Ile za pokój, ile za wojnę
Amerykański think tank Rand Corporation policzył, ile Izrael i Palestyna mogłyby zyskać na pokoju. W grę wchodzą setki miliardów dolarów.
Według autorów raportu w przypadku powstania dwóch państw Izrael zyskałby 123 mld dolarów, a Palestyna – 50 mld dolarów. Dla Izraela oznaczałoby to wzrost o 5 punktów proc. średniego dochodu per capita, dla Palestyny – aż 36 punktów proc.
Scenariusz ten zakłada powstanie Palestyny na warunkach zaproponowanych przez Billa Clintona (tj. Izrael wycofa się do granic z 1967 r., z uwzględnieniem dwustronnych wymian niektórych terenów; 100 tys. osadników wycofałoby się do Izraela). Palestyna obejmie pełną kontrolę nad strefami A, B i C, będzie mogła eksploatować surowce mineralne, zostaną zniesione sankcje handlowe i te dotyczące podróży, 600 tys. uchodźców mogłoby wrócić na Zachodni Brzeg.
To rozwiązanie – zdaniem autorów raportu – niesie najlepsze rezultaty dla obu stron.
W przypadku scenariusza skoordynowanego jednostronnego wycofania się Izraela z Zachodniego Brzegu zakłada się, że wycofanych zostałoby 60 tys. osadników, a ziemie, które ci zajmowali, przeszłyby pod pełną kontrolę Palestyny. 75 proc. kosztów wycofania osadników pokryłaby społeczność międzynarodowa, a 25 proc. Izrael. To rozwiązanie również napędziłoby palestyńską gospodarkę i ułatwiło handel międzynarodowy. Palestyna musiałaby przy tym pokryć koszty związane z bezpieczeństwem.
Autorzy zauważają, że Izrael nie odczułby zbyt wielu – jeśli w ogóle – skutków gospodarczych, ponieważ wiele pozytywnych i negatywnych czynników wzajemnie by się zniwelowało. Palestyna odczułaby to jednak dość znacznie – wzrost o 8 punktów proc. PKB per capita – choć musiałaby liczyć się ze spadkiem zatrudnienia palestyńskich pracowników w Izraelu.
Scenariusz nieskoordynowanego jednostronnego wycofania się Izraela z Zachodniego Brzegu zakłada, że ani Palestyńczycy, ani społeczność międzynarodowa nie są usatysfakcjonowane polityką wobec Palestyny, która nie uwzględnia jej aspiracji. Oznacza to, że z Zachodniego Brzegu dobrowolnie wycofuje się 30 tys. osadników, za co płaci wyłącznie Izrael (rocznie miałoby to kosztować 850 mln dolarów). Izraelską gospodarkę kosztowałoby to w ciągu 10 lat utratę 4 mld (spadek o 0,9 punktu proc.), dla Palestyńczyków oznaczałoby to spadek PKB per capita o pół punktu proc. (utrata możliwości pracy w Izraelu, ale nieco więcej korzyści z możliwości gospodarczych w obszarach strefy C).
Jeśli zwyciężyłby scenariusz niezbrojnego oporu, oznaczałoby to wzrost presji Palestyny i społeczności międzynarodowej na Izrael (tu mieszczą się zabiegi palestyńskie w ONZ, MTK, bojkot produktów izraelskich z Zachodniego Brzegu i rozszerzenie ruchu BDS).
Według autorów raportu kosztowałoby to Palestyńczyków obcięcie ok. 30 tys. pozwoleń na pracę, wzrost wewnętrznych i zewnętrznych ograniczeń dotyczących handlu i przemieszczania się, włącznie z czasowym wstrzymywaniem wypłat z podatków dla Palestyńczyków. Ten scenariusz oznacza wzrost nakładów na bezpieczeństwo dla obu stron. Szacuje się, że izraelski PKB spadłby o 15 mld dolarów (3,4 proc. w dół per capita), a palestyński o 2,4 mld dolarów (12 proc. per capita).
Scenariusz powstania zbrojnego zakłada de facto trzecią intifadę (choć autorzy raportu nie przewidują, że będzie ona przypomniała drugą), która prawdopodobnie zacznie się w Gazie i rozniesie na Zachodni Brzeg i być może uaktywni Hezbollah na północy. Izrael odpowie sankcjami i wzmocnieniem kontroli, przyczyniając się do upadku Palestyny i konieczności pokrycia przez Izrael kosztów wszelkich usług publicznych na terenach zarządzanych dziś przez władze palestyńskie (strefa A). To rozwiązanie miałoby negatywne skutki dla obu stron. Palestynę kosztowałoby 9,1 mld dolarów, Izrael 45 mld (per capita Palestyna straciłaby 46 punktów proc., Izrael 10 proc.).
To naprawdę dość krótkie omówienie. Zainteresowani mogą przeczytać pełen raport na stronie Rand Corporation.
Co z tego w ogóle wynika? Że tylko na powstaniu dwóch państw obie strony skorzystają, a ich zyski liczone mogą być w setkach miliardów dolarów. Suma działa na wyobraźnię. I obie strony powinny mieć tego świadomość. Konkretne pieniądze za konkretne rozwiązania.
Inne scenariusze też mają swoje konsekwencje. W przypadku najgorszego – koszty również wycenia się na wiele miliardów dolarów.
Ten raport jest może nieco bezduszny, sprowadza wszystko do pieniędzy, realnych kosztów i strat. Ale przez to również w pewnym sensie obiektywnie pokazuje, co obie strony mogą stracić, a co zyskać, decydując się wybór danego wariantu. Tylko żeby to było takie proste…
Nie bardzo wierzę, że o pokoju zadecyduje po prostu rachunek ekonomiczny. Tam, gdzie w grę wchodzą religia i przekonanie, że „mój jest ten kawałek podłogi”, w łeb biorą wszelkie argumenty rozsądkowe.
Dziś rząd w Jerozolimie jest zaniepokojony falą BDS, której jednym z najgłośniejszych symptomów jest ostatnia decyzja Orange, dotycząca wycofania się z Izraela (ale są też inne, np. wniosek Palestyńskiego Stowarzyszenia Piłki Nożnej o usunięcie Izraela z rozgrywek w ramach FIFA). Wprawdzie Orange próbuje tłumaczyć, że za decyzją nie stoją względy polityczne, ale trudno będzie zatrzeć wrażenie, jakie powstało po oświadczeniu Stephana Richarda (tłumaczył, że „Orange chce być godnym zaufania partnerem dla wszystkich państw arabskich”).
Izraelskie władze wrzucają to wszystko do wora z napisem „antysemityzm” i sprawa niby załatwiona. Jest coś gorszego niż łata antysemity? Czyż to nie jednoczy zwolenników wokół rządu, który musi walczyć z zalewem wrogości płynącej z wielu stron?
Tyle że sprawa nie jest załatwiona. A ponieważ w tej sprawie optymistką nie jestem, wydaje mi się, że jeszcze długo załatwiona nie będzie. I bardzo, naprawdę bardzo chciałabym się mylić.
Komentarze
a po co to glupie zdjecie ?
a cóż to się stało z tyloma komentarzami? no i data tego bloga jakaś późniejsza?
a może to już nowy blog na ten sam temat? pytam trochę głupio ale jeszcze nie czytałem
Pani Agnieszko,
Gdyby Żydzi umili liczyć, to dawno by się z Bliskiego Wschodu wycofali. Ale oni nie myślą przecież racjonalnie, oni wierzą, że ich bożek Jehowa (JHWH) dał im na własność Palestynę. Ciekawe, dlaczego nie dał on im także środków do całkowitego opanowania tejże Palestyny? Przecież gdyby wszechmocny bóg chciał rzeczywiście dać Palestynę na własność Żydom, to cudownie by z niej usunął nie tylko Palestyńczyków, ale także zamienił by pustynię, jaką jest przecież niemalże cały obecny Izrael, an jedną wielką, opływającą we wszelakie dostatki oazę.
Pozdrawiam
a po co to glupie zdjecie ?
co ma ilustrowac ?
Czy ktos kiedys wogole sprobowal odpowiedziec na pytanie dlaczego Palestynczycy przez 50 lat mieszkaja praktycznie w obozach uchodzcow podczas gdy Liban Syria i Egipt nie robily nic aby pomoc swoim przeciez braciom w islamie? Dlaczego do tej pory Ci ludzie nie sa zintegrowani ze spoleczenstwem tych krajow?
Sir Jarek, czy to walenie głupa to jakaś zalecona ci terapia? A tak nawiasem mówiąc, to nigdy chyba nie potrafię zrozumieć, jaką mozna mieć przyjemność w dowalaniu innym? Jest jakiś rodzaj psychicznego orgazmu? I proszę nie próbuj mi zarzucić, że to ja teraz chcę ci dowalić! Nie! Jest znana zasada Newtona, która brzmi, że akcja równa się reakcji i oczywiście odwrotnie. To, co teraz piszę to reakcja!!! I spróbuj może zrozumieć, że zawracasz tu głowę innym chcąc się popisywać. Ale cóż to za popisywanie się, jeśli ukrywasz się za anonimowością?
Pozdr…. chociaż nie, bo zmieniłem zadanie. Wcale nie pozdrawiam ale podpisuję się prawdziwym nazwiskiem i imieniem, victor ast
Dobre pytanie. Arabowie wyrzynają się między sobą w ilościach nieporównanie większych niż zginęło Palestyńczyków z rąk Izraelczyków.
Sami Palestyńczycy wolą mieszkać w znienawidzonym Izraelu niż w „bratnich” krajach.
Ale to Izrael jest obiektem wściekłej nagonki i bezmyślnej nienawiści. Zabawne.
Pisze pani ładnie, że na pokoju mogą zyskać społeczeństwa obu krajów.
Proszę się zastanowić, KTO STRACI……
W mojej ocenie:
-koncerny zbrojeniowe
-lokalni przywódcy i politycy, dzielący dotychczas dotacje, zawiadujący przemytem, służbami bezpieczeństwa, biorący łapówki.
-przywódcy religijni podżegający do nienawiści
Izrael i Palestyna stracą sponsorów zewnętrznych, zostając normalnymi krajami o gospodarce rynkowej, a nie politycznej.
Zyskać może wielu, ale to ci nieliczni korzystający z dotychczasowej sytuacji są najbogatsi i najbardziej wpływowi.
A to ich INTERES się liczy najbardziej, nie tłumów gołodupców.
Nexus
Kraje arabskie są odwiecznie kapitalistyczne.
Mają jakiś godny wzmianki przemysł?
Nie są w stanie zatrudnić kolejnych fal wyżu demograficznego, więc jedyne przemysłowe państwo w okolicy jest dla nich rajem.
Socjalizm arabski przynajmniej budował, dając zatrudnienie.
Kapitalizm arabski poza usługami, nie daje nic.
Wydobycie ropy daje pracę wykształconym obcokrajowcom.
Dzieciom chłopów, nic…..
wiesiek59.
Kapitalizm nigdy nic nie dawał!!! A socjalizmu jak na razie nikomu nie udało się niestety zorganizować. I nie było faktycznie komu i nie było bazy aby budować nadbudowę.
Niemal wszyscy widząc „wyższość” kapitalizmu za przykład podają tylko kraje, w których mieszka około 8 % ludności świata. W pozostałych krajach jest kapitalizm, który wypracowuje dobrobyt dla tych 8 %, choć i w tych bogatych krajach jest także około 30 % ludności klepiących biedę (może nia aż taką, jak w tych pozostałych, ale jednak. Około miliardowi ludzi na świecie (kapitalistycznym!!!) brakuje podstawowego jedzenia, są po prostu głodni i dziennie z głodu umiera około 80 tysięcy ludzi, w tym 30 tysięcy dzieci!!!!
Pozdrawiam
victor ast
victorast
8 czerwca o godz. 17:39
Pomimo osobistej pazerności, za kadencji Nasera, Huseina, czy Kadafiego, sporo jednak zbudowano. Uniezależniając się po części od importu WSZYSTKIEGO z zewnątrz.
Nie czytałem o jakichś dużych inwestycjach przemysłowych w obecnej dobie- poza Arabią Saudyjską.
Banki, apartamentowce i hotele, nie uniezależnią tych krajów, nie dadzą wystarczającej liczby miejsc pracy. Handel i pośrednictwo, też tego nie załatwią.
Więc nadwyżka, spowodowana między innymi strukturą społeczną i wielożeństwem, skazana jest na emigrację..
Iran czy Turcja, pomimo religijności przywódców, przemysł potrafiły zbudować.
Kraje arabskie, czy szerzej- afrykańskie- niekoniecznie w skali potrzeb.
Choć możliwości mają spore.
Jakieś fatum nad tym kontynentem krąży?
A zreszta dobrze wiedziec kto jest kim w tym konflikcie :
http://www.jewishmag.com/99mag/nobel/nobel.htm
Lista konczy sie na roku 2004.
Od tego czasu doszlo 20 zydowskich noblistow i 0 ( zero) muzulmanskich.
Gdy byłem w Izraelu, w głowę zachodziłem, po co komu ta wojna, skoro jedni i drudzy mogliby zrobić FORTUNĘ na turystyce.
Ben
Ilu tych Żydów było z Izraela a ilu z USA?
Nexus
Zastanowiłeś się, jaką bzdurę napisałeś w zdaniu: Sami Palestyńczycy wolą mieszkać w znienawidzonym Izraelu niż w “bratnich” krajach.?
Lakkott
Ojczyzną Palestyńczyków jest Palestyna a nie Liban, Syria czy Egipt.
Koniec Izraela się zbliża, jako że Chiny są już dziś większą potęgą gospodarczą niż USA! Oto obecna czołówka światowa (PKB w mld USD PPP):
1 China 17,617.3
2 United States 17,418.9
3 India 7,375.9
4 Japan 4,750.8
5 Germany 3,721.6
6 Russia 3,564.5
7 Brazil 3,263.8
8 Indonesia 2,676.1
9 France 2,580.8
10 United Kingdom 2,548.9
(…)
23 Poland 954.5
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_GDP_%28PPP%29
@Ben
Szanowny dyskutant wydaje się uważać, że liczna nagród Nobla przyznana żydom z całego świata, oraz brak takowych dla Arabów/muzułmanów, uprawnia syjonistyczną kolonię do bezkarnego mordowania, okupowania i rabowania tych drugich. Szanowny dyskutant albo urodził się 150 lat za późno, albo naczytał się wiekopomnych dzieł niejakiego Alfreda Rosenberga oraz innych ideologów darwinizmu i eugeniki. Należy pogratulować inspiracji i podziękować za udowodnienie upadabniania się ofiar do prześladowców.
Jest duża różnica w tym co zarobi Izrael i Palestyna a tym co zyskają Izraelczycy i Palestyńczycy. Zawsze jest rachunek zysków i strat. Przedsiębiorca budujący w Izraelu domy dla przesiedlonych z terenów okupowanych będzie miał zysk, przesiedleńcy stratę, bo takich warunków jak na osiedlach w Izraelu nie ma nikt. A ile wąłdzy i pieniędzy starci izraelska armia? Wszyscy w rządzie to byli generałowie, którzy mundury powiesili w szafach, ale żołdackiej mentalności nie zmienili. Po drugiej stronie jest to samo. Dla Hamasu i Hesbollahu walka z Izraelem jest racja bytu. Nie ma walki, nie ma bojowników.
I jeszcze dwa „ale”.
Dlaczego społeczność międzynarodowa, czyli, my, pani, ja, mamy pokrywać 75% kosztów? Izrael sam zasiedlał, więc niech sam zapłaci, z udziałem USA, bo wspierali ich zawsze.
I czy „Jest coś gorszego niż łata antysemity”. Oczywiście, łata filosyjonisty. Żydzi tak zdewaluowali pojęcie antysemityzmu i Holocaust, że określenie przez nich wroga antysemitą jest dla niego komplementem a nie obelgą.
Zresztą, o czym Pani pisze. Podstawą polityki Izraela jest niedopuszczenie do powstania państwa palestyńskiego. Szaron z osadnikami tak określał miejsca budowy kolejnych osiedli, żeby było to niemożliwe.
Herstoryk
Dlaczego się dziwisz? Przecież syjonizm jest formą rasizmu, głoszącą wyższość tzw. rasy żydowskiej nad innymi rasami!
Ojczyzną Żydów jest i będzie IZRAEL.
Izrael właśnie dokonał prób z tzw. brudną bombą – radioktywna.
Brakuje tylko żeby ten sam Bóg co ofiarował im palestynska ziemie zasugerował Izraelowi użycie tej bomby.
@Andrzej Falicz
przestań siać propagandę , doinformuj się lepiej.
Antysemityzm falliczny
Zauważyłem, że czytała Pani opracowanie Rand Corporation, w którym wybitni amerykańscy eksperci wyliczyli ile Żydzi i Palestyńczycy zarobiliby na zawarciu pokoju. Ciekawe ćwiczenie. Czytała Pani może podobne opracowania na temat Gazy przed jej oczyszczeniem z Żydów? Bo Gaza od 2005 roku jest Judenrein i zgodnie z opracowaniem Rand Corporation powinna być już Singapurem Morza Śródziemnego. W samym Izraelu wielu ludzi wierzyło, że ten jednostronny gest dobrej woli przyniesie nową jakość w stosunkach z Palestyńczykami. Istotnie, przyniósł nową jakość, ale nie taką, jakiej spodziewał się Ariel Szaron.
Naiwni Żydzi spodziewali się, że żydowskie przedsiębiorstwa przejmą przedsiębiorcy palestyńscy, były plany budowy lotniska, wsparcia rozwoju infrastruktury pozwalającej Gazie zostać regionalnym Singapurem. Jak szybko te nadzieje okazały się dziecinnie naiwne? Na dwa lata przed przejęciem Gazy przez Hamas? Pewnie zna Pani historię rozpadu tych nadziei lepiej niż ja, chociaż może inaczej ją Pani interpretuje.
Obserwując tamte wydarzenia byłem naiwny. Nie, nie w stosunku do Abbasa, Fatahu i lekceważonego początkowo Hamasu. Znałem pracę doktorską Abbasa, jego ważną rolę jako kasjera terroryzmu i jego „warunki pokoju”, moją naiwnością było przekonanie, że świat musi w tym geście dostrzec wreszcie dobrą wolę Izraela. Myliłem się oczywiście. Gaza była już Judenrein, ale fakt, że ta nieskazitelna czystość nie przyniosła pokoju, był w oczach świata winą Izraela.
Ciekawa był późniejsza historia hamasowskiego przewrotu w Gazie. Zginęło około pięciuset członków Fatahu. ISIS jeszcze nie było, zrzucanie ludzi z dachów budynków było nową praktyką, (strzelanie w nogi było starą praktyką, którą Hamas przejął od swoich irlandzkich towarzyszy w terroryzmie, a włóczenie motocyklami trupów zabitych nie dość pokornych Palestyńczyków po ulicach Gazy miało przyjść później).
Czy jest Pani zwolenniczką idei Jean-Jacques’a Rousseau o szlachetnym dzikusie, czy raczej koncepcji Thomasa Hobbesa, którą przedstawił w „Lewiatanie”? Idea Hobbesa została potwierdzona przez współczesną naukę, ale mam wrażenie, że sympatia do koncepcji Rousseau trzyma się dobrze. W naszym postmodernistycznym świecie ciągle spotykamy uporczywe przekonanie, że wszelka cywilizacja niesie zepsucie, a jeśli nawet szlachetny dzikus rozbija czasem komuś głowę maczugą, to przecież z pewnością ma dobre intencje i co najwyżej ktoś mógł go sprowokować.
Jak nowi władcy Judenrein Gazy zostali sprowokowani? Dlaczego zamiast kooperacji wybrali opór? (Czy Pani też ludobójczą politykę Hamasu nazywa oporem?) Tyle pytań na jeden raz. Ale może one jednak są ważne? W szczególności w kontekście ciekawego opracowania ekspertów Rand Corporation.
Wróćmy jednak do pytania o to, jak światu udało się zrzucić na Izrael winę za to, że ciekawe opracowanie Rand Corporation nie znalazło zastosowania do Judenrein Gazy? Ach tak, zapomniałem, oczywiście, blokada. Jak mogła Gaza stać się Singapurem Morza Śródziemnego, kiedy brutalny okupant blokuje jej kontakty ze światem? (Fakt, że blokada została założona za zgodą „Kwartetu Pokojowego” dopiero po przejęciu władzy przez Hamas i po niezliczonych rakietach wystrzelonych na ludność cywilną Izraela, jest starannie pomijany. Jak również informacja, że Izrael codziennie dostarcza transporty żywności, leków itd. do Gazy, nawet w czasie trwającej stamtąd kanonady. Nie wspominając już o elektryczności, za którą zresztą Palestyńczycy nie płacą i mają już wielomilionowy dług.) Sam Hamas twierdzi, że wyzwolił Gazę, sympatycy Hamasu twierdzą, że jest to obóz koncentracyjny, a władze Izraela wydają się mieć wrażenie, że jest to baza terrorystyczna, zbrojona i finansowana przez Katar, Iran, Turcję, a mniej otwarcie również przez Unię Europejską. Sam nie wiem komu wierzyć, czasem ma wrażenie, że całą prawdę o Gazie słyszymy tylko z Teheranu.
Interesujący jest sam mechanizm, proces obarczania przez świat Żydów winą za to, że Judenrein Gaza nie jest Singapurem Morza Śródziemnego. Czy zna Pani historię izraelskiej doktorantki, która na izraelskim uniwersytecie postanowiła przedstawić dokumentację gwałtów arabskich kobiet przez izraelskich żołnierzy? Korzystając z dostępu do izraelskich archiwów przeprowadziła rozległe badania i nie natrafiła nigdzie na ślad chociażby jednego gwałtu. W tej sytuacji uznała, że jest to przerażające, przedstawiła zebrane dane jako dowód, że izraelscy żołnierze do tego stopnia gardzą i brzydzą się Arabami, że nawet nie gwałcą arabskich kobiet. (Nieco więcej informacji o historii tego ciekawego doktoratu znajdzie Pani tutaj: Complete Story of „No rape = racism” essay.) Nie można wykluczyć, że próbę wyjaśnienia, jak udało się światu obarczyć winą Izrael za gospodarcze niepowodzenie Gazy zarządzanej przez Hamas powinniśmy zacząć od tego badania na izraelskim uniwersytecie, przejść do Karty Hamasu, a potem do Bractwa Muzułmańskiego i jej założyciela Hassana al-Banny.
Czy nie ma Pani czasem wrażenia, że niektórzy ludzie w rubryce „kontakt z rzeczywistością” powinni wpisywać „nie dotyczy”? Wróćmy jednak do referowanego przez Panią naukowego opracowania. Widzi Pani, przez lata zajmowałem się historią gospodarki. Moim mistrzem jest jedyny czarny laureat nagrody Nobla w ekonomii, Arthur W. Lewis, który szukał odpowiedzi na pytanie, dlaczego reformy gospodarcze w niektórych krajach wydają się być z góry skazane na niepowodzenie. (Czy wie Pani, że w okresie transformacji gospodarki chińskiej był on najczęściej cytowanym przez ekonomistów chińskich zachodnim ekonomistą?) Wolałbym nie ciągnąć tego tematu, bo wyszedłby cały esej, którego znaczna cześć musiałaby być z natury rzeczy poświęcona izraelskim wysiłkom, aby namówić palestyńskie elity, żeby mimo wszystkich konfliktów była przynajmniej wspólna polityka wodna.
Po zachwytach dla naukowego raportu pisze Pani o zagrożeniach ze strony „niezbrojnego oporu” i o groźbie trzeciej intifady. Pisze Pani:
„Izraelskie władze wrzucają to wszystko do wora z napisem „antysemityzm” i sprawa niby załatwiona. Jest coś gorszego niż łata antysemity? Czyż to nie jednoczy zwolenników wokół rządu, który musi walczyć z zalewem wrogości płynącej z wielu stron?”
Owszem, jestem o tym przekonany, ale czy jednoczy stempelek, czy rzeczywistość? Szekspirowskie zgoła pytanie. Czy jest Pani pewna, że to tylko stempelek? Czy próbowała Pani prześledzić sprawę Gazy, albo długą historię zabiegów o wspólną gospodarkę wodną, albo ofertę Olmerta, albo warunków, które są stawiane przez stronę palestyńską? Naciski wyłącznie na Izrael i pobłażanie dla muzułmańskiego antyjudaizmu, dla którego terror palestyński jest głównym narzędziem, podejrzanie przypominają humanizm i tolerancję proboszcza z Jedwabnego.
Obserwujemy w dzisiejszym świecie wzrost antysemityzmu i wzrost islamofobii. Wielu Żydów twierdzi, że wzrost antysemityzmu spowodowany jest polityką Izraela, który zgadza się na powstanie państwa palestyńskiego, ale tylko pod warunkiem, że będzie to państwo zdemilitaryzowane, że dokona się pewnych korekt terytorialnych i że zapomni się o prawie powrotu. Nie wiem, czy się Pani ze mną zgodzi, że jest to zaledwie odmowa popełnienia samobójstwa. Niektórzy (bardzo nieliczni) muzułmańscy dysydenci powiadają, że wzrost islamofobii spowodowany jest brakiem stanowczej reakcji muzułmanów w diasporze i muzułmanów w świecie muzułmańskim na polityczny islam. Ci muzułmańscy dysydenci są mi znacznie bliżsi od żydowskich orędowników izraelskiego samobójstwa. Niby mówią rzeczy podobne, a jednak chyba zupełnie inne.
Nie jestem pewien, czy jest Pani przekonana, że wystąpienie dyrektora Orange było próbą wywarcia nacisku na Izrael, by okazał bardziej pokojowe oblicze, czy objawem radości z powodu powracającej możliwości otwartego wyrażania sympatii do starej antysemickiej tradycji, czy (jak zapewnia dyrekcja tej instytucji) sprawą czysto techniczną związaną z decyzjami natury ekonomicznej?
Wiele razy zastanawiałem się, dlaczego świat zachodni całkowicie zrezygnował z jakichkolwiek nacisków na stronę palestyńską, aby zechciała zrezygnować z ambicji ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej? Czy ma Pani na to jakąś odpowiedź? Podejrzewam, że jest to kwestia upływu czasu od Zagłady, nowych pokoleń, postmodernistycznych idei, w których narracja jest ważniejsza od faktów.
W połowie lat siedemdziesiątych, do Lundu, gdzie wówczas mieszkałem, przyjechał Jędrzej Giertych, dziadek Romana Giertycha, słynny przedwojenny endek (być może Pani o nim nawet słyszała). Poszedłem na jego wykład. Był to tak nieprawdopodobny antysemicki bełkot, że w końcu wstałem i powiedziałem, że ludzi takich jak on powinno się obwozić po Europie w klatce i pokazywać dzieciom. Jędrzej Giertych był historykiem, owijał swój jad w argumenty, które zachwyciłyby Pani dzisiejszych wielbicieli. (Czy wierzy Pani w ich dobre intencje?) Członkowie ONR, którego Giertych był współtwórcą, mieli hasło mniej skomplikowane: „Precz z żydami, żydóweczki z nami” (taka właśnie pisownia). To byli głównie studenci, wykształcona młodzież, taka jak na dzisiejszych amerykańskich i europejskich kampusach, biorąca udział w wiecach poparcia dla BDS. Za tym hasłem kryła się gotowość gwałtu, rabunku i mordu. Kiedy oglądam zdjęcia z tych współczesnych wieców, mam wrażenie, że widzę ludzi, którzy odważnie patrzą w lustro i są przekonani, że walczą o Dobro. Tylko nieliczni zakładają koszulki z napisem „Kocham Hamas”. Oni się oburzą, ale ja to właśnie nazywam antysemityzmem fallicznym, jurnym, z tamtą gotowością do gwałtu niezdarnie ukrytą za rzekomym współczuciem dla Palestyńczyków. Mogę nie mieć racji, ale raport amerykańskich ekspertów mnie powiedział coś innego niż Pani. W jednym się zgadzamy, pokój to dobra rzecz.
Powiada Pani, że Rand Corporation pokazuje drogę do rozsądku i racjonalności na Bliskim Wschodzie? Czy uważa Pani, że Zachód powinien być bardziej stanowczy wobec Rosji, czy wystarczy ich przekonać, że pokój jest bardziej opłacalny? Tak, ja też uważam, że pokój to nie jest zła rzecz, intrygujące, że nie wszyscy to widzą. Może dlatego niektórzy próbują mówić rzeczy rozsądne, tylko do tych, którzy mogą je zrozumieć, a w praktyce dostarczają radości tym, którzy chcą pokoju na zgliszczach.
Nie, Leonid nie napisałem bzdury. Arabscy obywatele tego ‚okrutnego’ Izraela jakoś wcale nie marzą o życiu poza tym krajem.
I zanim wkleisz linki z Wiki najpierw poczytaj czym jest PPP. Siła nabywcza to nie to samo co nominalne GDP ii niewiele mówi o realnej sile w gospodarce światowej.
Nexus
1. Nie pisz bzdur. Arabowie w Izraelu są obywatelami drugiej kategorii, jako że Izrael z definicji jest państwem żydowskim a nie arabskim. Prawica izraelska, której wpływy w Izraelu wciąż rosną, jest zresztą za całkowitym usunięciem Arabów z Izraela, jako że ci obywatele izraelscy pochodzenia arabskiego są w Izraelu uważani przez większość Żydów za piąta kolumnę Palestyńskiego ruchu Oporu.
2. To ty nie rozumiesz, czym jest PPP i dlaczego tylko porównywanie PKB w terminach PPP ma sens. Cytuję z opracowywania ONZ: „Międzynarodowe porównania często zawodzą ze względu na to, że kursy wymiany walut nie są odpowiednie do ustalenia względnej siły nabywczej walut, szczególnie w obszarze konsumpcji dóbr i usługi przez gospodarstwa domowe. Studia alternatywnych metod porównywania PKB między krajami bazujące na sile nabywczej walut wskazują, iż konwencjonalne konwersje walut (to jest według kursu ich wymiany) mogą przesadnie zwiększać względną ekonomiczną odległość między krajami o wysokim i niskim PKB per capita. Jest to dobrze zilustrowane przez fakt, że nikt nie mógłby utrzymać się przy życiu w wysoko rozwiniętych („przemysłowych”) krajach z dochodów ocenionych na całkowicie wystarczające do przeżycia w biedniejszych („rozwijających się”) krajach”. (United Nations: Overall Socio-economic Perspective of the World Economy to the Year 2000, New York: UN, 1990 s. 21).
Koraszewski
1. Singapur nie jest objęty blokadą morską, lądowa i powietrzną. Singapur nie jest wciąż atakowany przez sąsiednią Malezję. W Singapurze rządzą Chińczycy, którzy są tam większością. Nie mają więc sensu twoje porównywania tego państwa do Strefy Gazy, będącej wciąż, de facto, pod kontrolą Izraela. Przecież Izrael wycofał swych osadników z tej strefy tylko dla tego, aby łatwiej móc ja kontrolować, jako że osady izraelskie przeszkadzały Żydom w dokonywaniu ataków na obszarze tej strefy. Strefa Gazy jest przecież niczym innym jak gettem, tyle że nie dla Żydów, a dla Palestyńczyków, stąd też nie ma na jej obszarze Żydów, tak samo, jak w Warsze Ghetto nie było Niemców!
2. Nie rozumie też Pan pojęcia „cywilizacja”. To jest termin naukowy, a więc wolny od jakichkolwiek ocen wartościujących. Po prostu nie można oceniać jednej cywilizacji, w zasadzie tożsamej z kulturą, z punktu widzenia innej cywilizacji (kultury). Stąd też wszelakie próby „cywilizowania” narodów nieeuropejskich przez Europejczyków kończyły się zawsze fiaskiem – zniszczeniem rodzimej cywilizacji ale bez zaprowadzenia tamże cywilizacji europejskiej, jako że ta ostatnia zupełnie nie była ona odpowiednia dla nie-europejskich ludów.
3. Przypominam także, ze Niemcy też dostarczali żywność, wodę i energię elektryczną do Warsze Ghetto.
4. Poza tym, to proszę nas nie obrażać – my goim nie jesteśmy aż tak głupi aby uwierzyć, ze w Izraelu będzie swobodny dostęp dla wszystkich do dokumentów zawierających dowody zbrodni popełnianych przez izraelskich żołnierzy…
5. Pan nie ma wykształcenia ekonomicznego, a więc nie jest Pan w stanie powiedzieć ani też napisać czegokolwiek rozsądnego na tematy ekonomiczne…
6. To nie Palestyńczycy okupują Izrael, a Izrael okupuje Palestynę, a więc to tylko i wyłącznie od Izraela oraz popierających go sił (tu głównie od USA) zależy, czy Izrael wreszcie wycofa się z tej okupacji. Pan przyjmuje zaś absurdalne wręcz stanowisko, czyli wini okupowanych za okupację. Innymi słowy, używając pańskiej logiki, to powinniśmy zrzucić winę za niemieckie zbrodnie popełnione podczas okupacji na terenie Polski na polski ruch oporu, który zamiast współpracować z niemieckim okupantem, toczył z nim walkę.
7. Dlaczego uważa Pan, że państwo palestyńskie musi być zdemilitaryzowane, a państwo izraelskie czyli żydowskie, ma pańskim zdaniem prawo zachować nawet swą, nielegalną przecież, broń jądrową? Czy nie widzi Pan, ze pańskie stanowisko jest 100% rasistowskie, oparte na 100% rasistowskim przekonaniu o rzekomej wyższości tzw. narodu żydowskiego nad innymi narodami, a szczególnie zaś nad Palestyńczykami?
8. Dlaczego uważa Pan, że opinia światowa ma wywierać nacisk na Palestyńczyków, aby pogodzili się oni z izraelską okupacją? Dlaczego odmawia Pan Palestyńczykom prawa do posiadania ich własnej Ojczyzny, prawa do samostanowienia o swoim własnym losie? Dlaczego chce ich Pan skazać na niewolę i wygnanie? Jakim prawem? Prawem nadanym rzekomo starożytnym Hebrajczykom przez ich bożka JHWH?
10. A co Rosji, to przecież oczywiste jest, że to Zachód długo prowokował Rosję, choćby organizując i finansując tzw. Pomarańczową Rewolucję i tzw. Majdan. Ale to jest temat na inny blog, ten bardzo bliskowschodni…
Szalom!