny do zagrożenia.
Oko za oko…..
do @wiesiek59:
Pomijając wszelkie inne aspekty, po prostu ew. ataki na Izrael nawet jeśli miały miejsce są kompletnie bezskuteczne, bo mają tam jak na razie najskuteczniejszy ze sprawdzonych w działaniu system obrony, więc kto i po co miałby się narażać na śmieszność ogłaszając symetryczne wobec Izraela ale kompletnie nieudanie działania? Poza tym jawna i sprawdzona skuteczność izraelskiego systemu obrony jest z kolei dokładnym przeciwieństwem komunikatów rosyjskich (z Izraela nie piszą obcokrajowcy) z Syrii o rzekomym przechwyceniu ileś tam czegoś tam przez kogoś tam. Taka sama propaganda jak w radio Erewań: nie wołgi a rowery i nie rozdają a kradną. Nic się nie unormuje, bo sławetne rosyjskie systemy w Syrii ani nie są tymi najnowocześniejszymi z będących w Rosji posiadaniu, ani nie pojechały tam nikogo uczyć. Nie miejsce tu na techniczne detale i dywagacje, odsyłam do łatwo dostępnej wiedzy źródłowej w portalach fachowych. No niestety tak się porobiło, że stopień przewagi technicznej i technologicznej po stronie izraelskiej pozwala im na podobne buńczuczne komunikaty na dowolnie wybraną okazję. Przepraszam, że zapytam , a kto więcej niż kiwnął palcem na Rosję w kwestii Krymu?
Rachunek za tę „przedwyborczą kampanię” Izraela zapłacą mieszkający w Europie Żydzi.
wiesiek 59@
Izraelowi „wolno więcej”?
Atakowanie przeciwników bez wypowiedzenia wojny, dla kilku krajów jest normą akceptowalną.
poniewaz tunele pod granica sa do pokojowego przechowywania kartofli halal. I Israël oglasza co dwa dni tak jak Hamas czy Hesbollah za jego celem jest zniszczenie Iranu, Syrii Gazy . 50 lat temu w krajach arabskich bylo ok 990 000 zydow. Zostalo troche w Maroku i kilka w Djerba. niedawno odkryto jedna Zydowke w iraku i ok 50 ciu w Jemenie. Moze jeszcze zyja. W Israelu jest ok 1.5 mln arabow , maja izraelski paszport, swoje uniwersytety, swoich deputowanych w swojej partii;
W Gazie w 1949 roku bylo ok 180 000 arabow. Jest prawie 2 mln dzieki ludobojstwu israela: zlikwidowanie zgonow kobiet po porodzie, zgonow noworodkow /oba na poziomie europejskim/, itp. Zanim napiszesz , pomysl. Izrael walczy o przezycie. Pozostali walcza aby go zniszczyc. Co nie oznacza ze wszystko co robi izrael mi sie podoba. Shalom
https://nationalinterest.org/feature/uae-will-triumph-over-iran-next-middle-eastern-war-41937
======
Racjonalne spojrzenie.
Janekkowalsky@
To po prostu nieuczciwe, to co piszesz. porownac Zydow w gatcie do Arabow w Gaza?!?! O ile pamietam zydzi nie strzelali rakietami do niemieckich rolnikow mieszkajacych na Pradze. A Hamas to Judenrat robiacy liste do wywozki do gazu. ? Przeczytaj Amos Oz. Wspanialy opis pierwszych lat Israela. Gdyby Haganah przegral to po zydach israelskich bylyby jedynie symboliczne groby gdzies w Europie. Obesnosc zydowska zawsze byla w Palestynie i w jerosolimie. . Mordowano ich , przeganiano, deportowano a oni zawsze wracaliu „do siebie”? bo sa u siebie. „Jeruzalem, jezeli cie zapomne niech moja prawa reka uschnie , niech jezyk przyklei sie do podniebienia.” powtarzali przez 2000 lat. Empatia nie powinna zastepowac rozumu. Oczywiscie bedziesz mowil o mordzie na mieszkancach palestynskiej wsi przez Irgun czy Stern/chyba/, te tragedie byly wszedzie. Zydzi walczyli o przezycie. Et voilà mon ami.
scrambler
21 stycznia o godz. 15:39
Znasz zapewne pojęcie „przeciążenie systemu”.
Każda rakieta żelaznej kopuły, to koszt 200 000$.
Rakieta Hamasu, czy Hezbollahu, to kilkadzesiąt, kilkaset $.
Zapewne jest kilkaset, które kosztują więcej i są znacznie bardziej niszczycielskie.
Ktoś je będzie w stanie zidentyfikować?
Jakie są koszty takiej masywnej obrony?
Ilość tych rakietek, szacuje się na co najmniej 100 000…..
W końcu, jest sporo rur kanalizacyjnych, cukru i saletry, by coś takiego wyprodukować.
System radarowy nie rozróżni.
ahasverus
21 stycznia o godz. 16:34
Izrael likwiduje przeciwników wszędzie, w każdej jurysdykcji.
Począwszy od dawnych SS manów, skończywszy na irańskich atomistach.
Nie jest moim zdaniem istotne, co było pierwsze jajo czy kura.
Ważna jest bezwzględna, nie licząca się z nikim i niczym, realizacja własnych celów.
Wbrew wszelkim idealistycznym i wydumanym standardom.
JohnKowalsky
21 stycznia o godz. 21:45
Zawsze mogą DOKUPIĆ…..
Przy okazji, nająć kilkaset tysięcy „fachowców” zdemobilizowanych z zachodnich armii.
I sporo mięsa armatniego z krajów latynowskich czy azjatyckich.
Tak sęto obecnie odbywa.
Te proxy war….
@ scrambler,
Z cala pewnoscia jakosciowo Izrael ma przewage. Niemniej doswiadczenia 1973 roku pokazuje, ze I to moze sie zmienic. Natomiast fakt, ze Izrael nie jest bezposrednio atakowany wynika raczej z racji aktywnego poparcia ze strony USA ( przede wszystkim) I reszty swiata zachodniego. Bez tego Izrael bylby atakowany bezposrednio I czesto.
@ ahasverus,
Mysle, ze probuje Pan przedstawiac alternatywna historie. Zas z faktu, ze w jakims kraju byla czy tez jest spolecznosc zydowska niewiele wynika. Poza Izraelem w Iranie zamieszkuje najwieksza spolecznosc zydowska w regionie , majaca konstytucyjne gwarancje , jak I przedstawiciela w parlamenice. Nie przeszkadza to jednak antyiranskim dzialaniom I antyiranskiej propagandzie. Duzo sie mowi o zagrozeniu ze strony Iranu. Biorac pod uwage, ze wojskowy budzet tego kraju jest +- 3 mniejszy niz Arabii Saudyjskiej I rowniez mniejszy niz budzet Izraela mozna zastanowic sie nad wiarygodnoscia tych oskarzen.
Pozdrawiam
2019-01-21 14:27
gruby
polish_wealth napisał:
„Po jaką cholerę żydom wzgórza Gholan? Co tam jest takiego?”
To jest jedyne źródło słodkiej wody dla całej Palestyny. W 1964 roku Izrael planował nawodnienie swoich równin wodą z rzeki Jordan. W odpowiedzi Arabowie zmontowali koalicję i zaczęli swoje importowane z ZSRR czołgi przemieszczać ku granicy (nikt nie lubi jak mu sąsiad z granicznej rzeki wodę zaiwania, szczególnie mieszkańcy pustyni reagują cokolwiek nerwowo). Izrael w odpowiedzi na koncentrację wojsk u swoich granic zniszczył Arabom ich armię przygotowującą się do inwazji Izraela w wojnie sześciodniowej, tak prewencyjnie, zanim sam został wymazany z mapy. Przy okazji zajął wzgórza Golan czym uniemożliwił Arabom gospodarcze stanięcie na nogi (kto ma wodę ten ma żywność, kto ma żywność ten ma populację, kto ma populację ten ma wojnę w połowie wygraną). Kto kontroluje wzgórza Golan ten kontroluje cały region: Palestynę, Jordanię, Syrię i Liban. Chwilowo Izrael się rozwija bo jest nawodniony, tyle że zielone pola Izraela są zielone wodą zaiwanioną Arabom. Jasne że religia też gra w tym konflikcie swoją rolę ale pod płaszczykiem religii interesy mieszkańców Bliskiego Wschodu są całkiem konkretne: kto obmywa się do modlitwy piaskiem a kto obmywa się w basenie. Z tego powodu kiedy Martin Schulz w Knessecie poruszył ten temat (w Izraelu żyd zużywa średnio 75 litrów wody dziennie, arab 15) został prawie zlinczowany.
===========
Głos z innego forum, ale chyba bardzo sensowny wątek, wyjaśniający wiele.
do @wiesiek59 @vandermerve @JohnKowalsky
Kompletnie nie zależy mi na wartościowaniu poczynań stron konfliktu. Chciałem tylko zwrócić uwagę na techniczne uwarunkowania. Proszę nie sądzić, że Izrael jet na tyle rozrzutny, żeby strzelać sobie fajerwerki choćby nawet a’ 200 tys USD/ szt (ale obecnie raczej mniej niż 100 tys.USD / szt) do celów wielkości dużego ptaka. To nie tak działa, środki są proporcjonalne, głównie w kwestii skali potencjalnego zagrożenia przez nadlatujący pocisk/ obiekt. Są na tyle dobre, żeby najniższe ich „piętro” zostało kupione przez Pentagon na potrzeby armii USA. Wystarczająca rekomendacja, a po szczegóły odsyłam tam, gdzie poprzednio.Na marginesie: nasze Gromy też trafiły do armii USA, tyle że kilkadziesiąt sztuk na tzw. testy czyli jakby do skopiowania. Rzeczywiście większemu dużo więcej wolno.
Reasumując: stworzony przez Izrael system jest wielowarstwowy i sieciocentryczny z nowoczesnym rozpoznaniem, stąd nie mają problemu (w przeciwieństwie np do systemów rosyjskich w Syrii) przede wszystkim z różnicowaniem potencjalnego nawet małego celu od ptaków.
Nie potrafię się odnieść do jakichkolwiek porównań historycznych. Moim zdaniem są w co najmniej jednym zasadniczym składniku nieadekwatne. Jest nim postęp technologiczny, który z nowych możliwości czyni element kompletnie nieprzystający do porównań tamtych sytuacji i czasów. Daleki tez byłbym od przepowiedni i mniemanologii stosowanej w stylu żartobliwie zdefiniowanym „żeby kózka kwiecień plecień to by ślimak kij ci w oko”. Nadal aktualne homo homini lupus est…
@ scrambler,
Wszystko, co Pan napisal moze jest prawda. Co nie zmienia faktu, ze bez oslony politycznej ze strony USA Izrael nie mialby wolnej reki w dzialaniach. Patrzac na konflikt, czy wiele konfliktow jednoczesnie na Bliskim Wschodzie, wyraznie widac, ze poszczegolne strony jednak czesto dzialaja ze spora doza ostroznosci. Przyczyny tego sa roznorodne i niekoniecznie militarne. W ostatecznym rozrachunku same dzialania militarne niewiele sa warte jesli nie towarzyszym im mysl polityczna. W swietle tego nalezy sie zastanowic na ile skuteczne sa dzialania Izraela jesli po latach bombardowan i najazdu sasiednich terytoriow kraj w dalszym ciagu zyje na „wojennej stopie”. Warto zapoznac sie z ksiazka „Defending the Holy Land. A Critical Analysis of Israel’s Security & Foreign Policy.” Autorem jest izraelski prof. Zeev Maoz. Rzecz wydana kilka lat temu ( pierwsze wydanie w 2009 roku) lecz nic nie stracila na aktualnosci. Do rozwazenia nastepujacy cytat:”Nor was it able to convert its military victories into a political victory at the negotiationg table.”
Jednoczesnie nalezy sobie uzmyslowic ze:”..data set suggests that there was only one year out of fifty-six years of history in which Israel did not engage in acts involving threats, display or limited use of force with its neighbors.”
Pozdrawiam
do @JohnKowalsky
Nie wiem, co przemawia przeciwko Izraelowi. Jakoś nie widzę żadnej np dla USA realnej alternatywy wartownika pilnującego pośrednio czy bez- ale amerykańskich interesów w regionie. Za co innego tak sowicie ich wspierają? Biznes polityczno-gospodarczy jakich wiele.
A co do Chin to te „najbliższe dekady jak nie wieki”….
pozwolę sobie przeszkodzić nieco w tym zło?- wieszczeniu. W całości cytuję wypowiedź fachowca:
„Parę liczb, dla zobrazowania rzeczywistości: 1. Ciężkie lotniskowce atomowe: USA 11, Chiny 0 (zdolność Chin do budowy takich jednostek też zero). 2. Lekkie lotniskowce konwencjonalne: USA 9 w służbie + 10 w planach/budowie, Chiny 1 szkolny, 1 w próbach, 2 w budowie. 3. Krążowniki rakietowe z systemem AEGIS: 22 w służbie, Chiny 0. 4. Niszczyciele rakietowe z systemem AEGIS: 65 w służbie + 14 w planach/budowie, Chiny 11 w służbie, 3 w próbach, 14 w planach/budowie (odrębną kwestią jest, czy i na jakim poziomie chiński odpowiednik systemu AEGIS w ogóle działa, bo np. chińskie rakiety okrętowe wszystkich typów są nieporozumieniem na tle amerykańskich). 5. Duże okręty desantowe: USA 22 w służbie + 2 w planach/budowie, Chiny 6 w służbie + 2 planach/budowie. 6. Strategiczne atomowe okręty podwodne: USA 18 w służbie (14×24 ośmiogłowicowe pociski Trident II, razem 2.688 głowic + 4×154 pociski Cruise), Chiny 4 w służbie (4×12 jednogłowicowych pocisków JL-2, razem 48 głowic, okręty-nosiciele są bardzo głośne). 7. Uderzeniowe atomowe okręty podwodne: USA 53 w służbie + 33 w planach/budowie, Chiny 6 w służbie + brak informacji o okrętach w planach/budowie. Innymi słowy, w podstawowych klasach okrętów ilościowa i jakościowa przewaga USA nad Chinami jest miażdżąca – samych uderzeniowych atomowych okrętów podwodnych, dla chińskiej marynarki praktycznie niewykrywalnych, Amerykanie mają dwa razy więcej, niż Chińczycy wszystkich dużych okrętów razem – i na żadne prześcignięcie US Navy przez flotę Chin się nie zanosi. ” Podobna jest sytuacja ogólna, niewątpliwie czynione są niewyobrażalne postępy, ale te jaskółki dopiero może zapowiadają jakąś wiosnę. Jeżeli natomiast rozmawiamy o kulturze – ewidentny ewolucyjny powrót do zasad konfucjanizmu, nie powinniśmy się sugerować zewnętrzną symboliką czy oficjalną retoryką polityczną, te są głównie na użytek wewnętrzny oraz w/w marketingu policzno-biznesowego. Racjonalnie obrana bezalternatywna i żmudna droga ewolucji w realiach współczesnego świata wzajemnych na się pohukiwań i kopania się po kostkach, zblazowanych i spętanych klinczem arsenałów jądrowych tzw. hegemonów. Czytał ktoś instrukcje obsługi tego świata?
do @ vander
Jak w poprzednim wpisie: szukamy polityki na siłę w miejscach, które są elementami uprawiania i zwarć międzynarodowego biznesu. Nie widać w tym żadnej dalekosiężnej strategii (vide Chiny), co najwyżej jest jakaś doraźna w sumie taktyka zachowania pozycji albo już tylko twarzy. Jeżeli natomiast zdefiniujemy działania Izraela ogólnie jako strategię przetrwania, to dlaczego mamy nazywać to lub mieszać z polityką? Zdaję sobie sprawę z herezji takiego uproszczenia, ale oddzielmy ordynarny choć ubrany w politycznie inkrustowane sformułowania gospodarczy biznes. Wolałbym zostać przy niemal całkowicie już zdezaktualizowanej użytkowej funkcji rozwiązywania problemów społecznych, której właśnie polityka miała służyć.
@ scrambler,
„..to dlaczego mamy nazywać to lub mieszać z polityką?”
Strategia przetrwania nie istnieje w prozni. A poza tym wlasno chodzi o to by jednak nie bylo strategi przetrwania i pemanentnego konfliktu lecz polityczna umowa. To wyraznie widac w przytoczonych cytatach. Militarne zwyciestwo winno byc rowniez zwyciestwem politycznym. Bez tego jest co jest czyli niekonczacy sie konflikt. Poza tym, nie jestem przekonany czy dzisiaj Izrael potrzebuje startegii przetrwania. Mam watpliwosci czy dzialania wobec ludnosci Gazy i Zachodniego Brzegu sa czescia tej strategii czy tez startegia ekspansji i aneksji za wszelka cene. Jak to w zyciu bywa ostateczna cene przyjdzie kiedys zaplacic – niekonecznie w kategoeriach militarnych.
Pisze Pan, ze szukamy polityki na sile. Nie, niczego nie szukamy, gdyz dzialania militarne sa czescia polityki. Problem zaczyna sie, gdy polityka zostaje zmilitaryzowana, jak to ma miejsce w Izraelu czy w obecnie w Stanach Zjednoczonych, gdyz dzialania militarne lub ich grozba sa punktem wyjscia i podporzadkowuja lub calkiem eliminuja dzialania dyplomatyczne bedace podstawa polityki.
Pozdrawiam
@ scrambler,
Komentarz do Pana komentarza do John Kowalsky,
W okresie zimnej wojny ktos porownal wyscig zbrojen do dwoch chlopcow wzajemnie ogladajcych meskosc w kacie podworka. Wylicza Pan militarne dysproporcje choc nieiwele z tego wynika na przyszlosc. Historia jest usiana przykladami mocarstw ponoszacych kleski choc na papierze przeciwnik nie mial absolutnie szans. Tak dla przypomnienia. Mao uwazal, ze Chiny stac na strate 500 mln ludzi. To jest wiecej niz populacja USA czy UE. W Wietnamie wojskowi amerykanscy polegali na „body count” jako parametrze okreslajacym „odleglosc od zwyciestwa”. Nic z tego nie wyszlo, Wietnam byl gotow poniesc wieksze straty niz strona amerykanska i rzecz zakonczyla sie przegrana jednego z owczesnych mocarstw.
Pozdrawiam
do @ JohnKowalsky & @vander
Czytam ze zrozumieniem. Panowie znacie instrukcję obsługi świata i jego harmonogram. A ja tylko wiejski głupek… Wie co Panowie? Żadnej przyszłej „wielkiej” czy każdej innej wojny nie będzie z tej prozaicznej przyczyny, że byłaby na pewno ostatnią, a to się póki co nikomu z tych, którzy mogliby ją zainicjować zwyczajnie nie opłaca. Pogadać, postraszyć to i owszem, bez tego nie dało by rady handlować np bronią,ale tą tylko, która jest na sprzedaż. To bardzo intratny interes, o ile jest wystarczająco liczne grono wystraszonych. Dlaczego @vander zakłada Pan, że „Chiny stać na stratę 500 mln ludzi” autorstwa Moa nadal obowiązuje? Naprawdę, proszę nie relatywizować historii przez pokazywanie jej w jednostronnym świetle. Np. USA w Wietnamie nie walczyły tylko z Wietnamem, a o wojnę „na eksport” nikt Smitha czy innego Nolana o zdanie nie pytał. Zakładacie Panowie, że nikt niczego się na doświadczeniach nie nauczył?
Powyższa konwersacja jest ciekawsza niż artykuł, którego dotyczy.
Wojna już się toczy…..
Tyle że ma wymiar ekonomiczny i propagandowy, z niewielkim komponentem militarnym.
Przynajmniej, jak na razie.
Wyliczanie przewag armii, floty i lotnictwa, jest bezcelowe, z jednego powodu.
Nie bierzecie panowie pod uwagę obszaru działania.
Ten USA jest globalny, stąd wielkie rozproszenie sił, i szybkie zużywanie się sprzętu.
Militarna inwazja na państwa o wielkości kontynentów, nie wchodzi w grę.
Można co najwyżej próbować wywołać wewnętrzne napięcia, blokować szlaki handlowe- i to tylko morskie, uniemozliwiać dostęp do rynków surowcowych i zbytu.
Sankcje handlowe na Iran, Chiny, Rosję, jednocześnie?
Zdławienie ich rozwoju?
To nie te czasy……
Dominacja zachodu potrwa jeszcze jakiś czas.
Wyscig technologiczny będzie jeszcze trwał.
Tylko że co roku, 100 000 chińskich studentów kończy zachodnie uczelnie, i z zachodnią wiedzą wraca do kraju.
Strzelę, że połowa nowych patentów powstaje dzięki pracy chińskich inżynierów w zachodnich laboratoriach i działach B&R.
Pamiętam lata 70′ i „Japońską tandetę”…..
Grundig i Telefunken, to było to!!!
Gdzie są teraz te firmy?
Obecnie z rynku wypierane są japońskie i koreańskie, przez chińskie.
Taka kolej rzeczy jest……
Wojna już się toczy…..
Tyle że ma wymiar ekonomiczny i propagandowy, z niewielkim komponentem militarnym.
Przynajmniej, jak na razie.
Wyliczanie przewag armii, floty i lotnictwa, jest bezcelowe, z jednego powodu.
Nie bierzecie panowie pod uwagę obszaru działania.
Ten USA jest globalny, stąd wielkie rozproszenie sił, i szybkie zużywanie się sprzętu.
Militarna inwazja na państwa o wielkości kontynentów, nie wchodzi w grę.
Można co najwyżej próbować wywołać wewnętrzne napięcia, blokować szlaki handlowe- i to tylko morskie, uniemozliwiać dostęp do rynków surowcowych i zbytu.
Sankcje handlowe na Iran, Chiny, Rosję, jednocześnie?
Zdławienie ich rozwoju?
To nie te czasy……
Obserwatorów zastanawia również komunikat o strącaniu jedynie bomb i rakiet, a nie izraelskich samolotów. Jest to niewątpliwie ważny sygnał dla Rosjan, że ich systemy są jak na razie jedynie w stanie reagować na samo zagrożenia, a nie likwidować jego źródło. Być może zmieni to dopiero włączenie do działań bojowych zestawów S-300 i S-400. Wtedy jednak dojdzie do bezpośredniej konfrontacji rosyjskich i izraelskich żołnierzy. A tego nie chcą: ani władze w Izraelu, ani w Rosji.
https://www.defence24.pl/syria-pogrom-pancyrow-przy-bezczynnosci-baterii-s-300-i-s-400
==========
Skomplikowana jest ta gra, kto, z kim, na jakich warunkach….
scrambler
22 stycznia o godz. 14:36
Jak bardzo rozproszone po globie, są siły amerykańskie?
Jak bardzo niepopularne są kolejne awantury?
Ile milionów ludzi potrzeba by dla okupacji dużego kraju- wielkości Chin?
Poza podgryzaniem ekonomicznym, niewiele da się zrobić.
https://www.defence24.pl/morski-wyscig-zbrojen-na-dalekim-wschodzie-chinczycy-przescigna-us-navy-analiza
Problem w tym, ze ultra-ortodoksyjni Zydzi niewiele roznia sie od islamistow z Arabii Saudyjskiej. To ludzie o nastawieniu rasistowskim i ksenofobicznym, nienawidzacy homoseksualistow, do tego uwazajacy kobiety za cos wyraznie gorszego!
do @wiesiek59
czyli jak Pan był łaskaw zauważyć, jest coś na rzeczy… o tych przewagach nad rosyjskim uzbrojeniem tez należy raczej z przymrużeniem oka, bo z dawno już zamieszczonych na powszechnie znanej YOUrurze materiałów niezbicie wynika, że Rosja wysłała do Syrii wcale nie najnowszy sprzęt ale zapewne wystarczający im na skuteczną realizację niemilitarnych celów eskapady. Przywołanych samolotów raczej nie mają nawet czym „zobaczyć” (upraszczając – są one zbyt daleko podczas wykonywania zadań) , o werbalnych głównie zaletach pozostałości napisałem wcześniej. Zdecydowanie wszystkim stronom zależy na uniknięciu bezpośredniej konfrontacji. I zajęciu jak najlepszej w swoim rozumieniu pozycji na szachownicy. A poza tym wszystkie te pukawki, latadła i elektronikę trzeba gdzieś sprawdzić w „praktyce”, najlepiej gdzieś z dala od domu w miejscu na tyle odosobnionym, żeby jedynym praktycznie ale wcale niemiarodajnym źródłem informacji były wzajemne komunikaty stron konfliktu. Przekaz totalnie sterowany.
W zlinkowanym felietonie o wyścigu zbrojeń na Pacyfiku autor pojechał ciut po bandzie bo: 1 .jaki to jest wyścig zbrojeń skoro Chiny dopiero budują swoje siły, w dodatku we wcale nie ekspresowym tempie. Jak czegoś mieli zero a teraz mają dwie sztuki to oczywiście przyrost jest o 200%. 2. Budowa nowoczesnej strategicznej jednostki typu lotniskowiec czy łódź podwodna to kilka lat, prognozy o szybkim osiągnięciu choćby porównywalnego z amerykańskim potencjału autor wyssał z palca opierając je na zastoju(?) i problemach budżetowych w USA. W Chinach boom gospodarczy też nie będzie trwał wiecznie, sytuacja już się zmienia. Nasuwa mi się tutaj analogia pomiędzy anegdotyczną sytuacją z lat 80 , o której opowiadał Z.Brzeziński: w rozmowach z Deng Xiaoping podczas jego pierwszej wizyty w USA w 79(?) r poruszano kwestię większej swobody dla obywateli ChRL (paszporty, wyjazdy zagr. etc). Deng miał odpowiedzieć, że nie widzi problemu, ale nie jest pewien, czy USA chciałyby przyjąć od jutra np ze 30 mln gości z Chin w Kaliforni. Współcześnie z kolei amerykanie mogą zapytać, czy lub ew. kiedy mieliby zwrócić Chinom dług wysyłając w walizkach odpowiednią kwotę świeżo wydrukowanych dolarów.
do @ Aspiryna
do czego ten komentarz? Dla kogo to jest problem? Wypadałoby podać, że tych „ultrasów” mieszka w Izraelu mniej niż 1 mln, czyli mniej niż 1/8 ludności i nie jest to społeczność jednolita tak w obyczajach jak i w poglądach, zaawansowaniu swojej ortodoksyjności. Poza tym do 2014 r unikali służby wojskowej. To raczej bardziej tacy amerykańscy Amisze, żyją z wyboru poza cywilizacją i w innym wymiarze kulturowym. A Pan pisze komunikat w stylu paska z DTV.
do @JohnKowalsky
Serdeczne dzięki za ekonomiczną ewangelizację. U mnie na wsi czasem tylko jest internet, to wie Pan… od 30 lat muszę czytać, więc już przywykłem. Komentując Pańskie odkrycie w kwestii spłacania długów poprzestanę na uzupełnieniu wywodu skrótem myślowym: zatem USA spokojnie dadzą radę bez Chin ale odwrotnie to raczej będzie kiepsko.
Pisze Pan możliwe scenariusze przyszłych wojen w oparciu o scenopis tych, które się już odbyły. Poza tym mocno Pan przecenia nie tylko aktualne ale i przyszłe możliwości człowieka: te wywoływanie trzęsień ziemi, fal tsunami etc… Wie Pan chociaż jaka byłaby do tego potrzebna energia i dlaczego nawet największe wybuchy jądrowe nie przyniosłyby oczekiwanego skutku? W latach 60-tych ub wieku wiele pisano np o perspektywach lotów galaktycznych. Planowane są jakieś?
Na koniec mam do Pana prośbę: da Pan już sobie na wstrzymanie z tymi rynsztokowymi porównaniami typu SScośtam, dobrze? Wie Pan , może jestem przeczulony, ale w rodzinie, której kilku członków straciło życie na Pawiaku i w obozach podobne teksty budzą – kulturalnie to nazywając – niesmak. Z góry dziękuję.
JohnKowalsky
A może Rosjanie NIE chcą na razie strącać izraelskich samolotów?
Pana pytanie można zastąpić innym pytaniem : Czy przy pomocy swoich systemów S300 są w stanie, potrafią zestrzelić izraelskie samoloty ? Może izraelskie samoloty dysponują takimi środkami obrony że potrafią unikać rakiety tego systemu.
scrambler
22 stycznia o godz. 17:55
Mozna używać różnych broni.
Klasycznego uzbrojenia, broni finansowej, ekonomicznej, powiązań gospodarczych, transportowych.
Preferowanie nagiej siły zbrojnej, zaczyna być passe…..
Ludzie przestają to kupować.
A i utrzymywanie sił zbrojnych na monstrualnym poziomie, przestaje się kalkulować ze względu na unikanie podatków przez korporacje, w których interesie prowadzi się te awantury.
Coś raczy blokować mi komentarze….
Pani Zagner
To bardzo dokładny i wyjaśniający tekst. Ze swoej strony pozwolę sobie dodać jeszcze kilka szczegółów:
Jak wiadomo od niedawna oficjalnie (ta żelazna kupka) Izrael finansował islamskich bojowników dostarczając tysiące ton broni i zaopatrzenia. Ale to jeszcze mało. Istniała cicha umowa, że w razie potrzeby bojownicy wystrzeliwali pocisk cza rakietę w określony obszar (żeby nie zrobić kuku) Izraela i wtedy w samoobronie nadlatywały samoloty izraelskie i rzucały tysiące bomb, którymi teraz Izrael się tak chwali.
Dzisiaj wojna na południu się skończyła i niby dlaczego brygady al Qud miałyby tam używać rakiet? Celu żadnego w tym nie widać. Ale może to czekający w norach na wypłaty islamiści zużywają na zamówienie resztki izraelskich rakiet. Stąd dziwnym trafem tak łatwo je zestrzelić. Swoje i w zadanym sektorze, łatwe cele.
I dalej! Niby S-300 niegotowe ale i tak dzielni piloci wolą używać dzieci i kobiet z Boeingów jako osłony. Samoloty Izraelskie wcale nie lecą dzisiaj do Syrii tylko do Libanu na niskim pułapie. Ponieważ na granicy są góry, nie są widoczne na radarach. wyskakują, odpalają rakiety zanim system zdąży zareagować i wieją do domu. Dzielni, prawda.
Taka sytuacja potrwa jeszcze jakiś czas, dopóki nie zostanie rozwiązany problem Idlib. A właśnie SAA (armia Assada) rozpoczęła przegrupowanie z południowego wschodu z okolic Dair as.Zaur do Idlib. I już dzisiaj zachodni krzyk, że artyleria Assada zabiła jedną osobę cywilną. Ciągłe plotki o przygotowaniu ataków gazowych. Nawet jeśli Izrael uszkodził cywilne lotnisko w Damaszku, wydaje się, że Assad ma ważniejsze aktualnie problemy do rozwiązania.
@ scrambler,
Teoria Mao o 500 mln jest w sumie zbrodnicza. Jednak pokazuje roznice potencjalu ludzkiego. Niby technologia jest w stanie to wyrownac, niemniej w przypadku konfliktu rozciagajacego sie w czasie zaczyna miec istotne znaczenie. Dyskutowany wczesniej Izrael nie jest w stanie prowadzic przedluzajacej sie regularnej wojny wlasnie z tego powodu, niezaleznie od technologicznej i jakosciowej przewagi.
Nie wiem czy za naszego zycia wybuchnie konflikt podobny to dwoch wojen w XX wieku. Nikt z nas nie wie. I wojna swiatowa byla „wojna majaca zakonczyc wszelkie wojny”, jednak tak sie nie stalo.
Lekcja Wietnamu jest dalej „zywa”, czego przykladem moze byc np. konflikt w Afganistanie. Straty interweniujacego wojska sa relatywnie niskie , przeciwnik traci wielokrotnie wiecej ludzi, jednak, tak jak w Wietnamie, konca wojny „na naszych warunkach” nie widac.
Nigdzie nie twierdzilem, ze niczego sie nie nauczono. Jednak nie zawsze wnioski wyciagniete z nauk sa wlasciwe.
Nie przypominam sobie by w moich komentarzach byla jakakolwiek sugestia o „wiejskim glupku” pod Pana adresem. Roznica zdan jest podstawa dyskusji.
Pozdrawiam
do @vandermerwe
Wie Pan, nie znajduję w sobie dość przekonania do poszukiwania analogii pomiędzy konfliktami z choćby nieodległej jeszcze historii w relacji do współczesnych nam okoliczności. I wcale nie na podłożu technologicznym. Bez wdawania się w rozważania natury filozoficznej: upraszczając dzisiaj mamy w do czynienia wyłącznie z konfliktami regionalnymi powstałymi na gruncie lokalnych czynników. Inna rzecz, że ich praprzyczyna ogólnikowo określając często bywa niejasna a leży w nawet odległych historycznie zaszłościach i/lub niekoniecznie w tej samej lokalizacji geograficznej. Dlatego też nietrafną wydaje mi się poczyniona przez Pana analogia pomiędzy współczesnymi konfliktami a WWI czy choćby wojną wietnamską, w której klęska najeźdźców kiełkowała na ich własnym zapleczu. Konflikt bliskowschodni jest sam w sobie szczególny, przewlekły i wielostronny. On jest wręcz przeciwieństwem wojny totalnej, bo strony niczego w sumie ostatecznie nie osiągają poza umocnieniem się – wg oczywiście tychże stron opinii własnej – na tzw. pozycjach. Czy wg Pana od lat 70 ub. wieku tak bardzo zmieniły się główne lokalne „warunki brzegowe” tego konfliktu? Co więcej, można mieć nieodparte wrażenie, że żadna ze stron nie jest de facto zainteresowana forsowaniem tzw. ostatecznego rozwiązania. Wie Pan, moim zdaniem ono po prostu nie istnieje w żadnej trwałej oraz przez wszystkie strony akceptowalnej formie i postaci. Niektóre strony konfliktu politykę prowadzenia wojny ugruntowały jako użyteczne narzędzie ułatwiające sprawowanie władzy nad własnym, wielonarodowym i wielokulturowym społeczeństwem. To może jest rzeczywiście cecha wspólna dla innych współczesnych konfliktów.
wiesiek59
Czasem wydaje mie sie że skuteczność działania systemów S-300 jest bardziej w sferze marzeń rosyjskich wojskowych niż w rzeczywistości. Próby poligonowe to nie to samo co działania bojowe. Mogli je wypróbować na tureckich samolotach w odwecie za zestrzelenie ich samolotu. Nie zrobili tego. Amerykanie by się nie wahali żeby wyrównać rachunki. Dopóki nie dowiemy się że rakiety tego systemu zestrzeliły jakiś samolot bojowy względnie obronily jakieś obiekty wojskowe wartość tego systemu jest czysto teoretyczna.
Do @JohnKowalsky:
Czyli doskonałym przykładem owej arabskiej determinacji w dążeniu do jedności była zapewne wg Pana również wojna domowa w Libanie 1975-1990 a zwłaszcza w pierwszych dwóch latach?
scrambler
23 stycznia o godz. 12:57
Myślę, że za mało pan zwraca uwagę na historię tego regionu, i strukturę/ skład plemienny i wyznaniowy poszczególnych państw.
A to ładne kilka tysięcy lat historii, i ciągłości wielu rodów i klanów.
Wasnie pomiędzy nimi, mogą mieć i 1 000 letnie korzenie.
Dlatego nigdy tam nie będzie trwałych sojuszy, trudno będzie stworzyć państwo narodowe w europejskim znaczeniu.
Jedyne co ich scala t religia lub jej odłam, i wierność przywódcy plemiennemu, władcy.
Całkowicie archaiczna według nas struktura, którą łatwo manipulować z zewnątrz.
To właśnie od ponad stulecia robią Brytyjczycy i Francuzi.
Do rozgrywki dołączył Izrael i USA.
Divide et Impera!
Podobnie jest w większości państw afrykańskich, o sztucznie ustalonych granicach, przecinających terytoria plemienne.
Spuścizna kolonializmu jest trwała.
JohnKowalsky
23 stycznia o godz. 13:25
Francuzi dość zgrabnie stworzyli Liban i dziwny w nim system rzadów, opartych na strukturze demograficznej sprzed 100 lat.
Niestety, zmieniła się demografia i podział stanowisk rzadowych przestał odpowiadać aspiracjom przywódców poszczególnych grup etnicznych i wyznaniowych.
Ingerencja Syrii, a potem Izraela i Iranu- każdy wspierał swoje frakcje, też nie pomogła.
Potem do gry weszli Amerykanie, Saudowie, Katar, i zapewne jeszcze jakieś siły.
Przy takiej zgrai sponsorów, trudno o zgodę co do kierunku działania, czy wyłonienia sensownego rzadu.
@ scrambler,
„…upraszczając dzisiaj mamy w do czynienia wyłącznie z konfliktami regionalnymi powstałymi na gruncie lokalnych czynników..”
Nikt tego nie kwestinuje. Tyle, ze I w.s. zaczela sie od lokalnego konfliktu. Druga tez narastala od „zadraznienia” do ” zadraznienia” a gdy wybuchla nie byla od razu wojna swiatowa lecz konfliktem europejskim. Na sytuacje na Bliskim Wschodzie sklada sie wiele czynnikow, wewnetrznych i zewnetrznych. Nie bardzo rozumiem, co probuje Pan wykazac. Ponownie polecam lekture wczesniej wspomnianej ksiazki. Moge jeszcze dodac: ” A choice of Enemies. America Confronts the MIddle East”: Lawrence Freedman- rzecz rowniez troche starawa bo wydana w 2008 roku. Z nowszych rzeczy: America’s War for the Greater Middle East, A military History”: Andrew J. Bacevich , czy tez : „Saudi Arabia and Iran. Power and Rivalry in the Middle East”: Simon Mabon.
Kielkowanie kleski wietnamskiej „na zapleczu” to jest legenda majaca uzasadnic przegrana – jesli dobrze zrozumialem sens tego okreslenia. Lekcja jest znana i aktualna w dniu dzisiejszym – regularna armia, dzialajaca na terenie przeciwnika przeciw silom nieregularnym ma znikome szanse na zwyciestwo. O tego typu dzialaniach, jeden z dowodcow powiedzial, ze w 20% jest to konflikt militarny w 80% zas polityczny i armia moze zrobic tylko tyle ile wynika z owych 20% reszta nalezy do politykow.
Pozdrawiam
JohnKowalsky
23 stycznia o godz. 15:17
Czytałem przed chwilą o walkach portugalskich spadochroniarzy w republice srodkowoafrykańskiej, z” rebeliantami”….
I się zastanawiam, jak długo jeszcze kraje kolonialne będą ingerować, w obronie interesów swoich koncernów wydobywczych, czy zaprzyjaźnionych kacyków.
Amerykanie robią to samo…
Próbkę problemów demokracji wprowadzonej w Iraku, mozemy obserwować.
Możliwości uzgodnienia czegokolwiek, są dość ograniczone.
W Syrii bez sprawnego i silnego przywódcy, byłoby to samo.
To ostatni ze świeckich w miarę i niezależnych- w tamtym regionie krajów.
Tych religijnych i zależnych od zachodu, nikt nie rusza.
JohnKowalsky
23 stycznia o godz. 16:05
Jest taki punkt w istnieniu każdego Imperium, gdzie wojny ZYSKOWNE- dzięki którym Imperium się rozwija, przestają przynosić zyski, a stają się kosztowym ich pochłaniaczem.
Ekspansja traci siłę napedową, przeradza się jedynie w obronę, skazaną zresztą na niepowodzenie.
Zastanawiałem się nad przyczynami powtarzalności tego elementu w historii.
Wniosek nasuwa się prosty.
Zbyt wiele dóbr skupiono w rękach nielicznych, i zwolniono ich z PODATKÓW!!!
I ta sytuacja zdaje się mieć po raz kolejny miejsce, tym razem na zachodzie.
Biedacy nie są w stanie utrzymać armii, klasa srednia zanika, bogacze melinują majątki w rajach podatkowych.
Nawet dodruk nie pomaga…..
Jest to jakaś nadzieja dla świata.
Nikogo nie stać na długie i kosztowne wojny.
Zaniechanie ich więc, byłoby polityką racjonalną.
Tyle że elity niekoniecznie posługują się tą kategorią.
Im wystarczy PRYWATNY ZYSK z wojny.
A po nich?
Choćby potop……
do @JohnKowalsky
Proszę sprawdzić, jak się ta wojna zaczęła skoro Pan nie pamięta lub nie wie. Zacznijmy od faktografii. Wodospady słów tego nie zmienią. Na swój prywatny użytek może Pan sobie wszystko interpretować dowolnie.
do @vandermerve
Ale to przecież Pan chce dowieść m. in. jakiegoś zawiłego związku pomiędzy przebiegiem konfliktów dawno już zakończonych z tymi, które trwają, rozwijają się, a może dopiero wybuchną. Napisałem, że wg mnie jedynym na ogół łączącym ogniwem jest nabyte przez uczestników doświadczenie oraz wyciągnięte wnioski i ich zastosowanie lub nie. Poszukiwanie analogii mnie kompletnie nie interesuje, a zwłaszcza w kontekscie tematyki tekstu źródłowego red. Zagner. A jest nim, że przypomnę, wyraźna sugestia spożytkowania działań militarnych właśnie na doraźne potrzeby polityki wewnętrznej. Czy dalsze dywagacje na tematy oboczne coś zmienią? Nie mam najmniejszego zamiaru podważać Pańskiego punktu widzenia ani tym bardziej o czymkolwiek przekonywać.
do @wiesiek59
wręcz przeciwnie, właśnie próbuję zwrócić uwagę na różne, bardzo często już odległe w czasie i pozornie niebezpośrednie praprzyczyny tego, czego jesteśmy świadkami. Region współcześnie nazywany Syrią od ponad 3 tysiącleci jest areną ciekawych o panowanie nad nim zmagań. Resztę w kwestiach podłoża etnicznego i religijnego / kulturowego Pan dokładnie wyłuszczył. Na jakiej realnej dzisiaj podstawie można wieszczyć o nieuchronnym, bliskim, ostatecznym itp etc rozwiązaniu / zakończeniu konfliktu o pozostającego otwartym od co najmniej 70 lat? Gdyby to jeszcze zależało wyłącznie od woli pierwotnych jego uczestników…
scrambler
23 stycznia o godz. 18:34
Moim zdaniem, niezgodnym z różnymi teoriami zachodnich jajogłowych, jest stwierdzenie iż jedynie silna i bezwzględna władza centralna- zgodna zresztą z tradycjami regionu- może WSZYSTKIM mieszkańcom kraju zapewnić pokój i bezpieczeństwo.
Takie są tradycje arabów, czy azjatów.
Demokracja jedynie osłabia ich kraje, tworząc co najwyżej fikcję.
W praktyce, i tak zakulisowo rządzą stare rody.
Lojalność wobec dynastii jest podstawą dla wielu, lojalność wobec państwa, niekoniecznie.
Bardzo rzadko Europejczycy to rozumieją.
Stosują kalki własnych, wypracowanych przez wieki rozwiązań, do ludów mających tysiąclecia…..
Ot, parweniusze którym wydaje się, że są miarą wszechrzeczy.
Mamy na przykład dwa rody- Barzanich i Talabanich.
Czy któryś zrezygnuje z przywództwa na rzecz drugiego?
Chyba jedynie poprzez małżeństwo taka fuzja byłaby do zaakceptowania.
JohnKowalsky
23 stycznia o godz. 17:32
Ktoś te raje podatkowe wprowadził, dla własnych korzyści….
Tudzież inne legislacje sprzyjające unikaniu opodatkowania przez wielkich.
Obserwujemy więc efekty, rozłożone w czasie.
Atak na rozwój, czy ograniczenie chińskich wysokich technologii, ich rozprzestrzeniania się, to kolejna cegiełka w walce o podział światowego tortu.
Chodzi o DOCHODY.
I tak mit o wolnej konkurencji, zaczyna się rozwiewać…
Rok 2025 już niedługo.
Po tym terminie, szanse na pokonanie chińskiej konkurencji technologicznie, czy militarnie, znikną.
Tak więc, żyjąc w ciekawych czasach, możemy obserwować i komentować schyłek pewnej epoki.
Niewykluczone, że BIAŁEJ CYWILIZACJI.
Powstała już kolejna, żółta, oparta na bardzo innych zasadach filozoficznych.
I bardzo liczna w porównaniu z naszą dotychczasową.
W kolejce, bezowa i czarna- sadząc po demograficznych wynikach.
Cały czas, jest to jednak cywilizacja LUDZKA.
Na szczury i mrówki, przyjdzie też czas…..
do @ wiesiek59
Polecam Pańskiej uwadze, o ile nie jest to treść już Panu znana:
https://www.salon24.pl/u/slepamanka/916163,rosja-i-iran-w-syrii-wspolpraca-czy-walka-widziane-z-usa
Nie jest to bynajmniej żadna forma mojego credo w tej tematyce, wiele stwierdzeń, domniemań i sugestii wyłącznie w optyce atora(-rki). W całości zaś ciekawy kontrapunkt do powyższych blogowych dywagacji. Ciekaw jestem Pańskiego zdania, głównie w kwestii wiarygodności poczynionego tam opisu.
scrambler
23 stycznia o godz. 20:05
Nie zgadzam się całkowicie z autorką.
Nie sadzę, by nauczona doświadczeniem, Rosja kiedykolwiek sprzymierzyla się ze swym największym wrogiem- Anglosasami.
Od kiedy koncepcje Mahoney’a, Mackindera, Kissingera, Brzezińskiego, zostały opublikowane, wiadomo o co dokładnie chodzi.
Jest mnóstwo publikacji- oczywiście nie w mediach głównego nurtu.
Kocioł bliskowschodni jest podsycany z wielu źródeł.
A przyczyną jest jak zwykle KONTROLA nad źródłami surowców energetycznych.
Właśnie udało się przejąć te brazylijskie- planowana prywatyzacja.
Kolejna próba zamachu w Wenezueli- spore zasoby.
W tle, jak zwykle Chiny i próba ich zdławienia, odcięcia od dostaw ropy i gazu.
Kilka takich koncepcji możesz doczytać tutaj- o ile jesteś zainteresowany.
Wystarczy wpisać w klatkę poszukiwania na przykład, Afganistan, Syria, Libia, itd.
https://pracownia4.wordpress.com/?s=syria
JohnKowalsky
23 stycznia o godz. 21:25
Cóż mogę dodać, jako prosty magister?
Zerknijmy na Katar……
Też niezły obiekt obserwacji skomplikowanych układów.
Atakowani przez Saudów, przyjęli turecką bazę wojskową, goszcząc i amerykańską, współpracują z Iranem, ich w miarę obiektywna telewizja, nie podoba się nikomu, wspierają Palestyńczyków, są neutralni wobec Iraku i Syrii…..
Europejskie i amerykańskie myślenie, ugina się pod takimi komplikacjami…….
Zbyt wiele tam sił, wzajemnie sprzecznych.
do @wiesiek59
OK, „kontrola nad źródłami surowców energetycznych” i „w tle Chiny”.
O tym właśnie pisałem 22 stycznia o godz. 13:22. Zlinkowany materiał to tylko relacja z jednego spośród wielu alternatywnych punktów widzenia, domniemania związku przyczynowo skutkowego dynamicznie rozwijającej się sytuacji. Większy może zatem, razem z innymi większymi udawać, że tokując wokół trywialnych choć może globalnych biznesów uprawiają tzw. wielką politykę. To nic nowego, że nie istnieje polityka równomiernie korzystna dla wszystkich.
Wiesio & Jasio
Nieprawdą jest, że armia regularne nie jest w stanie i to niewielkimi siłami pokonać nieregularnej partyzantki. Wystarczy aresztować (i wybić?) mężczyzn, kobiety i dzieci deportować daleko i bez prawa powrotu, wsie zniszczyć metodą spalonej ziemi a w kraju prawnie zakazać pod karą więzienia dyskusji na ten temat (aktualne). A ludność najlepiej nazwać bandytami.
A przykład? Proszę: Południowo wschodnia Polandia w 1948. To chyba największy przykład moralnego zakłamania od czasu 2WŚ.
Okazało się, że w Syrii przebieg wydarzeń był bardzo złożony.
Zaczęło się od ataku IDF na lotnisko w Damaszku w celu uniemożliwienia lądowania samolotu irańskich linii Mahan. Ładunek samolotu nieznany. W odpowiedzi rzekomo brygady al Qud zaatakowały rakietami Golan ale jak zwykle dopiero, kiedy samoloty odleciały. Atak miał stanowić przykrywkę dla nowej irańskiej wunderwaffe, rakiety ziemia-ziemia o zasięgu 200 km z ładunkiem ponad 100 kG. Rakieta wystrzelona w kierunku terenów narciarskich Golan. Wszystko zestrzelone, strat brak.
Ale w odpowiedzi na tę straszliwą agresję (o ile była) IDF zaatakował rakietami siły Irańskie w Srii. Zabitych 21 osób w tym cywile i żołnierze syryjscy. Wystrzelone 45 rakiet, podobno 30 zestrzelonych. Pociski ziemia-ziemia. Pokazano film ze zniszczenia systemu Pancyr. To system ochrony rakiet S-300 o zasięgu 7km.
Mnie zadziwia ta irańska nowa broń. Rakietą o zasięgu 200 km można w tej wojnie tylko szybko popełnić samobójstwo. Do użycia wymaga podwiezienia prawie pod granicę czego nie da się ukryć. I tak od ośmiu lat. Irańska próba rzekomego ataku, nieudolna i nieskuteczny. Bez strat dla przeciwnika. I odpowiedź IDF z tysiącami bomb i rakiet, zniszczony kraj. Straty ludzkie w tysiącach. Kto tu kombinuje
A w mediach jakieś brednie o wyborach. Tu nie chodzi o wybory tylko o premiera przestępcę, który terroryzuje własny kraj. Izraelczycy to przecież normalni ludzie. Dlaczego dają sobą tak pomiatać.
Gratuluje Sz.P. Zagner, ze powaznie traktuje ten fragment konstytucji, cyt.; ‚Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów …’ – no moze nie kazdemu Sz.P. zapewnia ta ‚wolnosc’, preferencje sa wyraznie po stronie grafomanow – oczywistych becwalow.
@ scrambler,
„… jakiegoś zawiłego związku pomiędzy przebiegiem konfliktów dawno już zakończonych z tymi, które trwają, rozwijają się, a może dopiero wybuchną…”
Nie wiem czy Pan czytal moj komentarz czy tez, ot tak sobie, probuje do moich dopisac swoje tresci. Moze Panu napisze w sposob latwiejszy do zrozumienia. Zwiazek wojny w Wietnamie z wojna w Afganistanie ( dla przykladu) jest zaden. Niemniej wnioski z tamtej wojny ( I nie tylko) sa dalej aktualne. Roznica jest chyba oczywista. Jednak sa konflikty z przeszlosci majace zwiazek z tym, codzieje sie dzisiaj. Dobrym przykladem jest konflikt zwiazany z powstaniem Izraela. Tamto wydarzenie I tamta wojna ma bezposredni zwiazek z tym, co dzieje sie w regionie dzisiaj. Oczywiscie nie jest to jedyny czynnik ale jesli zawezimy sprawe do Izraela I panstw graniczacych to jest to czynnik glowny – niezaleznie jak sie czyjes sympatie I antypatie sytuuja. Wielu badaczy widzi rowniez bezposredni zwiazek interwencji Rosji w Afganistanie w latach 80-tych z obecnym problem islamistycznego radykalizmu I zwiazanych z tym konfliktow – nie wglebiam sie w szczegoly celowo.
Pozdrawiam
Jasiu/Lesiu K…
Gratuluję żelaznej logiki i poczucia sprawiedliwości:
Rakiety Hamas terroryzują ludność cywilną Izraela. Jedynym rozwiązaniem jest stąd „opróżnienie” strefy Gazy z bandytów i „przesiedlenie” ludności. A bandytów najlepiej wybić.
Uznanie
Obecnie, każdemu ruchowi wyzwoleńczemu, wystarczy przypiąć łatkę- „terroryści” i można bezkarnie zabijać.
Terrorystą jest ten, kto chce wyrwać się spod dominacji zachodu, zapobiec grabieży zasobów naturalnych, sprzeciwia się grabieży ziemi przodków pod wielkie okantacje i fermy.
Termin partyzanci, ruchy wyzwoleńcze, używany jest w mediach niezmiernie rzadko.
Machina propagandowa działa bezwzględnie, selekcja informacji przeznaczonych dla plebsu, również.
Na masową skalę odbywa się też fabrykacja „faktów” mających ukierunkować nastawienie zwykłych ludzi, uzyskać ich przyzwolenie na akcję zbrojną w odległych krajach świata.
Chyba ostatnią manipulacją były „białe hełmy” i ich profesjonalnie kręcone filmy.
Ewakuacja ich czlonków do Izraela, sporo mówi o tym, kto im płacił?
Łemkowie i Bojkowie wysiedleni z Bieszczad, zostali pełnoprawnymi obywatelami krajów.
Palestyńczycy ewakuowani i wysiedleni z terytorium obecnego Izraela, w większości są bezpaństwowcami.
Poza Jordanią, nikt im masowo nie przyznawał obywatelstwa.
Kraje arabskie wolały trzymać ich w obozach, jako kartę przetargową.
Myślę, że to istotna różnica w podejściu.
https://journal-neo.org/2019/01/22/will-usa-interfere-with-china-s-plans-in-africa/
Interesująca różnica w strategiach działania.
@ JohnKowalsky,
„Związek wojny w Wietnamie z wojną w Afganistanie jest taki, że obie te wojny wywołane zostały przez to samo Imperium Zła, czyli USA.”
Takich zwiazkow mozna znalezc wiecej np. w obu konfliktach uzywany byl/jest AK47. Jednak nie ma zwiazkow przyczynowych, brak jest ciaglosci zdarzen laczacych obie wojny. Wojna w Azji Poludniowo – Wschodniej jest rozdzialem zamknietym. Natomiast zgoda co do dzialan USA w okresie interwencji Rosji w Afganistanie i lacznosci tamtych dzialan z dzisiejszymi konfliktami w regionie i poza nim.
Pozdrawiam
vandermerwe
25 stycznia o godz. 5:31
Od roku 1950, USA postawiło na ekspansję wszelkimi metodami, z militarną projekcją siły włącznie.
Tym była Korea, Wietnam i kilkadziesiąt innych interwencji, kilkaset zamachów stanu.
Realizowane było to z żelazną konsekwencją przez wszystkie administracje.
Nie ma chyba powojennego prezydenta, który by nie wysłał gdzieś wojsk amerykańskich.
Trump usiłuje wycofać się z wojen.
Ale, jego decyzje są sabotowane.
@ wiesiek59,
Niby tak. Niemniej warto zadac sobie pytanie, czy bez wojny w Wietnamie bylaby wojna w Afganistanie – przypuszczalnie tak, gdyz przyczyny sa inne, nawet jesli wezmiemy pod uwage udzial Stanow Zjednoczonych. Przyczyny dla ktorych prez. Trump probuje wycofac sie z prowadzonych wojen staja sie jasne jesli uwzglednic opinie Bacevicha, ze od 1945 roku USA nie wygralo zadnej wojny. W Wietnamie wczesniej walczyli Francuzi w imie kolonialnych imperatywow. Po ich klesce paleczke przjely Stany kontynuujac kolonialna wojne w imie zwalczania komunizmu. Gdzie obie wojny ( Wietnam – Afganistan) maja punkt styku to przekonanie najezdzcow, ze suprmacja technologiczna jest gwarancja zwyciestwa. Ksiazke na temat technologicznego zapsektu wojny w Wietnamie napisal J.W. Gibson:” The Perfect War. Technowar in Vietnam.” Tak wtedy jak i dzisiaj absolutna wiara w naczelna role technologie na polu walki prowadzi na manowce i do przegranych wojen.
Pozdrawiam
vandermerwe
25 stycznia o godz. 13:53
Motywacja zawsze wygra z technologią.
Wystarczy skłonić ludzi do poświęcenia własnego życia dla jakiegoś celu.
Pieniądze tego nie zapewnią.
Schyłek każdego Imperium zawsze przebiega tak samo.
Obywateli zastępuje się najemnikami.
Psuje się pieniądz, bo koszty armii przekraczają zyski.
Hedonizm rozmiękcza obywateli, materiału na żołnierzy brak.
Lista może być oczywiście dłuższa…..
By dostać się do Heartlandu, i mając tak długie linie komunikacyjne, Imperium potrzebuje baz wojskowych i bezpiecznych szlaków.
Stąd próby usadowienia się w Korei, Afganistanie, Gruzji, Ukrainie.
To miały być kolejne punkty wypadowe na Iran, Chiny, Rosję.
Jezeli ten aspekt cię interesuje, zacznij od przyczyn Wojny Krymskiej.
Po co Anglikom był potrzebny?
To historia ciągnąca się nie od 1945 roku, tylko od czasów Imperium Brytyjskiego.
Amerykanie jedynie przejęli pałeczkę.
JohnKowalsky
25 stycznia o godz. 15:29
Jest sporo tekstów o deep state, AIPAC, i innych lobbystach.
Prezydent USA jest w dużej mierze marionetką tych sił.
Trump jest spoza tego układu, więc może coś zmienić, Clinton była kandydatką, bo gwarantowała niezmienność polityki.
Brazylia ma ropę, będzie prywatyzować, być może pozwoli na założenie amerykańskiej bazy. Więc nic nie grozi Bolsonaro- chyba że zmieni jak Noriega front.
Duterte ma złą prasę na zachodzie, te same metody stosowane w Brazylii, będą miały dobrą.
https://pracownia4.wordpress.com/2015/04/01/8859/
Dla przypomnienia, Mackinder i inne anglosaskie koncepcje podboju świata.
JohnKowalsky
25 stycznia o godz. 17:11
https://www.unz.com/gdurocher/the-convergence-hoax/
Na całkiem inny temat, ale może cię zainteresuje.
Solidna cegła pytań, odpowiedzi byłyby fundamentem czegoś.
Jasiu & Wiesiu
„Łemkom nadawano w Polsce piękne nazwiska, stawiano im pomniki, organizowano im wystawy…”
To zupełnie jak z Niemcami, których 4,5 miliona też delikatnie w tym samym czasie przeniesiono zapewniając „piękne nazwiska, pomniki, wystawy”. Uznanie za zdolności do umysłowych przekrętów.
Na innym blogu bywa „Antonius”, który zaznał tej dobroci. Proponuję poczytać.
Vera
26 stycznia o godz. 10:20
W Polsce i Czechach, rozwiązano problem mniejszości, w jedyny rozsądny sposób.
Tak się okazało w dłuższej perspektywie czasowej, że przesiedlenia są bolesne, ale rozwiązują problem.
Czystki etniczne i przemieszczenia ludności, odbyły się w byłej Jugosławii, również na masową skalę.
W krajach arabskich takich metod nie da się użyć.
Przy strukturze plemiennej, każdy przesiedleniec będzie zawsze człowiekiem drugiej kategorii.
Ps.
Antonius chyba odszedł, kilka lat temu, o czym napisał jego syn.
JohnKowalsky
26 stycznia o godz. 13:09
Kraj przyjmujący wypędzonych z dotychczasowych siedlisk za granicą, nie ma problemu z ich szybką asymilacją, ze względu na pokrewieństwo językowe, etniczne, kulturowe.
Nie sprawdza się to w krajach arabskich, czy afrykańskich, azjatyckich.
W naszej „białej” cywilizacji ten proces jest zdecydowanie skuteczniejszy.
Co prawda rasizm wymyslili Anglosasi, ale inne nacje są zdecydowanie bardziej niemiłe dla OBCYCH- z wyjątkiem bogatych białych……
Aha, rozumiem. Jak Polak robić czystki etniczne to jedyne rozsądne wyjście. A jak Izrael „oczyszczać” swój kraj z Arabów to beeee.
Taka dyskusja pokazuje tylko, że z nawiedzonym nie można dyskutować bo on zawsze wie lepiej. I o to mi chodziło. Inni mówią tu o pokrętnej argumentacji.
Miłej niedzieli w samozadowoleniu.
Vera
26 stycznia o godz. 18:02
Izraelskie czystki etniczne były połowiczne.
I to jest ten błąd założycielski- z perspektywy tych 70 lat.
Zabrakło determinacji i konsekwencji, więc problem narasta.
W 1948 można było nawet wygnać wszystkich Arabów, świat nie kiwnąłby palcem.
Obecnie, jest to niemożliwe.
Zbyt dużo waży opinia światowa.
Inną kwestią jest stopniowa samoorganizacja mniejszości palestyńskiej, i pozyskanie możnych zagranicznych sponsorów.
Rozgrywających oczywiście swoje gierki.
Arafata- terrorystę, można było zlikwidować.
Arafata- polityka, już nie wypadało.
Przespali politycy izraelscy sposobny czas.
Pozostalo już jedynie polityczne rozwiązanie kwestii.
Dziś, Dzień Lądowania w Australii, budzacy kontrowersje.
Nie dziwię się.
Chcąc zająć kontynent, trzeba wybić tubylców…….
Że ludobójstwo?
Ale, to dzisiejsze kryteria, nie ówczesne.
https://www.veteranstoday.com/2019/01/28/report-from-syria-americas-economic-war-on-the-syrian-people-a-huge-success-they-are-dying/
Warte poczytania.
Można niszczyć kraj w imię ideologii?
JohnKowalsky
28 stycznia o godz. 22:23
Ostatnią wojującą religią jest wahabicka odmiana Islamu.
Ostatnią wojującą ideologią, jest demokracja- w imię praw człowieka…..
Ale jak zwykle, zawsze chodzi o to samo.
Władzę i kasę.
Etykietki służą jedynie ogłupianiu plebsu.