Jednak Bibi
Kładliśmy się spać w smutku, obudziliśmy się w rozpaczy – słyszę dziś od sympatyków izraelskiej lewicy. Przez noc remis zamienił się w zwycięstwo Likudu. Benjamin Netanjahu triumfuje, centryści próbują robić dobrą minę do złej gry. Wszyscy obwiniają sondaże. Ale chyba niesłusznie.
Faktycznie, jest spory rozjazd między sondażami, które dawały nawet kilkumandatową przewagę Izaakowi Hercogowi nad partią Netanjahu, a rzeczywistymi wynikami wyborów. Dlaczego? Powody są co najmniej dwa. Po pierwsze ostatni sondaż został opublikowany na 4 dni przed wyborami, przed samym finiszem kampanii, która moim zdaniem jednak należała do Netanjahu. Według mnie Bibi wygrał o włos i o jedno zdanie: „Dopóki będę premierem, nie powstanie państwo palestyńskie”.
Jestem pewna, że ugrał tym co najmniej kilka mandatów. No i po raz kolejny sprawdziła się stara sztuczka oparta na zarządzaniu strachem. W Izraelu bezpieczeństwo jest słowem kluczem, a Netanjahu wie, jak się nim posługiwać. Mobilizacja Izraelczyków też była większa niż zwykle, frekwencja przekroczyła 71 proc. (w poprzednich wyborach było to 67 proc.).
Po drugie: sympatycy Likudu, nawet ci rozczarowani premierem, zdali sobie dobitnie sprawę, że tym razem to nie żarty i rzeczywiście może stracić władzę. Pomogli też pewnie zwolennicy Naftalego Bennetta, którzy wybrali „mniejsze zło”.
No i co teraz będzie? Z grubsza to samo. Netanjahu ponoć jest już dogadany z kim trzeba i zadzwonił, do kogo trzeba. Najpierw do Naftalego Benneta, potem do Mosze Kahlona, następnie do Awigdora Libermana, a na deser do przedstawicieli partii religijnych Arie Deriego (Szas), Jaakowa Litzmana i Mosze Gafniego (Zjednoczony Judaizm Tory). Akurat partie religijne w tych wyborach wypadły słabo (częściowo powodem może być rozłam w Szas; ostatecznie partia Jachad Eli Iszaja nie weszła do Knessetu). Ale Netanjahu i tak ma 67 mandatów, ma większość. Po drugiej stronie Hercog (24 posłów Bloku Syjonistycznego), Ajman Odeh (14 posłów z listy arabskiej), Jair Lapid (11 posłów, o 8 mniej niż w poprzedniej kadencji, ale to i tak niezły wynik) i lewicowa partia Merec, której szefowa honorowo podała się do dymisji po tym, jak partia straciła dwa z sześciu mandatów. Prawica jednak górą.
Oczywiście Netanjahu „daje sobie 2-3 tygodnie” na stworzenie rządu, ale już dziś widać, że z planu prezydenta Riwlina niewiele będzie, dziś chyba nikt nie jest zainteresowany rządem jedności, choć ten z punktu widzenia prezydenta wydaje się on najbardziej stabilną opcją.
Karty już są rozdawane. Prawie na pewno Kahlon dostanie to, czego chciał, czyli stanowisko ministra finansów. Dla Netanjahu to też wygodny układ – jeśli znów nie uda się zaspokoić oczekiwań izraelskiej klasy średniej, zawsze będzie można powiedzieć: „to nie ja, to kolega”. Bardzo jestem ciekawa, kto będzie nowym ministrem spraw zagranicznych. Wydawać by się mogło, że ciekawym posunięciem byłoby mianowanie na to stanowisko Michaela Orena, historyka i byłego ambasadora Izraela w USA. Oren zna Amerykę od podszewki (tu się urodził) i zna wszystkich, których należy w Ameryce znać (jego nominacja mogłaby nieco przypudrować mocno nadszarpnięte stosunki z Białym Domem).
Problem w tym, że Oren jest z Kulanu i może się okazać, że 10 mandatów dla Kahlona to za mało, by dostać aż dwa ważne ministerstwa. Co więcej, Kahlon mówił w kampanii o chęci podjęcia rozmów pokojowych. Wydaje się, że Netanjahu ma w tej sprawie inne plany. No i co zrobić z dotychczasowym szefem dyplomacji Libermanem? On sam miałby apetyt na resort obrony, ale to ponoć nie wchodzi w grę. Przed nami na pewno powyborczy serial. I wszystko wskazuje, że nie powinniśmy spodziewać się zbyt wielu suspensów.
Chociaż kto wie. Kto zabroni zwycięzcy jeszcze nas czymś zaskoczyć?
Komentarze
https://www.youtube.com/watch?v=NFc3qTowuRk
Ciekawy byłby kontekst słów Netaniachu „Dopóki będę premierem, nie powstanie państwo palestyńskie”.
A któż jeśli nie bibi jest autorem tych słów:
But, friends, we must state the whole truth here. The truth is that in the area of our homeland, in the heart of our Jewish Homeland, now lives a large population of Palestinians. We do not want to rule over them. We do not want to run their lives. We do not want to force our flag and our culture on them. In my vision of peace, there are two free peoples living side by side in this small land, with good neighborly relations and mutual respect, each with its flag, anthem and government, with neither one threatening its neighbor’s security and existence.
i dalej
Palestinians must truly recognize Israel as the state of the Jewish people. The second principle is demilitarization. Any area in Palestinian hands has to be demilitarization, with solid security measures. Without this condition, there is a real fear that there will be an armed Palestinian state which will become a terrorist base against Israel, as happened in Gaza. We do not want missiles on Petah Tikva, or Grads on the Ben-Gurion international airport. We want peace. (Applause) And, to ensure peace we don’t want them to bring in missiles or rockets or have an army, or control of airspace, or make treaties with countries like Iran, or Hezbollah. There is broad agreement on this in Israel. We cannot be expected to agree to a Palestinian state without ensuring that it is demilitarized. This is crucial to the existence of Israel – we must provide for our security needs.
Ruskie serwery w akcji. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – skoro z polityki nie wypadł, to będą go mogli aresztować podczas jakiejś wizyty zagranicznej i przewieść wprost do Norymbergi.
BIBI KING
__________i „mahapach”, rewolucyjne zwyciestwo premiera Izraela
i to bylo do przewidzenia—-nie ma drugiego przywodcy w panstwie Izrael, ktory obdarzony jest charyzmatem. Lewica? Herzog?
Zagrozenie dla Izraela to Iran, zaden tam Hamas i inne nieznaczne ugrupowania.
Trzeba tez pamietac, ze zwyciestwo Netanyahu to rowniez gwarancja stabilnosci dla wolnego swiata.
Mnie się od razu wydawało, że obstawianie Herzoga to pobożne życzenia. W obecnej sytuacji na Bliskim Wschodzie i szerzej zaskoczeniem byłoby, gdyby Natanyahu przegrał. Hamas, Iran, kalifat, nie czas na reformy społeczne. Trudno dyskutować z realnym i uzasadnionym poczuciem zagrożenia w społeczeństwie izraelskim. Inna sprawa, czy kolejna kadencja Likudu przyniesie obiecywane efekty.
Nowotwór będzie dalej rósł w bardziej złośliwej formie.
Trzeba bylo dojsc do porozumienia w 2000 r w Camp David (Arafat – Barak), a nie zerwac rokowania. To chyba bylo historycznie najblizej do uznania panstwa palestynskiego przez Izrael. Po Baraku nastapil Sharon, potem Netanjahu i – niestety – sprawa sie rypla.
Racja, Herstoryk i schwarzerpeter!
Demokracja, wolnosc to nie znaczy ze ludzie beda wybierac pokoj, zgode, budowanie.
Wybrali cos zupelnie przeciwnego.
Tak bylo w Niemczech w roku 1933, tak stalo sie wczoraj w Izraelu.
I prosze teraz tylko nie pisac ze to przywodcy zli, ze to przywodcy kaza mordowac, a narod jest dobry, tylko nie potrafi tym przywodcom odmowic.
Zlem jest caly narod, czy moze miejsce na ziemi jakie zajal.
marcin lazarowicz
neospasmin.blox.pl
Jak do deklaracji nowych wladz Izraela w kwestii powstania panstwa palestynskiego odniesie sie glowny promotor rozmow w tej kwestii: USA?
P.Netaniahu zrobil cos czego nikt wczesniej nie zrobil- naplul prezydentowi USA prosto w twarz. Musi miec bardzo silne karty skoro, bedac uzaleznionym od rzadu USA tak militarnie jak i finansowo, zachowuje sie w ten sposob.
A po reakcji p.Obamy zobaczymy czym sa dzisiejsze Stany: ekonomicznie w chinskiej kieszeni, politycznie/militarnie bezwolne wobec „hollywodzkiego” lobby.
I juz na koniec: Skad to „Bibi”? To zdrobnienie ukazuje jakies emocje wobec tej osoby.
Pozytywnie jak sadze.
One moga byc zrozumiale posrod jego zwolennikow, ale
nie wydaje sie by byly one uzasadnione w polskiej publicystyce.
Boo ta ostatnia moglaby choc udawac obiektywnosc.
Zdrabnianie wydaje mi sie niewlasciwe rowniez dlatego ze zadnego innego swiatowego polityka w ten sposob sie nie traktuje.
Nie ma Pietrka Poroszenki, ni Wlodka Putina, Anielki Merkel nie ma, ani Antoska Abbota.
Wiec czemu Bibi?
marcin lazarowicz
neospasmin.blox.pl
„Zagrozenie dla Izraela to Iran, zaden tam Hamas i inne nieznaczne ugrupowania.”
Sam odwrocilbym kwestie: smiertelnym zagrozeniem dla Iranu, jest Izrael.
Smiertelnym i nieobliczalnym.
W dodatku uzbrojonym w bron jadrowa a pewnie i biologiczna oraz chemiczna.
marcin lazarowicz
neospasmin.blox.pl
ale kto ta sprawe rypnal ? czy aby nie Arabowie, poprzez mienie w d. porozumienia z Oslo ?
Co w tym dziwnego że Żydzi chcą mieć swoje państwo? Są oni jednym z najstarszych narodów świata którzy mają udowodnione prawo do tego skrawka ziemi. Zostali „wiecznymi tułaczami” ponieważ zostali wygnani ze swojej ziemi. Cały czas utrzymywali duchowy kontakt z tym jałowym, kamienistym kawałkiem pustyni ponieważ ma on dla nich fundamentalne znaczenie.
Szczególnie nas nie powinno to dziwić, my też walczyliśmy o drodzenie Polski, też zbrojnie.
Palestyńczycy też mają prawo do tej ziemi i nie chcę przesądzać kto ma wieksze. Kraje ościenne dążą do wyrzucenia Izraelitów i generalnie są wrogo nastawieni, rozmowy są zrywane. Pacyfikacje są brutalne ale taki to rejon świata, popatrzmy na Syrię.
Trudno się dziwić chęci posiadania Państwa, szczególnie po 2 wojnie swiatowej. Żydzi byli mordowani masowo, nie mieli dokąd uciekać, statki z uchodźcami były nie wpuszczane do portów. Decyzja odzyskania dawnej ojczyzny był oczywista ale jakże niefortunna, pomimo że dostali tą ziemię legalnie, wkrótce zostali napadnięci jednocześnie przez trzech sasiadów. Nic dziwnego że chcą utrzymać ten kawałek piachu za każda cenę, jak Masadę.
Pomimo że bylismy sąsiadami przez stulecia tak mało się od nich nauczylismy. Nie potrafimy handlować, nie dbamy o nasze finanse, nie wykorzystujemu potencjału intelektualnego naszych naukowców, podgryzamy się, że nie wpomnę o obronie naszego kraju. A szkoda.
PS.Piszą ten komentarz specjalnie na tym blogu ponieważ jest tu najwiecej żydo-jadów i liczę na szczególnie głośne ujadanie.
Getto dla Palestynczykow-dobrze.
Getto dla Zydow-zle.
Skad to “Bibi”? To zdrobnienie ukazuje jakies emocje wobec tej osoby.
Pozytywnie jak sadze.
One moga byc zrozumiale posrod jego zwolennikow, ale
nie wydaje sie by byly one uzasadnione w polskiej publicystyce.
Boo ta ostatnia moglaby choc udawac obiektywnosc.
Zdrabnianie wydaje mi sie niewlasciwe rowniez dlatego ze zadnego innego swiatowego polityka w ten sposob sie nie traktuje.
Nie ma Pietrka Poroszenki, ni Wlodka Putina, Anielki Merkel nie ma, ani Antoska Abbota.
Wiec czemu Bibi?
marcin lazarowicz
neospasmin.blox.pl
ak do deklaracji nowych wladz Izraela w kwestii powstania panstwa palestynskiego odniesie sie glowny promotor rozmow w tej kwestii: USA?
P.Netaniahu swym oswiadczeniem zrobil cos czego nikt wczesniej nie dokonal- naplul prezydentowi USA prosto w twarz. Musi miec bardzo silne karty skoro, bedac uzaleznionym od rzadu USA tak militarnie jak i finansowo, zachowuje sie w ten sposob.
A po reakcji p.Obamy zobaczymy czym sa dzisiejsze Stany: ekonomicznie w chinskiej kieszeni, politycznie/militarnie bezwolne wobec “hollywodzkiego” lobby?
A moze nie?
Moze p..Obama, w imieniu USA, uzna panstwo Palestynskie?
Widzac wyrazony expressis verbis,brak woli Izraela by Palestyna powstala w wyniku negocjacji , prezydent USA powinien chyba to zrobic.
Po to by dac procesowi pokojowemu na Bliskim Wschodzie jakikolwiek pozytywny impuls.
A gdzie w tym wszystkim polskie wladze, zapytam na koncu z nuta rozbawienia.
Maja jakies zdanie w kwestii niepodleglosci Palestyny? 🙂
marcin lazarowicz
neospasmin.blox.pl
Politykę prowadzoną przez polityków krajów sukcesu gospodarczego i miltarnego należy naśladować . Politykę prowadzoną przez słynnego na cały świat premiera należy wprowadzić w Polsce. To jest polityka narodowa, konsekwentna i opierająca się na silnym poparciu hierachów religijmych. Taką politykę należy w Polsce popierać , bo ta polityka cieszy się poparciem całego świata demokratycznego i obu ważnych w Polsce partii PO i PiS.
Czas przed wyborami jest dobry czas dla okazanie poparcia dla polityki narodowej.
re ben adam 13:26 Wlasnie dokladnie to mialem na mysli. Arafat sie zgodzil, bo Barak poszedl na daleko idace, ale w jego przekonaniu ostateczne, ustepstwa. Ale doradcy Arafata twierdzili, ze mozna wydusic jeszcze wiecej. No i okazalo sie, ze nie.
wotyek
Znaczy się „niech żyje rasizm”?
Interesujące! Usunieto mój komentarz do poprzedniego artykułu, o tym że ew. zmiana rządu syjonistycznej kolonii nie zmieni ani jej charakteru ani polityki. Komentarz powyżej, podobny w tonie przepuszczono. Widać metafory nawiązujące do poważnej choroby są dla kogoś łatwiejsze do przełknięcia, niż te nawiązujące do produktów przemiany materii.
Dzięki Bogu za Haaretz! Gdyby zabrakło angielskiej wersji tego izraelskixego dziennika, nie mielibyśmy w Polityce informacji z Izraela, bo dział zagraniczny nie miał by skąd czerpać swoich przemyśleń i wiedzy.
Czy naprawdę tak prestiżowy tygodnik, nie może wykazać się szerszym wkładem intelektualnym, szczególnie w sprawach Bliskiego Wschodu niż „copy and paste” na poziomie stażysty, albo studenta pierwszego roku politologii?
Herstoryk
No cóż, to jest blog prosyjonistyczny. 🙁
Co można powiedzieć o wyborach w Izraelu? Że się odbyły, że nikomu nawet do głowy nie przyszło kwestionowanie ich uczciwości i że do ostatniej chwili nie było wiadomo kto wygra. Słowem, jak to w demokracji. Ciekawsza wydaje się sprawa percepcji tych wyborów w oczach świata. Do 800 stacjonujących tam korespondentów zagranicznych dojechało jeszcze 100 (najwyższe zagęszczenie korespondentów zagranicznych na kilometr kwadratowy), wielokrotnie więcej z zapartym tchem obserwowało z oddali. Najprawdopodobniej mamy rekord wszechczasów w medialnym pluciu na demokrację. Więcej: http://www.listyznaszegosadu.pl/notatki/rekord-guinessa-w-pluciu-na-demokracje
@Koraszewski.
Plucie na demokrację i Rzàd stało sie powszechnym hobby młodych Polaków. Ja pamiętam czasy braku demokracji i zamkniętych granic. Boję się że historia może się powtórzyć, wtedy młodzi docenià co stracili.
Polecam znakomitą analizę Pawła Smoleńskiego w Magazynie Świątecznym, http://wyborcza.pl/magazyn/1,143556,17625002,Beniamin_Netanjahu__czarodziej_z_krainy_strachu.html
drobny fragment związany z komentarzami poniżej:
W 1999 r. ogłosił, że rezygnuje z polityki, i na dobrą sprawę nie miał wówczas innego wyjścia. Po sukces szli lewica i Ehud Barak z biografią wojskową równie imponującą jak ta Joniego Netanjahu, co w Izraelu bardzo się liczy. Cały kraj wierzył w pokój. Lecz w 2000 r. wybuchła druga intifada. Teraz to Ehud Barak był czarnym bohaterem, Izraelczycy nie wierzyli, że lewica załatwi cokolwiek prócz nowych zamachów. Premierem został Ariel Szaron, znany z twardej ręki w stosunku do Arabów. Bibi był u niego ministrem spraw zagranicznych i finansów.
Reformował gospodarkę, prywatyzował państwowe przedsiębiorstwa, zmieniał system bankowy i podatkowy. Nawet przeciwnicy mówili, że był w tym znakomity, pod warunkiem że lubi się ekonomiczne przemiany a la Margaret Thatcher. Osłabiał tradycyjnie mu niechętne lewicowe kibuce. Państwo się bogaciło, choć rosły społeczne nierówności.
Kiedy Szaron w 2005 r. wycofał osadników ze Strefy Gazy, Netanjahu zerwał z patronem, argumentując, że nie oddaje się ziemi Izraela. Rychło poleciały stąd na Izrael rakiety, więc znów na pierwszy rzut oka okazało się, że ma rację. W 2009 r. po raz kolejny zasiadł w fotelu premiera.
[…]
Izrael za miedzą ma Syrię, Iran ajatollahów, libański Hezbollah i palestyński Hamas. – Jeśli Izrael odłoży broń, nie będzie Izraela. Jeśli broń odłożą Arabowie, nie będzie wojny – mówił Netanjahu w Knesecie. Wierzy w to głęboko. Lecz czy ma rację?
[…]
A może prawdziwe jest powiedzenie, że Kneset wybierają Izraelczycy, lecz tak naprawdę głosują Palestyna i świat muzułmański? Gdy rysują się szanse na pokój, głosy zbiera lewica. Czas braku nadziei należy do prawicy, a dzisiejszy Izrael nie wierzy w porozumienie.
Gdyby więc nie irańskie groźby i arabska wrogość, gdyby nie wzrastająca na całym świecie fala antysemityzmu, gdyby nie pamięć intifady i ataki rakietowe z Gazy, w Jerozolimie byłby inny gabinet.
Ciekawa rzecz ze Smoleńskim, nigdy nie podaje źródeł. Wszystkie fakty są „z głowy” i podawane czytelnikom jako święta prawda. Ciekawe, że do tej chwili nie nauczył się, że zastawia na siebie pułapkę. Podając jakiś fakt za kimś,jeśli się okazuje, że dany fakt nie był prawdziwy, no cóż jestem winny naiwności (należało sprawdzić), podając coś jako świętą prawdę (na słowo honoru autora) jestem w znacznie gorszej sytuacji – kłamcy, który świadomie wprowadza w błąd. Ten model dziennikarstwa bez podawania źródeł staje się coraz popularniejszy.
Ten blog stał się propagandą syjonizmu. 🙁
Koraszewski,
Które „fakty podawane z głowy” przez Smoleńskiego nie są faktami?
Z kolei co do opierania się na faktach, to to chyba zależy od formy wypowiedzi. Nie jestem, jak Pan, dziennikarzem, ale jakoś nie kojarzę Magazynu Świątecznego z publicystyką przywołującą źródła explicite. Takie pogłębione analizy to raczej domena pism specjalistycznych i nauki, ale może się mylę, a może jestem już – jako osoba nieco o Pana młodsza, produktem kultury masowej. A może Smoleński jako analityk nie potrafi wyjść z butów reportażysty?
@zz
„Które “fakty podawane z głowy” przez Smoleńskiego nie są faktami?”
Cytuje:
” Netanjahu zerwał z patronem, argumentując, że nie oddaje się ziemi Izraela.”
Czyzby? Dziwnym trafem brak odnosnika do wypowiedzi (kiedy tak N. „argumentowal”), dziwnym trafem nie widac odnosnika do konkretnych wydarzen („zerwal”). Zgadzam sie, ze odnosniki nie sa potrzebne – fantastyka naukowo-etniczna rzadzi sie swoimi prawami. Nikt nie wymaga od autora dziel z gatunku black ethnic fantasy aby podawal sprawdzalne fakty. Wazniejsze jest aby wizerunek wrogiej nacji osiagal nalezyty odcien glebokiej czerni.
Przywiązany do standardów jakich nas niegdyś uczono w BBC (dziś już porzuconych) jak również do tego dziennikarstwa na, którym się wzorowałem, staram się dostrzegać różnicę między wędrownym kaznodzieją nauczającym maluczkich, a dziennikarzem przekazującym informacje i mówiącym skąd to, czy tamto wie. Za niektóre fakty z tego artykułu Smoleńskiego nie dałbym głowy i nie odważyłbym się ich publikować, bez sprawdzenia (i informacji) kto to powiedział. Wcześniej wielokrotnie okazywało się, że podawane przez niego fakty były plotkami.
Każdy kraj ma polityków i rząd na jakich zasługuje. Syjonistyczna kolonia też. Zaciekły antysemita i self hater Phillip Weiss: http://www.globalresearch.ca/who-can-save-israel-now/5437917
Racja, Herstoryk!
Nie mam zaufania do Smoleńskiego, w przeszłości zbyt często uprawiał nierzetelne dziennikarstwo.
Także tym razem, chociaż cały artykuł zdaje się być, jak na zwyczaje autora wyważony, znalazło się stwierdzenie, które nie całkiem poprawnie oddaje rzeczywistość.
„Kiedy Szaron w 2005 r. wycofał osadników ze Strefy Gazy, Netanjahu zerwał z patronem, argumentując, że nie oddaje się ziemi Izraela. Rychło poleciały stąd na Izrael rakiety, więc znów na pierwszy rzut oka okazało się, że ma rację. W 2009 r. po raz kolejny zasiadł w fotelu premiera.”
Otóż rakiety z Gazy leciały dużo wcześniej, podczas gdy ze słów autora wnioskować by można, że stało się to dopiero po wycofaniu osadników z Gusz Katif. Odnośne statystyki można znaleźć tu:
http://en.wikipedia.org/wiki/Palestinian_rocket_attacks_on_Israel
Prawdą jest, że po wyrzuceniu osadników ataki niebywale przybrały na sile. Dalej muszę zgodzić się ze Smoleńskim, że Natanjahu miał rację tylko „na pierwszy rzut oka”, bowiem jak się później okazało sprawowanie przez niego funkcji premiera nic nie pomogło. Na zachodnią Negev spadał coraz gęstszy deszcz rakiet.
Co do wyborów to, za pierwszym razem Natanjahu został wybrany dzięki kampanii pełnej obietnic zmniejszenia podatków. Nie dotrzymał jej w sposób graniczący z obelgą swojego elektoratu. W następnych wyborach przegrał z Tzipi Livni (wtedy jeszcze po-szaronowa Kadima) ale zwycięzcy nie zdołali stworzyć rządu więc misję powierzono Bibiemu. Teraz wygrał strasząc. Wszak nikt by mu nie uwierzył, że umie sobie poradzić, ba! że chce coś poradzić na narastające problemy gospodarcze. Ceny mieszkań w Izraelu przechodzą wszelkie granice rozsądku, benzyna osiąga ceny zakrawające na kpinę z obywateli (np. w roku 2005 cena baryłki ropy wynosiła $58, dolar kosztował NIS 4.30 a litr benzyny NIS 4.76, w 2015 odpowiednio: $53.7, NIS 3.90, NIS 6.27 !!!) , a izraelska żywność sprzedawana jest taniej za granicą niż w kraju. Nie tylko kulejąca gospodarka budzi niepokój. Uczniowie jesziwot, mimo wielu projektów, dyskusji i obietnic wciąż zwolnieni są ze służby wojskowej. Powołaną w celu rozwiązania tego problemu tzw komisję Plesnera Natanjahu rozwiązał. Niestety sądzę, że dopóki Likud będzie potrzebował partie religijne w koalicji, „krzywda” się im nie stanie. Natanjahu miał aż nazbyt wiele okazji do działania w tych, i dziesiątkach innych kwestii społeczno-gospodarczych. Za jego kadencji odbyły się nie mające precedensu protesty społeczne, w jego rządzie ministrem finansów był człowiek z wizją realnych reform podatkowych. Pozbył się go.
Trudno mi sobie wyobrazić kontynuację dotychczasowej polityki premiera w wymienionych wyżej przykładowych tylko kwestiach. A co w sprawie bezpieczeństwa i pokoju? Także i ja twierdzę, że pokój z Arabami może zawrzeć tylko prawica, musi tego jednak chcieć.
Radziłów,
„Wazniejsze jest aby wizerunek wrogiej nacji osiagal nalezyty odcien glebokiej czerni.”
Czytałem zbiór reportaży Smoleńskiego o Izraelu („Izrael już nie frunie”) i wbrew tytułowi to była ciepła lektura, tzn. on o Izraelu wypowiadał się w ciepłych słowach.
Polityka jest brudna, a politycy paprają się w błocie (żeby nie użyć innych określeń) po łokcie – to rzecz wiadoma i stara jak świat. Ale dlaczego muszą być przy tym aż tak żenujący? Natanjahu przeprasza izraelskich Arabów za swoje przedwyborcze wyskoki i zmienia stosunek do rozwiązania w postaci dwóch państw. Arabów to nie satysfakcjonuje a Biały Dom nie wie „któremu” Natanjahu wierzyć, temu przed czy po wyborczemu.
A może to jest właśnie to błoto: nieważne co się mówi, chodzi tylko o to żeby zdobyć władzę i dalej prowadzić swoja politykę, co w efekcie przekłada się na stwierdzenie, że głupi elektorat nie wie co dla niego jest dobre i trzeba mu dać wyborczego mięsa – łyknie wszystko.
Być może wszyscy politycy tacy są, tylko niektórzy nie robią tego w tak żenujący sposób.
@zz
„Czytałem zbiór reportaży Smoleńskiego o Izraelu (“Izrael już nie frunie”) i wbrew tytułowi”
/ciach/
… i wbrew tytulowi chyba jednak frunie. I to calkiem nienajgorzej.
Rzeczywiscie od paru lat ubylo fruwajacych autobusow. Glownie (choc nie tylko) z powodu tego okropnego „muru”, ktory taka irytacje powoduje w szerokim swiecie. „Mur” to „apartheid” i w ogole – niemniej jednak odkad stoi to autobusy juz nie fruna.
A z drugiej strony… Mozemy sie ograniczyc do analizy wylacznie tego, co frunie (lub nie).
Do klubu kosmicznego malenki Izrael dolaczyl juz w 1989-ym roku (wlasne satelity na wlasnych rakietach nosnych). ZSRR, USA, Anglia, Francja, ChRL, Japonia, Indie – i dwadziescia szesc lat temu dolaczyl Izrael. Troche mniejszy – ale jakos potrafil.
Izrael zarabia kosmiczna kase na eksporcie m in techologii kosmicznej i awioniki (elektroniki lotniczej). Niedawno sloneczna Italia zakupila w Izraelu satelite szpiegowskiego i dwa latajace radary – systemy wczesnego ostrzegania. Kontrakt za miliard.
Izraelskie bezpilotowce, tzw drony fruwaja na pieciu kontynentach. I znowu przynosza kosmiczna kase. Nie tak dawno Szwajcaria zakupila izraelskie bsl-e nowej generacji (Hermes 900), zeby zastapily wysluzone, takze izraelskie bsl-e typu IAI/Ranger. Dopiero co Korea zdecydowala sie na zakup izraelskich bezpilotowcow typu IAI Heron. Finlandia zkupila kolejna transze bezpilotowcow tez w Izraelu (Aeronautics Defense Systems, bsl-e typu Orbiter). I tak mozna wyliczac.
Warto takze przypomniec (z polskiej prasy), iz:
„W Izraelu otwarto linię produkcyjną skrzydeł samolotów F-35
W ramach umowy offsetowej związanej z zakupem przez Izrael samolotów F-35, otwarto w tym kraju linię produkcyjną części do tych maszyn. Israel Aerospace Industries (IAI) w ciągu najbliższych 20 lat dostarczy Lockheed Martinowi 811 par skrzydeł. Wartość kontraktu jest szacowana na 2,5 mld $.
Nowa linia produkcyjna została otwarta w fabryce Lahav należącej do IAI 4 listopada 2014 r. W inauguracji wzięli udział m.in. minister obrony Izraela Moshe Ya’alon, ambasador USA w Izraelu Daniel Shapiro i wysocy menadżerowie Lockheed Martina.”
W kolejce po samoloty F-35 stoi wlasciwie caly zachodni swiat, m in rzady Holandii, Norwegii, Wielkiej Brytanii, Italii, Australii etc etc. Proponenci bojkotu (o ktorym ostatnio glosno) zakupia zapewne samoloty bez skrzydel.
Podsumowujec – frunie. I to calkiem nienajgorzej.
Radziłów,
Polska też ma/miała umowę offsetową, tylko z jakichś powodów nie była w stanie jej skonsumować 🙁 . Coś tam pisali w prasie o braku kadr, o wykładach czytanych z pożółkłych kartek… Proszę mnie dobrze zrozumieć, taki Iran, Hamas czy Hesbollah (albo Chiny i Korea Pn. w przypadku Tajwanu i Korei Pd.) mają też swoje dobre strony. Z tej perspektywy patrząc, dla Polski cała nadzieja w Putinie.