Nowa arabska wiosna?

Tunezja dała początek arabskiej wiośnie. Czy i teraz będzie kołem zamachowym zmian w świecie islamu? Idzie o poważną sprawę: małżeństwa.

Aleppo przed wojną. Rami (imię zmienione), chłopak z przedmieść, zakochał się w chrześcijańskiej dziewczynie z tzw. dobrego domu z chrześcijańskiej dzielnicy. Przyszły mezalians ze strony rodziny dziewczyny nie dotyczył jednak pochodzenia, ale religii. Podchody trwały wiele lat, para spotykała się ukradkiem, angażując znajomych i bardziej przychylnych krewnych, by pomogli ukryć związek. Gdy sprawa wyszła na jaw, rodzice dziewczyny powiedzieli zdecydowane „nie”. Ślub po wielu zabiegach się odbył, ale mężczyzna pod presją rodziny panny młodej musiał przejść na chrześcijaństwo. Para wyjechała z Syrii za granicę i mieszka tam do dziś. Rami w zasadzie wrócić nie może: zhańbił swoją rodzinę, porzucając islam, a za samą zmianę wyznania grozi mu nawet śmierć. Gdyby Rami poślubił chrześcijankę, ale nie wyrzekł się swojej wiary, jego rodzina nie miałaby z tym problemu – dzieci dziedziczą bowiem wyznanie ojca.

Przykład drugi. Ona muzułmanka, on chrześcijanin. W świecie, gdzie sprawy cywilne podlegają prawu religijnemu, nie ma możliwości, by zawarto takie małżeństwo. W grę wchodzą właściwie tylko dwie opcje: albo on musi przejść na islam, albo para musi wyjechać za granicę i wziąć ślub cywilny. Popularnym kierunkiem z Bliskiego Wschodu nadal jest Cypr. Znam jednak i takie przypadki, w których mimo ślubu cywilnego presja rodziny panny młodej (lub jej samej) była tak duża, żeby ślubu udzielał im imam, że przyszły mąż i tak decydował się na wyrecytowanie szahady.

Tymczasem prezydent Tunezji chce, aby kobiety miały równe z mężczyznami prawa, jeśli chodzi o małżeństwa, i proponuje, by muzułmanki mogły  swobodnie poślubić, również wyznawców innych religii. Chce też, by miały zagwarantowane dokładnie takie same prawa spadkowe jak mężczyźni (w islamie większość majątku dziedziczą męscy krewni, zgodnie z zasadą, że „(niemal) wszystko zostaje w rodzinie”. Ruch prezydenta ma związek z uchwaloną przed trzema laty konstytucją, zapewniającą równe prawa obu płciom. I co ważniejsze, nie została ona potraktowania jako świstek papieru.

Tunezja podejmuje konkretne działania na rzecz kobiet. Niedawno wprowadzono kary za przemoc wobec kobiet, zlikwidowano też przepis umożliwiający gwałcicielowi uniknięcie kary, jeśli zdecyduje się on poślubić swoją ofiarę. Od tego okrutnego prawa odchodzą kolejne kraje (Jordania, Liban), choć w wielu trzyma się on niestety mocno. Skoro jednak zmiany na lepsze są możliwe, to kto wie, może Tunezja rozpocznie też prawdziwą rewolucję obyczajową na miarę arabskiej wiosny?