Abbas idzie na wojnę z całym światem
Palestyńczycy są pod ścianą. Mahmud Abbas walczy o polityczne przetrwanie. Było to widać w Nowym Jorku.
Wystąpienie Abu Mazena, szefa Autonomii Palestyńskiej, na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ nawet według „Jerusalem Post” było „historyczne”, a tytuł ten doprawdy trudno posądzić o lewicowe sympatie. Podobno w ostatniej chwili Abbas zdecydował się na łagodniejszą wersję przemówienia, choć i tak padło wiele mocnych słów. Wydaje się, że to przez rozpaczliwą sytuację. Palestyny, ale i samego Abbasa, któremu wszystko wymyka się spod kontroli: międzynarodowe zainteresowanie „sprawą palestyńskiej”, pieniądze, a przede wszystkim władza.
Proces pokojowy jest w martwym punkcie i żadne deklaracje ze strony Donalda Trumpa tego nie zmienią. Abbas w czwartek w Nowym Jorku dobitnie dał do zrozumienia, że odrzuca Stany Zjednoczone jako mediatora. Trump nie zostawił mu złudzeń, uznając Jerozolimę za stolicę Izraela, przenosząc tam amerykańską ambasadę, zamykając przedstawicielstwo Autonomii w Waszyngtonie, tnąc finansowanie UNRWA. „Co jeszcze administracja da narodowi palestyńskiemu? – pytał Abbas, twierdząc, że propozycje USA dotyczące powrotu do rozmów pokojowych zakrawają na ironię. – Co zostało z rozwiązania politycznego?”. Mocno brzmiały jego słowa, że „Jerozolima nie jest na sprzedaż”, „prawa Palestyńczyków nie mogą być przedmiotem przetargu”, Palestyńczycy „nie są narodem niepotrzebnym”. Jego prawo jako przywódcy, który walczy o swoje państwo.
Inaczej brzmią słowa o tym, że „Palestyńczycy nigdy nie używają przemocy”, i pochwała dla „męczenników i więźniów wojennych” – natychmiast zostało to odebrane jako cynizm i pochwała terroryzmu, co nie przysparza sympatii, nawet jeśli oskarżenie odwraca się w kierunku największego wroga.
Abbas nie mówił tylko do USA, Izraela i przedstawicieli innych krajów. Mówił też do swoich. Sygnał o tym, że jest gotów obciąć fundusze dla Strefy Gazy, jeśli Hamas nie przekaże kontroli nad nią rządowi w Ramallah, należy odbierać jako groźbę pod adresem konkurentów w Gazie i jako formę nacisku wobec USA (wy nam obcinacie fundusze, my możemy sterować sytuacją w Gazie, gdzie warunki życia od dawna są nie do zniesienia). To wreszcie element wewnętrznej rozgrywki o władzę. Abbas nie ma poparcia ulicy i doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Fotel prezydenta zachowuje głównie dzięki temu, że od lat nie było wyborów, co też nie może trwać wiecznie. Wszyscy to wiedzą.
Na razie ważne jest to, co tu i teraz, a fakty są takie, że Donald Trump nieoczekiwanie poparł ideę dwóch państw, choć do dziś udawało mu się powstrzymywać od jakichkolwiek deklaracji w tej sprawie. Zresztą było to jakoś przez niego łagodzone: jeśli Izraelczycy i Palestyńczycy chcieliby jednego państwa, to dla niego to też byłoby OK. Trump ponownie zasugerował, że Izraelczycy będą musieli w jakiś sposób odpłacić się za ruch z przeniesieniem ambasady do Jerozolimy – choć oczywiście nie wiadomo, w jaki sposób mieliby to zrobić.
Wielki amerykański plan dla Bliskiego Wschodu ma być znany za dwa, trzy miesiące – dopóki niczego nie ma na stole, każde wystąpienie Trumpa, Netanjahu czy Abbasa należy traktować podobnie jak występ aktora w teatrze: ktoś krzyknie, wywoła współczucie, czasem śmiech, oczekując, że publika padnie na kolana. Ale ta najczęściej grzecznie bije brawo, a potem bez zbędnych wzruszeń oddala się do własnych spraw.
Komentarze
Potępiając bojowników palestyńskich wypada także potępić zarówno naszych partyzantów z okresu I IWŚ walczących z okupantem jak wojska USA „niosące wolność i demokrację” w krajach świata kosztem tych mieszkańców.
Dziwny artykul. Jesli przyjac obecny stan rzeczy to panstwo palestynskie nie powstanie, gdyz nie ma dla niego miejsca. Z biegiem czasu i rozrostem osiedli izraelskich na terytoriach Zachodniego Brzegu szansa na powstanie czegokolwiek zmierza blyskawicznie do zera. Chyba, ze za panstwo bedzie sie uwazac twor na ksztalt bantustanu, co w sumie ma miejsce teraz.
„Fotel prezydenta zachowuje głównie dzięki temu, że od lat nie było wyborów, co też nie może trwać wiecznie.”
I za laskawym przyzwoleniem mniej lub bardziej zaainteresowamncyh stron. Nikt nie bedzie naciskal, gdyz tak jest najlepiej. W 2006 roku zdecydowano sie na wyborczy eksperyment z prawdziwego zdarzenia i wygrali nie ci, co trzeba. Swiat zewnetrzny wyniku nie uznal, dokonal swoistego przewrotu i teraz rzadza ci, co rzadza.
Najogolniej zas pisanie o Autonomii jak o panstwie czy tworze o mocy prawnej, ktory moze cokolwiek negocjowac jak rowny z rownym z Izraelem czy Stanami jest zwykla fikcja i mydleniem oczu. Autonomia w tej formie w jakiej istnieje nie jest w stanie niczego wynegocjowac, gdyz nie ma zadnych atutow i jest zdana na laske i nielaske swiata zewnetrznego, glownie Izraela wspieranego przez Stany Zjednoczone jak i spora czesc swiata Zachodniego. Tak jak wiele innych spolecznosci bez wlasnego panstwa, sa pilka w politycznym futbolu. Pomoc nikt specjalnie ochoty nie ma zas latwo jest wyszydzac.
Pozdrawiam
Abbas idzie na wojnę z całym światem, ale z czym?
Zaden amerykanski prezydent (w ostatnich – powiedzmy – 50 latach) nie byl tak proizraelski i pro-syjonistyczny jak Trump. Faktycznie, jego dzialania wykluczaja jakikolwiek dalszy dialog palestynsko-izraelski!
Wszystkie organizacje charytatywne wpompowały w Palestynczyków juz tyle pieniedzy że każdy z nich powinien mieć wille z ogrodem i limuzynę – a co mają: figę.
Czas skończyc z tą błazenadą.
observer
29 września o godz. 5:48
No to co proponujesz ?
Pouczający byłby reprezentatywny sondaż. Wśród Palestyńczyków na temat stosunku do Żydów i wśród Żydów na temat Palestyńczyków. Wyniki mogłyby by szokować, gdyby nie to, że dysonans poznawczy i tak doprowadzi do wyparcia tego, co zakłóca ugruntowany, poprawny politycznie, obraz świata.