Pogróżki śmierci za selfie z „wrogiem”

Osoby na zdjęciu: Sarah Idan, lat 27, miss Iraku, oraz Adar Gandelsman, lat 20, miss Izraela. Przesłanie? Pokazać światu, że naprawdę są ambasadorkami pokoju na świecie. Skutek? Niestety najgorszy z możliwych.

„Pokój na świecie” – chyba najbardziej wyprany z treści slogan, deklarowane marzenie uczestniczek konkursów piękności, które zapewniają, że nie ustaną w walce o wspomniany pokój właśnie. Śmiech, wzruszenie ramion, czasem już ani jedno, ani drugie, bo wiadomo, że za tymi deklaracjami nie kryją się jakieś poważne zamiary.

Ale tym razem naprawdę było inaczej. Dwie młode kobiety, Izraelka i Irakijka (pierwsza od 45 lat reprezentantka tego kraju), podczas sesji zdjęciowej przygotowującej do konkursu zrobiły sobie zdjęcie, bo chciały pokonać ten pustostan. „Zaproponowałam wspólne zdjęcie, by nasze narody zobaczyły, że nie mamy problemu i naprawdę jesteśmy ambasadorkami pokoju” – czytamy w serwisie CNN, który całą historię opowiedział w najdrobniejszych szczegółach. Zdjęcie opatrzono podpisem: „Pokój i miłość od miss Iraku i miss Izraela”.

Fot. Instagram, Adar Gandelsman (akurat to zdjęcie pochodzi z konta izraelskiej miss)

I się zaczęło. Sarah sześć dni przed konkursem zaczęła otrzymywać pogróżki ze strony organizacji Miss Iraku, wzywającej, by usunęła zdjęcie, w przeciwnym razie zostanie pozbawiona tytułu. Otrzymywała również pogróżki śmierci (nie jest jasne, kto był ich autorem). Selfie z izraelską koleżanką to niejedyne, czym się naraziła – wściekłość wzbudziło również bikini, w którym wystąpiła podczas eliminacji do konkursu Miss Universe.

Sarah odmówiła usunięcia zdjęcia, ale presja była tak duża, że następnego dnia opublikowała oświadczenie, zapewniając, że nie nie popiera izraelskiego rządu ani jego polityki na Bliskim Wschodzie. Przeprosiła także „wszystkich, którzy pomyśleli, że to atak na sprawę palestyńską”.

Ale na tym nie koniec. Jej rodzina w Iraku też zaczęła otrzymywać pogróżki śmierci, musiała wyjechać z kraju. Sarah mieszka w Los Angeles, ma podwójne obywatelstwo (współpracowała z amerykańską armią w Iraku). W tej chwili ma problem, żeby odnowić iracki paszport (nie może tego zrobić bez nowego dowodu osobistego, po który musiałaby osobiście udać się do Iraku – czego nie zrobi, bo boi się o własne życie).

Sarah, która wprawdzie korony Miss Universe nie zdobyła, uważa, że pokutuje błędne przekonanie o Iraku – i choć są tu ekstremiści, to są też ludzie dobrzy. Ale ci w większości są niezauważalni. Trudno z tym polemizować i trudno oprzeć się wrażeniu, że zupełnie bezrefleksyjnie roztrwoniono to, co dobrego mogło z gestu Sary popłynąć. Mimo wszystko jest spora szansa, że przynajmniej w części głów zasiała wątpliwość, że „wróg” nie jest taki straszny, jak go malują.

Co ciekawe, w Izraelu zdjęcie nie wywołało takiej burzy jak w Iraku. Więcej, rzecznik izraelskiego premiera pochwalił zdjęcie i nazwał je „wspaniałą wiadomością niosącą nadzieję dla regionu”.