Polin na mapie

Nareszcie jest. Mały, ale ważny punkt na mapie Warszawy i Polski: Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Śledzę narodziny tego miejsca od dawna, pewnie od kilkunastu lat. Pamiętam, kiedy siedziba, w której pracowano nad projektem budowy muzeum, mieściła się w niewielkiej willi na Marymoncie. Pamiętam spotkanie z ówczesną dyrektor Ewą Juńczyk-Ziomecką, która opowiadała, jak inne od pozostałych będzie to muzeum. Już wtedy wspominała o odtworzeniu kawałka żydowskiej ulicy… Pamiętam wizualizacje, stosy i rulony planów tego miejsca. Pamiętam formę premuzealną, czyli wielki ohel, który stanął nieopodal pomnika Bohaterów Getta, gdzie odbywały się warsztaty, koncerty, wystawy. Zwiastun. Pamiętam, kiedy wbito pierwszą łopatę, odsłonięto mezuzę przy wejściu… Pamiętam, kiedy chodziłam po placu budowy, kiedy weszłam do tego niezwykłego budynku, z tym niezwykłym wejściem, czyli piaskową szczeliną nad głowami. Dla niektórych to symbolika nawiązująca do rozstąpienia się wód Morza Czarnego przed Mojżeszem, dla niektórych pęknięcie losu, przerwa na Zagładę.

Teraz wszystko już jest. I budynek, i wystawa w środku. We wtorek, 28 października, wielkie święto: wielkie otwarcie muzeum. Będą prezydenci Polski i Izraela, będą twórcy, będą kamery i przemówienia. Ja chciałabym opowiedzieć Wam o wystawie, którą właśnie zobaczyłam.

Mówimy „muzeum”, ale tak naprawdę sercem tego miejsca jest wielka, składająca się z ośmiu multimedialnych galerii wystawa. Wielka opowieść o 1000 latach wspólnej historii: Polaków i Żydów. Przejdziemy tak, jak ułożona jest wystawa, chronologicznie.

Opowieść jest jak w podróż w przeszłość: stajesz w lesie, tam gdzie stanęli pierwsi Żydzi w kraju Mieszka. Tak też nazywa się ta pierwsza galeria – Las (na fotografii poniżej). Tu Żydzi zaczęli swoją wędrówkę i tu my ją zaczynamy. Powoli, niespiesznie, chodzimy między drzewami, wśród legend.

LasWchodzimy potem w średniowiecze, do galerii nazwanej Pierwsze Spotkania. Tu dowiadujemy się, kto przybywał, skąd, po co, poznajemy pierwsze osady, dowiadujemy się o relacjach między Żydami a władcami i mieszkańcami rodzących się miast. Oglądamy detale, ale wiemy już, że nie możemy się spodziewać zbyt wielu artefaktów – no może średniowieczna grzechota, brakteat, nożyce. Siłą wystawy jest opowieść – namalowana, napisana, pokazana multimedialnie – na przykład instytucje żydowskie w mieście umieszczone na interaktywnym stole.skadTak jest też dalej, w galerii Raj dla Żydów, czyli złotym wieku w historii Żydów polskich. Nie bez powodu to największa galeria, pełna przestrzeni, rozmachu. Szeroka autonomia dla Żydów, rozkwit życia kulturalnego, samorządu, nowych funkcji. Warto zwrócić uwagę na rabina Remu i zobaczyć, jak przełożył kodeks praw żydowskich zebrany przez Josepha Caro w jego „Szulchan aruch” na warunki polskie. Można też zrobić własną odbitkę w prasie drukarskiej. Złote czasy kończą się powstaniem Chmielnickiego i tu też kończy się opowieść w tej galerii.zloPóźniej wchodzimy do Miasteczka. To nie jest konkretne miasteczko, ale portret małego miasteczka, gdzie sporą część stanowili Żydzi. Tu pojawiają się stylizowany dom, karczma, rynek, kościół. Niestety stylizowane, praktycznie bez przedmiotów z „epoki”. Wszystko błyszczące, pachnące farbą, nowe. Ten zapach nowości trochę mi, nie ukrywam, przeszkadzał. Tu – przy okazji straganu – twórcy galerii próbują opowiedzieć o zasadach kaszrutu. Czuję niedosyt. Podobnie jak w domu, w którym aż prosi się o choćby skromny akcent o żydowskich świętach.miastW tej części warto jednak wstąpić pod odtworzony dach synagogi z Gwoźdźca. Taki Gwoździec bez gwoździa właściwie. Budowa tej repliki trwała 10 lat. W tym czasie niemal 400 wolontariuszy z całego świata budowało dach i bimę, wykorzystując wyłącznie metody znane w XVI wieku – bez gwoździ, używając farb z naturalnych barwników. Może to i owo się nie udało, może paw mógłby bardziej przypominać pawia, ale całość robi wrażenie.

Później wchodzimy do 1772 roku, rozbiory i czas do odzyskania przez Polskę niepodległości – galeria Wyzwania nowoczesności. Koniec przywilejów żydowskich, czas wielkich zmian, rewolucja przemysłowa, rozwój kolei (ciekawie pokazana sala dotycząca kolei), narodziny robotniczej i kapitalistycznej łodzi, rozwój kultury hebrajskiej i jidysz. Widzimy różne drogi, którą poszli Żydzi – niektórzy się asymilowali, niektórzy odkrywali chasydyzm, niektórzy odnajdowali się w jesziwach. Rodził się bundyzm, syjonizm. Żydzi zaczynają emigrować. Pokazane są różne postawy, na przykład model Wielkiej Synagogi na Tłomackiem, która była symbolem tych Żydów, którzy uważali się Polaków. To w pierwszym kazaniu, w obecności rosyjskich władz rabin wygłosił kazanie po polsku!chkapitI już jesteśmy w XX wieku. Wchodzimy na Żydowską ulicę, zachłystujemy się dwudziestoleciem międzywojennym. Widzimy kipiące życie kulturalne, literackie, polityczne. Z wybrukowanej ulicy (jej przebieg pokrywa się z przedwojenną ul. Zamenhofa) możemy wejść w kolejne bramy – a to do kina, a to do kawiarni Mała Ziemiańska, gdzie przesiadywali Tuwim czy Słonimski, a to zajrzeć do Związku Literatów i Dziennikarzy Żydowskim przy Tłomackie i zatańczyć tango (kroki na podłodze), a to przejrzeć tytuły żydowskiej prasy tamtego czasu. Warto też wejść na antresolę, gdzie naszkicowano żydowskie podwórko, zabawy dzieci, szkołę, relacje rodzinne. Wciąż niedosyt. Wracamy na ulicę, dochodzimy do jej końca, widzimy ludzi, którzy patrzą w niebo. Domyślamy się, co tam widzą.ulicakioskWiemy, to już 1 września. Przechodzimy do mrocznego czasu Zagłady. Coś się zmienia. Nie czujemy się już tak komfortowo. Muzyki z gramofonu już nie słychać. Sufit się obniża, robi się nieco klaustrofobicznie, tak jak klaustrofobicznie czuli się Żydzi w getcie. Represje, nieludzkie warunki, tłok i wspaniali dwaj narratorzy tej części opowieści Emanuel Ringelblum i Adam Czerniaków.

Cytaty z ich dramatycznych dzienników widzimy na ścianach. Zły czas, w którym ludzie próbują „normalnie” żyć. Wchodzimy na symboliczną kładkę nad ulicą Chłodną – granica między światem światła (jak się mogło wydawać po tej stronie muru) a światem mroku. Tu też widzimy dramat, jaki rozegrał się w warszawskim getcie – akcja deportacyjna nie tylko z Warszawy, ale też innych miast, gdzie były żydowskie getta. W tej galerii jest też opowieść o różnych postawach Polaków wobec Żydów, o pogromach i wreszcie o obozach śmierci. Niezwykłe wrażenie robi wizualizacja konferencji w Wannsee, kiedy powstał precyzyjny plan wymordowania 11 mln europejskich Żydów. Twórcy dosłownie odsłaniają tych, którzy stali za konkretnymi zapisami tego planu, by nie mogli powiedzieć: „My przecież tylko wykonywaliśmy rozkazy”. Zagłada kończy się symbolicznie w obozach śmierci. Niezwykłe fotografie, zwłaszcza cztery niewykadrowane zdjęcia sonderkomando z jednego z obozów.

Jeden z narratorów Zagłady: Adam Czerniaków, przewodniczący Judenratu w warszawskim getcie.

Jeden z narratorów Zagłady: Adam Czerniaków, przewodniczący Judenratu w warszawskim getcie.

Czas po wojnie rozpoczyna się od ruin. Wojnę przeżyło niespełna 300 tys. z 3 mln polskich Żydów. Galeria Powojnie trwa od 1944 roku do dziś. Przechodzimy przez wyzwolenia obozów, wiemy, że najważniejszym pytaniem jest: „zostać czy wyjechać?”. Widzimy różne postawy. To wielka siła całej wystawy, obecna w wielu jej miejscach. Twórcy pokazują nam różne postawy i reakcje, unikają komentarza, nie wartościują.

Pamiętam zresztą świetny wykład prof. Stanisława Krajewskiego, twórcy tej części wystawy, który tłumaczył, że chociaż w oczywisty sposób pewne aspekty uznawane są jako pozytywne, np. „Solidarność”, a niektóre jako negatywne, np. władza komunistyczna, to muzeum nie unika niuansów. Znajdziemy tu zarówno antysemickie wypowiedzi jednego z solidarnościowych działaczy, jak i manifest PKWN, w którym mówi się o pełni praw dla Żydów.powoTa część wystawy na pewno będzie budzić spore zainteresowanie, to przecież wciąż nasz czas i czas, w którym żyło wielu z nas. Prof. Krajewski tłumaczył, że twórcy kierowali się kilkoma założeniami: 1. ważna była historia Żydów, ale nie tylko ważnych Żydów, lecz także tych zwyczajnych; 2. Żydzi są ważni dla Polski i Polska jest ważna dla Żydów (historia Żydów jest dlatego wpleciona w historię Polski); 3. Żydzi nie są problemem do rozwiązania; 4. motto: „mało Żydów, ale dużo o Żydach”.

Oglądając wystawę, miałam wrażenie, że założenia te były konsekwentnie realizowane. Widzimy czas pogromów, ucieczek na Zachód (np. Światło i jego relacje w Radiu Wolna Europa), ale też czas klubów młodzieżowych i big beatu z lat 60., narodzin telewizji – to widać choćby na przykładzie pokazanego jeden obok drugiego klubu TSKŻ – tego z lat 50. i tego z lat 60. Nagonka antysemicka pokazana jako zmasowany atak mediów ze wszystkich stron, fizycznie jesteśmy zalani „żydowskimi wichrzycielami”.

Konsekwencja marca ’68 to kolejna fala emigracji. Tu znajdujemy się na Dworcu Gdańskim, symbolu tej fali. Tu żegnamy tych, którzy wyjeżdżają. Część oczywiście postanowiła zostać. Wchodzimy w lata 70. i 80., pojawia się postać Edelmana – jako bohatera książki Hanny Krall i jako adresata listu Lecha Wałęsy (Edelmana poznaliśmy też wcześniej jako uczestnika powstania w getcie). Dochodzimy do czasów współczesnych – tu już tylko relacje współczesnych, filmy o dzisiejszym życiu żydowskim w Polsce. Jesteśmy w 2014 r., dalszą część będziemy pisać wszyscy.

Wychodzę z wystawy, z muzeum. Wiem, że prof. Krajewski miał rację, mówiąc, że niektórzy będą uważali, że czegoś zabrakło, a czegoś było za dużo. Jak mówił profesor – każdy wie lepiej, ale narracja może być tylko jedna.

Polin już jest. Nareszcie.

PS Polecam rozmowę z panem Marianem Turskim, „ojcem” Polin, w POLITYCE.

A tutaj Muzeum Historii Żydów Polskich na zdjęciach Leszka Zycha.