Wybory w Izraelu w cieniu wojny (i na terenie Gazy)

Dziś w Izraelu odbywają się przekładane już dwukrotnie wybory lokalne.

To jedna z najtrudniejszych elekcji w historii Izraela, cieniem kładzie się na niej wojna w Gazie. Izraelczycy mieli głosować 31 października, ale kilka tygodni wcześniej członkowie i sympatycy Hamasu napadli na kraj, splądrowali i spalili kibuce i bazy wojskowe, zabili ponad 1200 osób, a 253 porwali. Termin okazał się nierealny ze względu na ewakuację z południa ok. 100 tys. osób i mniej więcej tyle samo z miejscowości na północy, zagrożonych ostrzałem Hezbollahu z Libanu. Optymistycznie założono, że wybory uda się zorganizować ostatniego dnia stycznia, ale i ten termin nie był najszczęśliwszy – ze względu na mobilizację ponad 300 tys. rezerwistów i wojnę. Padło na 27 lutego, ale sytuacja i tak jest daleka od ideału.

Ponad 7 mln uprawnionych głosuje dziś w 570 lokalach na rady i burmistrzów w ponad 190 miastach i miasteczkach, wybiera też członków 45 rad regionalnych. Ale nie cały Izrael głosuje. Wybory nie odbywają się w południowych i północnych regionach – przesunięto je dopiero na 19 listopada. Żołnierze głosują w bazach, urny ustawiono nawet w Strefie Gazy, gdzie walczą z Hamasem i innymi grupami zbrojnymi. Święto demokracji przebiega w ponurym nastroju – z powodu wojny, niepewności co do losu zakładników i przesiedlenia znacznej części ludności z zagrożonych terenów, ale i fali wiosennych deszczy i burz. Frekwencja jest niska – do godz. 15 głos oddało zaledwie 26 proc. (6 pkt proc. mniej niż przy okazji poprzednich wyborów).

Wybory są traktowane jako sondaż poparcia dla Likudu. Liczenie wyników może potrwać dłużej niż zwykle ze względu na kilkakrotnie więcej tzw. podwójnych kopert, czyli głosów oddanych korespondencyjnie.

Jest kilka ciekawych pojedynków. W Tel Awiwie o fotel burmistrza ubiega się Orna Garbiwaj, pierwsza kobieta na stanowisku generała (mjr gen.), przed laty ministra gospodarki i członkini Knesetu z ramienia partii Jaira Lapida Jesz Atid. Była też pierwszą kobietą w komisji spraw zagranicznych i obrony w Knesecie, zrezygnowała z mandatu w sierpniu 2023, by ubiegać się o stanowisko burmistrzyni. Mierzy się z pełniącym tę funkcję od 1998 r. Ronem Chuldajem (Partia Pracy), byłym wojskowym, pilotem i generałem brygady. W Jerozolimie zwycięstwo w kieszeni ma Mosze Lion (Likud), były szef kancelarii w rządzie Netanjahu w latach 90., później m.in. szef kolei. Burmistrzem Jerozolimy jest od 2018 r., ale nie ma silnego przeciwnika. W Hajfie stanowisko straci zapewne posiadaczka czarnego pasa w karate Einat Kalisch-Rotem (Partia Pracy), która od kilku lat mierzy się z kryzysem w radzie miasta. Prawdopodobnie jej następcą będzie Jona Jahav, który 15 lat był burmistrzem Hajfy i stracił stanowisko na jej rzecz.

Wśród 801 kandydatów na burmistrzów są tylko 83 kobiety. W ostatnich wyborach frekwencja w pierwszej turze wyniosła 59,9 proc. Teraz może być niższa. Druga tura odbędzie się za dwa tygodnie i o fotele burmistrzów kandydaci będą mogli ubiegać się tam, gdzie w pierwszej rundzie żaden z nich nie uzyskał więcej niż 40 proc. poparcia. Czynne prawo wyborcze mają obywatele powyżej 17. roku życia.