Państwo Islamskie – kto poskromi tę bestię?

Z „Państwem Islamskim” kłopot mają już wszyscy. I Irak, i Syria, i Zachód. Bo jak je wykurzyć, by jednocześnie nie stać się sojusznikiem Baszara Asada?

Prezydent Syrii od dawna był oskarżany o stworzenie, a przynajmniej o dokarmianie bestii, która dziś straszy cały świat. To on wypuścił z syryjskich więzień setki, jak nie tysiące ekstremistów, którzy później zasilili szeregi Państwa Islamskiego. Wojska rządowe miały celowo oszczędzać pozycje dawnego ISIL, by patrzeć, jak jego wrogowie wykańczają się sami. Co więcej, były doniesienia, że lotnictwo rządowe atakowało pozycje Wolnej Armii, by je osłabić na tyle, że stawały się łatwym celem dla ISIL.

Nie od dziś wiadomo, że wojna prowadzona rękami innych opłaca się bardziej niż angażowanie własnych żołnierzy. Praktycznie od początku tego roku bojownicy ISIL najbardziej zawzięcie walczyli z ugrupowaniami opozycyjnymi wobec reżimu w Damaszku – Wolną Armią Syryjską, Frontem Islamskim, Frontem Al-Nusra i wszystkimi innymi, którzy nie chcieli się im podporządkować. ISIL był też wygodny dla Asada, by twierdzić, że nie walczy z opozycją domagającą się demokratycznych zmian, ale z terrorystami. Bo to przecież są terroryści. Nikt nie ma wątpliwości.

Tyle że dziś sprawy wymknęły się spod kontroli. ISIL nie tylko kąsa, ale próbuje odgryźć rękę, która go dokarmiała. Państwo Islamskie z „kalifem” Ibrahimem na czele rozgościło się na północnym wschodzie kraju, przejęło tereny bogate w gaz i ropę, wprowadziło własne porządki, wstrząsnęło światem zabójstwem amerykańskiego dziennikarza, przejęło bazę wojskową w Al-Tab’ka. Zachód zdał sobie już sprawę, że Państwo Islamskie to potężne zagrożenie, którego nie można lekceważyć. Premier David Cameron mówił niedawno, że „jeśli nie będziemy działać, by powstrzymać atak tego wyjątkowo niebezpiecznego ruchu, będzie on tylko przybierać na sile. Do tego stopnia, że staniemy się dla niego celem na brytyjskich ulicach”. Apetyty zwolenników ISIL sięgają naprawdę daleko, wiele dalej niż granice Syrii czy Iraku. Niedawno w internecie ktoś wrzucił zdjęcie czarnej flagi, symbolu ISIL, na wyświetlaczu telefonu komórkowego. A w jego tle Biały Dom.

Twitter

Twitter

Państwo Islamskie to o wiele więcej niż Al-Kaida. Organizacja ta z talibami w momentach największej świetności panowała w Afganistanie, ale przed 11 września świat ledwie oburzył się na moment za burzenie pomników Buddy, a przedtem ani potem niespecjalnie się już interesował. Do interwencji w Afganistanie pewnie w ogóle by nie doszło, gdyby talibowie grzecznie wydali bin Ladena. Największymi „sukcesami” bin Ladena jest kilka spektakularnych zamachów terrorystycznych w USA i w Europie, które mocno Zachód nastraszyły, ale jednak sam niczego nie zbudował, nie stworzył kalifatu i do końca życia musiał się ukrywać jako zbieg.

Al-Baghdadi w ciągu roku osiągnął pozycję, na którą bin Laden musiał pracować latami. To „kalif” Ibrahim, a nie następca bin Laden Al-Zawahiri zawładnął wyobraźnią i umysłami wszelkiej maści ekstremistów, którzy marzą o panowaniu islamu nad światem. Al-Baghdadi ma dziś „państwo”, które też już zdążyło napędzić stracha Zachodowi. Ma też regularną armię, administrację (wydaje dokumenty, paszporty, tablice rejestracyjne), broń, pieniędzy w bród i kawał ziemi w środku Bliskiego Wschodu, w niezwykle newralgicznym punkcie świata, w którym ścierają się interesy wszystkich wielkich graczy.

Zachód się boi, ale ma problem. Nasłuchaliśmy się przecież wiele o okrucieństwach Asada i jego odpowiedzialności za ofiary tej wojny. Jak więc teraz Zachód mógłby ramię w ramię stanąć po jego stronie, by walczyć z Państwem Islamskim? W tym przypadku wróg naszego wroga nie sprawia, że ten ostatni staje się naszym przyjacielem. To jednak wciąż to zagrożenie, przed którym nie można uciec. Na razie prezydent USA wydał zgodę na loty zwiadowcze nad pozycjami dżihadystów w Syrii. Toczą się spekulacje, czy to przygrywka do rozpoczęcia nalotów. Asad nie miałby nic przeciwko pod warunkiem, że zostanie to uzgodnione z Damaszkiem. No i koło się zamyka. Trudno sobie wyobrazić, by Amerykanie cokolwiek uzgadniali z Asadem, co zresztą mówią głośno oficjele z Białego Domu.

Tyle oficjalnie. Już nieoficjalnie pojawiły się informacje podane przez AFP, że USA przekazują Damaszkowi informacje wywiadowcze o pozycjach Państwa Islamskiego via Bagdad i Moskwa. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka świadkowie w Syrii mówią o obcych samolotach, które w poniedziałek pojawiły się w okolicach Deir Ez-Zor. Dzień później lotnictwo syryjskie miało dokonać wyjątkowo precyzyjnych i intensywnych nalotów na pozycje ISIL.

Na razie nie ma oficjalnego odniesienia się przez USA do tych rewelacji. Ale w końcu będzie musiało się pojawić.