Izraelska armia przez pomyłkę zabiła trzech zakładników

Okoliczności śmierci nie są do końca jasne. Izrael ma problem.

Dziś rano armia podczas walk w dzielnicy Szedżaja w Gazie zabiła trzech zakładników, omyłkowo biorąc ich za wrogów. IDF „wyraża głęboki smutek” i „bierze pełną odpowiedzialność” za te tragedie, w sprawie od razu wszczęto śledztwo. Na razie wojsko informuje, że w tym miejscu wczoraj i dziś toczyły się intensywne walki, a żołnierze natknęli się na licznych terrorystów; krótko po tragicznym zdarzeniu doszło w pobliżu do kolejnego starcia. Armia próbuje wyciągać wnioski, wdrożono nowe zalecenia do identyfikacji zakładników, ale tego, co się stało, już się nie cofnie.

Na razie wiadomo tyle, że wśród zabitych jest 28-letni Jotam Haim, heavymetalowy perkusista, porwany 7 października z kibucu Kfar Aza. Drugim zabitym jest 22-letni Samar Fouad Talalka, Beduin porwany z kibucu Nir Am, gdzie pracował w kurzej fermie. Nazwisko Alona Shamriz z Kfar Aza ujawniono nieco później. Można się domyślać, że rodziny są w głębokim szoku – ich bliscy mogli zostać ocaleni, byli na wyciągnięcie ręki. Straszna świadomość.

Nie wiadomo, jak zakładnicy znaleźli się w tym konkretnym miejscu, IDF zakłada, że albo uciekli porywaczom, albo zostali przez nich porzuceni. Nie byłby to pierwszy taki przypadek (porywaczom uciekł uwolniony niedawno Roni Kirvoy).

Na tej wojnie dzieje się wiele niestandardowych rzeczy, wysoka jest też śmiertelność izraelskich żołnierzy, ginących od tzw. przyjacielskiego ognia (kilka dni temu IDF podały, że stanowią aż 20 proc. ze 105 zabitych w Strefie Gazy). Dotyczy to ostrzału z powietrza, artyleryjskiego, karabinowego. Także z tego Izrael musi wyciągnąć wnioski. Oddzielną sprawą jest rodzaj stosowanej broni. Według CNN powołującej się na dane amerykańskiego wywiadu niemal połowa (40-45 proc.) używanych w Gazie bomb to tzw. pociski niekierowane, dlatego w Gazie ginie tylu cywilów. W tej sprawie nieraz amerykańska administracja wyrażała zaniepokojenie. Wprost mówił o tym Joe Biden, który apeluje, by Izrael był ostrożniejszy, i ostrzegł, że może stracić z tego powodu międzynarodowe poparcie.

Wypowiedź Bidena dość szeroko rozeszła się po świecie i narobiła niemałego zamieszania. Rzecznik amerykańskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby musiał wyjaśniać, że prezydent nie sugerował, że Izrael popełnia zbrodnie wojenne.

Goszczący dziś w Izraelu doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan po spotkaniu z Netanjahu i jego gabinetem wojny mówił, że konflikt w Gazie przejdzie do fazy precyzyjnego namierzania dowódców i operacji opartych na danych wywiadowczych, co sugerowałoby, że temat ofiar cywilnych jest dziś jednym z najważniejszych. I słusznie.