Gniew nad wzgórzem

Piątek miał być i był „dniem gniewu” dla Palestyńczyków. Islamski Dżihad i Hamas nakazał Palestyńczykom, by zamanifestowali tego dnia, że Wzgórze Świątynne należy do ich. Tylko do nich. No i pokazali całą swoją wściekłość.

Doskonale wiemy, czym może się skończyć próba dowiedzenia, że jest inaczej lub może być inaczej. W 2000 roku, kiedy Ariel Szaron w towarzystwie tysiąca ochraniających go funkcjonariuszy wszedł na Wzgórze, wybuchła druga intifada. Polała się krew. Po obu stronach.

Dziś w Jerozolimie znów jest gorąco i niespokojnie. Tak jak przed 14 laty załamały się nadzieje na porozumienie pokojowe. Nerwy puszczają obu stronom. Obie strony dolewają oliwy do ognia. Za chwilę może być z tego wielki pożar.

ירושלים

Wzgórze Świątynne z Kopułą na Skale i poniżej Ścianą Płaczu. Fot. daviddje, Flickr CC by 2.0.

Emocje znów koncentrują się wokół Wzgórza Świątynnego. Palestyńczycy uważają, że Żydzi chcą im je odebrać, a przynajmniej naruszyć wieloletnie status quo, które można streścić z grubsza tak: Wzgórze Świątynne należy do Palestyńczyków, w tym dwa najważniejsze meczety – Kopuła na Skale i Al-Aksa.

To, co poniżej, czyli Ściana Płaczu (tzw. Zachodnia, w skrócie po prostu „Ha Kotel” – ściana, która ma być częścią drugiej Świątyni), należy do Żydów. To wynik uzgodnień między Izraelem a Jordanią z 1994 roku, na mocy których Żydzi mają wstęp na wzgórze w ściśle określonym miejscu, ale nie mogą się tutaj modlić.

Od kilku tygodni wokół tego miejsca znów jest gorąco. Każdy dzień przynosi kolejną eskalację – strzały do Jehudy Glicka, który działał na rzecz prawa Żydów do modlitw na Wzgórzu Świątynnym, atak terrorystyczny na przystanku tramwajowym we Wschodniej Jerozolimie, w którym zginął funkcjonariusz policji granicznej i student jesziwy, a kilkanaście osób zostało rannych, manifestacje prawicowych działaczy żydowskich na Starym Mieście w Jerozolimie… I znowu pogrzeb zamachowca, którego okrzyknięto męczennikiem, znowu tłumy na ulicach Jerozolimy, starcia. Niespokojnie w Ramallah, Hebronie, na checkpointach. Pojawiają się hasła nawołujące do zabijania izraelskich żołnierzy. Znowu słychać wezwania do „ludowej rewolucji”. „Śmierć Izraelowi” – słychać też na ulicach w Jordanii, bo i tam wyszły manifestacje palestyńskie.

Z drugiej strony – wycieczki prawicowych posłów z Knesetu na Wzgórze Świątynne. Jakby wściekłości i gniewu było tam mało. Kiedy w końcu rabin sefardyjski Icchak Josef mówi, żeby jednak powstrzymać się od wycieczek, znów znajdują się tacy, którzy uważają, że nie wolno odpuścić, że „żydowska krew została przelana, bo Arabowie zabili Żydów”. Izraelska prawica nie zamierza więc odpuścić, bo – jak spytał jeden z posłów – „jeśli się stąd wycofamy, to gdzie będziemy?”.

No bo niby czyja Jerozolima jest bardziej? A już Wzgórze Świątynne zwłaszcza. Toż dla Żydów to najważniejsze miejsce, a dla muzułmanów – podkreślają media – dopiero trzecie po Mekce i Medynie.

Biblijnie, historycznie można dowodzić w każdą stronę. Że tu, na skale, Abraham ofiarował swojego syna Izaaka. Że to w tym miejscu stanęła potem pierwsza Świątynia. Bo wzgórze to przecież biblijna Moria, gdzie wszystko się zaczęło… A potem, kiedy Świątyni już nie było, z tej samej skały prorok Mahomet dostąpił wniebowstąpienia na swym skrzydlatym Buraku. Kopuła na Skale ma stać właśnie na „tej” skale.

Które wydarzenie ważniejsze? Całe nieszczęście w tym, że zarówno Wzgórze, jak i cały teren obecnego Izraela i Palestyny to niekończący się spór o dokładnie ten sam kawałek podłogi, „tę” samą skałę. I dalej, o tę samą rzekę, tę samą dolinę. Tu nie można się posunąć, przesunąć. Jest tylko ta skała, ta rzeka, ta dolina. Tu w Jerozolimie, tam na Zachodnim Brzegu, czy jak mówią osadnicy – w Judei i Samarii.

Jeśli ktoś znajdzie sposób, by dokonać podziału tego miejsca, zasłuży na największą nagrodę pokojową, większą niż wszystkie Noble razem wzięte.