Hamas uwolnił dwie amerykańskie zakładniczki, matkę z córką
Judith Raanan i jej 18-letnia córka Natalie są już pod opieką Czerwonego Krzyża, izraelski kanał 12 donosi, że dotarły do Egiptu.
Amerykanki z Evanston koło Chicago odwiedzały krewnych, w kibucu Nahal Oz świętowały urodziny jednego z nich i Sukkot przy okazji. 7 października porwał je Hamas i wywiózł do Strefy Gazy. W ataku ucierpiało ośmiu innych członków rodziny. Ich los nie jest znany.
W sprawę zaangażował się Katar, który ewidentnie wynegocjował ich uwolnienie z tzw. przyczyn humanitarnych – według doniesień stan zdrowia kobiet się pogarszał. Czyli jakieś kanały negocjacyjne jednak działają. Jeśli kobiety faktycznie są już w Egipcie, to musiały zostać przepuszczone przez przejście w Rafah. Pytanie, co z samą granicą i wysiłkami wielu krajów, by Egipt wpuścił przynajmniej Palestyńczyków z zagranicznymi paszportami (w tym 27 Polaków).
Jeśli chodzi o zakładniczki, to na pewno prócz ogromnej ulgi może przynieść ważne informacje: w jakich warunkach były przetrzymywane, jak je traktowano, czy miały kontakt z innymi porwanymi.
Samo uwolnienie miało charakter jednostronny – Izrael twierdzi, że niczego Hamasowi nie obiecał (od początku w grę wchodziła wymiana na palestyńskich więźniów). Może też chodzić o PR – terroryści będą tak dowodzić swojej dobrej woli. Oto organizacja, która „nie zabija dzieci” (co nie jest prawdą – w kibucach zginęło dziesiątki dzieci, ok. 20 wzięto do niewoli).
W Izraelu (i świecie) prócz wywierania presji wewnętrznej rodziny porwanych sięgają po wszelkie dostępne opcje: właśnie lecą do Londynu, potem do Rzymu. Zdjęcia zakładników wiszą przed resortem obrony w Jerozolimie, wczoraj siedzibę Likudu w Tel Awiwie oblano sztuczną krwią. Akcja BringThemHomeNow nabiera rozpędu. Wśród porwanych jest wspaniały Alex Dancyg, człowiek o duszy polskiej i żydowskiej, wielki przyjaciel Polski. Do dziś nie mam od niego żadnych wieści.
Izrael do tej pory zidentyfikował 203 zakładników Hamasu. Oby wszyscy bezpiecznie wrócili do domu.