Ile za pokój, ile za wojnę

Amerykański think tank Rand Corporation policzył, ile Izrael i Palestyna mogłyby zyskać na pokoju. W grę wchodzą setki miliardów dolarów.

Według autorów raportu w przypadku powstania dwóch państw Izrael zyskałby 123 mld dolarów, a Palestyna – 50 mld dolarów. Dla Izraela oznaczałoby to wzrost o 5 punktów proc. średniego dochodu per capita, dla Palestyny – aż 36 punktów proc.

Scenariusz ten zakłada powstanie Palestyny na warunkach zaproponowanych przez Billa Clintona (tj. Izrael wycofa się do granic z 1967 r., z uwzględnieniem dwustronnych wymian niektórych terenów; 100 tys. osadników wycofałoby się do Izraela). Palestyna obejmie pełną kontrolę nad strefami A, B i C, będzie mogła eksploatować surowce mineralne, zostaną zniesione sankcje handlowe i te dotyczące podróży, 600 tys. uchodźców mogłoby wrócić na Zachodni Brzeg.

To rozwiązanie – zdaniem autorów raportu – niesie najlepsze rezultaty dla obu stron.

W przypadku scenariusza skoordynowanego jednostronnego wycofania się Izraela z Zachodniego Brzegu zakłada się, że wycofanych zostałoby 60 tys. osadników, a ziemie, które ci zajmowali, przeszłyby pod pełną kontrolę Palestyny. 75 proc. kosztów wycofania osadników pokryłaby społeczność międzynarodowa, a 25 proc. Izrael. To rozwiązanie również napędziłoby palestyńską gospodarkę i ułatwiło handel międzynarodowy. Palestyna musiałaby przy tym pokryć koszty związane z bezpieczeństwem.

Autorzy zauważają, że Izrael nie odczułby zbyt wielu – jeśli w ogóle – skutków gospodarczych, ponieważ wiele pozytywnych i negatywnych czynników wzajemnie by się zniwelowało. Palestyna odczułaby to jednak dość znacznie – wzrost o 8 punktów proc. PKB per capita – choć musiałaby liczyć się ze spadkiem zatrudnienia palestyńskich pracowników w Izraelu.

Scenariusz nieskoordynowanego jednostronnego wycofania się Izraela z Zachodniego Brzegu zakłada, że ani Palestyńczycy, ani społeczność międzynarodowa nie są usatysfakcjonowane polityką wobec Palestyny, która nie uwzględnia jej aspiracji. Oznacza to, że z Zachodniego Brzegu dobrowolnie wycofuje się 30 tys. osadników, za co płaci wyłącznie Izrael (rocznie miałoby to kosztować 850 mln dolarów). Izraelską gospodarkę kosztowałoby to w ciągu 10 lat utratę 4 mld (spadek o 0,9 punktu proc.), dla Palestyńczyków oznaczałoby to spadek PKB per capita o pół punktu proc. (utrata możliwości pracy w Izraelu, ale nieco więcej korzyści z możliwości gospodarczych w obszarach strefy C).

Jeśli zwyciężyłby scenariusz niezbrojnego oporu, oznaczałoby to wzrost presji Palestyny i społeczności międzynarodowej na Izrael (tu mieszczą się zabiegi palestyńskie w ONZ, MTK, bojkot produktów izraelskich z Zachodniego Brzegu i rozszerzenie ruchu BDS).

Według autorów raportu kosztowałoby to Palestyńczyków obcięcie ok. 30 tys. pozwoleń na pracę, wzrost wewnętrznych i zewnętrznych ograniczeń dotyczących handlu i przemieszczania się, włącznie z czasowym wstrzymywaniem wypłat z podatków dla Palestyńczyków. Ten scenariusz oznacza wzrost nakładów na bezpieczeństwo dla obu stron. Szacuje się, że izraelski PKB spadłby o 15 mld dolarów (3,4 proc. w dół per capita), a palestyński o 2,4 mld dolarów (12 proc. per capita).

Scenariusz powstania zbrojnego zakłada de facto trzecią intifadę (choć autorzy raportu nie przewidują, że będzie ona przypomniała drugą), która prawdopodobnie zacznie się w Gazie i rozniesie na Zachodni Brzeg i być może uaktywni Hezbollah na północy. Izrael odpowie sankcjami i wzmocnieniem kontroli, przyczyniając się do upadku Palestyny i konieczności pokrycia przez Izrael kosztów wszelkich usług publicznych na terenach zarządzanych dziś przez władze palestyńskie (strefa A). To rozwiązanie miałoby negatywne skutki dla obu stron. Palestynę kosztowałoby 9,1 mld dolarów, Izrael 45 mld (per capita Palestyna straciłaby 46 punktów proc., Izrael 10 proc.).

To naprawdę dość krótkie omówienie. Zainteresowani mogą przeczytać pełen raport na stronie Rand Corporation.

Co z tego w ogóle wynika? Że tylko na powstaniu dwóch państw obie strony skorzystają, a ich zyski liczone mogą być w setkach miliardów dolarów. Suma działa na wyobraźnię. I obie strony powinny mieć tego świadomość. Konkretne pieniądze za konkretne rozwiązania.

Inne scenariusze też mają swoje konsekwencje. W przypadku najgorszego – koszty również wycenia się na wiele miliardów dolarów.

Ten raport jest może nieco bezduszny, sprowadza wszystko do pieniędzy, realnych kosztów i strat. Ale przez to również w pewnym sensie obiektywnie pokazuje, co obie strony mogą stracić, a co zyskać, decydując się wybór danego wariantu. Tylko żeby to było takie proste…

Nie bardzo wierzę, że o pokoju zadecyduje po prostu rachunek ekonomiczny. Tam, gdzie w grę wchodzą religia i przekonanie, że „mój jest ten kawałek podłogi”, w łeb biorą wszelkie argumenty rozsądkowe.

Dziś rząd w Jerozolimie jest zaniepokojony falą BDS, której jednym z najgłośniejszych symptomów jest ostatnia decyzja Orange, dotycząca wycofania się z Izraela (ale są też inne, np. wniosek Palestyńskiego Stowarzyszenia Piłki Nożnej o usunięcie Izraela z rozgrywek w ramach FIFA). Wprawdzie Orange próbuje tłumaczyć, że za decyzją nie stoją względy polityczne, ale trudno będzie zatrzeć wrażenie, jakie powstało po oświadczeniu Stephana Richarda (tłumaczył, że „Orange chce być godnym zaufania partnerem dla wszystkich państw arabskich”).

Izraelskie władze wrzucają to wszystko do wora z napisem „antysemityzm” i sprawa niby załatwiona. Jest coś gorszego niż łata antysemity? Czyż to nie jednoczy zwolenników wokół rządu, który musi walczyć z zalewem wrogości płynącej z wielu stron?

Tyle że sprawa nie jest załatwiona. A ponieważ w tej sprawie optymistką nie jestem, wydaje mi się, że jeszcze długo załatwiona nie będzie. I bardzo, naprawdę bardzo chciałabym się mylić.

Fot. Culturactiva SCG, Flickr, CC by 2.0.

Fot. Culturactiva SCG, Flickr, CC by 2.0.