Mosul jak Aleppo

Mam wrażenie, że o Aleppo napisałam nieskończenie wiele tekstów. A o Mosulu? Dlaczego to, co dzieje się w tym irackim mieście, media obchodzi jakby mniej niż to, co działo się w Aleppo?

Tematem Aleppo żyliśmy długo, bo bomby, ofiary, głód, blokada, zniszczenia, jakiś artysta pojechał do miasta, ktoś zorganizował marsz, ktoś koncert jeden czy drugi, inni zbierali pieniądze, bo ludzi w końcu ruszyły sumienia i mieli dość bezradności polityków, że „nic się nie da zrobić”… Aleppo zeszło już z czołówek, ale pewnie długo o nim nie zapomnimy.

A Mosul? Dlaczego właściwie media nie poświęcają temu miastu choćby części uwagi, jaką poświęcały Aleppo? Przecież to niemalże ta sama sytuacja. Jak podaje PAH, w zachodnich dzielnicach jeszcze przed rozpoczętą tu w niedzielę ofensywą armii irackiej przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu, w którego rękach znajduje się ta część miasta, sytuacja była katastrofalna. W tej chwili znajduje się tu ok. 750 tysięcy cywili. To ponaddwukrotnie więcej ludzi niż we wschodnim Aleppo, które również umierało na naszych oczach.

W przypadku zachodniego Mosulu sytuacja pogarsza się z każdym dniem, bo naprawdę źle było jeszcze przed rozpoczęciem ofensywy. „Od trzech miesięcy do miasta nie docierają dostawy żywności i paliwa. Brakuje prądu, czystej wody, artykułów higienicznych i lekarstw, mieszkańców nie stać na coraz droższe jedzenie i opał. Nie działa prawie połowa sklepów, a wysokie ceny mąki spowodowały zamknięcie lokalnych piekarni. Ciężką sytuację dodatkowo utrudnia zima – ludzie ogrzewają się, paląc meble, plastik i śmieci” – czytam w komunikacie PAH. Nie działa wiele szkół, szpitali, z powodu zniszczonych instalacji wodnych i kanalizacyjnych ludzie nie mają dostępu do czystej wody, a to potęguje dodatkowe kłopoty.

W zachodnim Mosulu, który jest mniejszy, ale gęściej zaludniony niż wschodnia część miasta, według organizacji Save the Children uwięzionych jest aż 350 tys. dzieci! Na co dzień są one narażone na ataki snajperskie, wybuchy min przeciwpiechotnych, masowe egzekucje, którymi co rusz straszą dżihadyści.

To właśnie dzieci są najsłabszym elementem tej wojny, każdej wojny. W przypadku bezwzględnych drani z Państwa Islamskiego mają naprawdę małe szanse na przeżycie. Niedawno wyszło na jaw, że w dawnym sierocińcu w Mosulu dżihadyści szykowali dzieci do tego, by zostały „młodzieżówką kalifatu”. Dzieci w wieku od trzech do 16 lat, w większości szyici i jazydzi po solidnym praniu mózgów o swoich krewnych zaczynały mówić jako o „odstępcach wiary”. Dziewczynki z kolei „wydawano za mąż” za dowódców Państwa Islamskiego. Jazydzi byli zmuszani do konwersji, a szyitów uczono, jak modlić się po sunnicku. Starsze dzieci wywożono na intensywne szkolenia wojskowe. Do sierocińca w Mosulu trafiały dzieci także spoza miasta, również z Syrii. Dopiero teraz na jaw wychodzi koszmar, jaki zgotowali im dżihadyści.

Niestety, nawet teraz, po odbiciu wschodniej części miasta, koszmar dla wielu osób się nie kończy. ONZ szacuje, że w wyniku walk miasto może opuścić nawet 400 tys. mieszkańców. Organizacje humanitarne monitorują sytuację, przygotowują się na wsparcie dla ludzi, którzy za chwilę mogą pojawić się we wschodniej części miasta. To naprawdę brzmi jak powtórka z Aleppo. Ale nie w mediach.

Na swoim blogu znalazłam tylko kilka wpisów, w których wspominam o Mosulu. W czerwcu 2014 roku, kiedy dżihadyści z tzw. Państwa Islamskiego (choć organizacja jeszcze się tak nie nazywała) opanowali Mosul, pisałam o tym, że tak rodzi się najgroźniejsze państwo świata, bo to tu Abu Bakr al-Bagdadi proklamował kalifat. Rok później o tym, jak żyje się tam zwykłym ludziom, zwłaszcza kobietom. I jeszcze kiedy barbarzyńcy spod tego samego znaku rozbijali młotami zabytki w tutejszym muzeum.

Plus kilka innych wzmianek, w sumie mało tego, za mało. A przecież walki o Mosul trwają już od czterech miesięcy. Ze wschodniej części uciekło ponad 200 tys. cywilów, a po odbiciu miasta z rąk Państwa Islamskiego w styczniu tego roku do domów wróciła tylko jedna czwarta z nich. Od początku operacji zginęło kilka tysięcy osób. Ta skala poraża i przeraża. I bardzo zawstydza.