Jak siedzieć, to w Ritzu

Światowe agencje i media (Reuters, CNN, „Wall Street Journal”) rzucają nowe i ciekawe tło na to, co dzieje się w Arabii Saudyjskiej, gdzie w ostatnim czasie doszło do masowych aresztowań na szczytach władzy. Aresztowani zamiast do cel mieli trafić do luksusowego, 5-gwiazdkowego hotelu w Rijadzie.

Chodzi o Ritz-Carlton, w którym podczas niedawnej wizyty w Arabii Saudyjskiej gościł sam Donald Trump wraz z małżonką, a przed kilkoma tygodniami odbywała się tam ogromna konferencja poświęcona inwestycjom, w której udział brało ponad 3,5 tys. biznesmenów i polityków. Konferencję prowadził sam książę Mohammed bin Salman, który od kilku miesięcy z rozmachem próbuje reformować kraj. Teraz w pełnych przepychu wnętrzach hotelu ma przebywać co najmniej 17 saudyjskich książąt i wysokich przedstawicieli władz. Nie wiadomo jednak, gdzie dokładnie się znajdują, ani jak są traktowani. W kraju, który chce się otwierać na „nowe”, zaskakująco mało wiadomo o losie zatrzymanych.

Według informacji mediów wiadomo natomiast, że wszystkie 492 pokoje, ponad 62 tys. metrów ogrodów w tamtejszym Ritzu, są niedostępne do końca listopada, zaś wejścia do hotelu zostały zamknięte, choć jak donoszą obecni na miejscu współpracownicy CNN, na terenie hotelu nie widać zwiększonych sił ochrony. Już w weekend na Twitterze pojawiły się wiadomości, że znajdującym się w tym czasie w hotelu gościom nakazano opuszczenie pokoi, odcięto też połączenia telefoniczne i internetowe z Ritzem.

Jeśli informacje te są prawdziwe, ciekawe, dlaczego dla aresztowanych na fali walki z korupcją w końcu wybrano tak miłe wnętrza zamiast regularnych cel? Brytyjski „Guardian” sugeruje, że byłoby to dla nich zbyt „poniżające”, i wskazuje, że taka zniewaga w społeczeństwie plemiennym mogłaby mieć szerokie implikacje. Udział tych osób w szerokim systemie dóbr i przywilejów gwarantuje ich lojalność. Bez tego przywódcy saudyjscy mogą mieć problemy z zabezpieczeniem swoich rządów. Dlatego działania księcia Mohammeda mogą wydawać się igraniem z ogniem. Nie jest przecież pewne, że próba przestraszenia wewnętrznej opozycji przeciwko nowym porządkom się sprawdzi. Młody książę lubiany przez młodych Saudyjczyków nie cieszy się przecież zaufaniem twardogłowych, w tym części członków własnej rodziny, którzy widzą w nim początek końca takiej Arabii Saudyjskiej, jaką znamy.