Wszystkie oczy na Dżenin
Izrael znów zaatakował Dżenin. To największa operacja od lat.
Kiedy byłam tam miesiąc temu, wszyscy czekali na to, co miało się wydarzyć lada dzień. Do obozu przyjechało kilku zagranicznych dziennikarzy, spodziewając się „wielkiej operacji”. To było przesądzone – obóz w Dżeninie to jeden z najbardziej, jeśli nie najbardziej zapalny punkt na Zachodnim Brzegu. Izrael od dawna twierdzi, że to azyl dla terrorystów. I faktycznie już przy wejściu nie ma wątpliwości, że są tu ludzie uzbrojeni po zęby. Świadczą o tym logotypy na bramie, dziesiątki zdjęć poległych męczenników, karabinów i typowej symboliki bojowników z bronią w ręku. Wśród nich: Palestyński Islamski Dżihad, Brygady Męczenników Al-Aksa powiązane z rządzącym na Zachodnim Brzegu Fatahem i coraz aktywniejsze Brygady Izz ad-Din al-Kassam, zbrojne skrzydło Hamasu. Rząd w Ramallah nie ma tutaj nic do powiedzenia, obóz już dawno wypowiedział mu posłuszeństwo. To w zasadzie państwo w państwie.
W niedzielę ok. 1 nocy izraelska armia zaatakowała, jak to ujęto, „infrastrukturę terrorystyczną”. Drony uderzyły w serce kilku komórek, które uznano za punkt obserwacyjny, miejsce spotkań terrorystów przed atakami i po nim, magazyn amunicji i bomb, centrum łączności. Izrael ściągnął znaczne siły, koło tysiąca żołnierzy, ponad 150 pojazdów opancerzonych, policji i służby granicznej. Celem jest zatrzymanie jak najwięcej osób podejrzanych o akcje zbrojne przeciwko Izraelowi.
Armia podkreśla, że operacja jest wymierzona wyłącznie w „terrorystów”, a nie władze Autonomii Palestyńskiej. Brzmi jak ponury żart, zważywszy że władze w Ramallah niewiele mogą w obozie zdziałać. Ciekawe jest i to, że akcję jakoś skoordynowano z władzami palestyńskimi, bo w tym samym czasie informowały o areszcie jednego z przywódców innej grupy zbrojnej na północy Zachodniego Brzegu. Wygląda na to, że grupy te są problemem dla Izraela, ale i dla Autonomii. Niesterowalne, uzbrojone i nieprzewidywalne, a przez to groźne dla wszystkich.
Batalion Dżeninu (odnoga Islamskiego Dżihadu) przekonuje, że na atak odpowiedział ogniem. Rośnie liczba ofiar, Al-Dżazira mówi już o co najmniej ośmiu zabitych po stronie palestyńskiej i kilkudziesięciu rannych. Do mieszkańców obozu izraelska armia skierowała ponoć apel, żeby nie wychodzili z domów, a do grup zbrojnych – by złożyły broń. To drugie w zasadzie nie wchodzi w grę. Izrael chce prowadzić akcję tak długo, aż zlikwiduje wszystkie komórki terrorystyczne w Dżeninie. Zapowiada się długa walka. Według różnych szacunków w obozie może mieszkać od 12 do nawet ok. 20 tys. osób. Jak twierdzą, władze Autonomii ich zawiodły i współpracują z okupantem. To pozwala kwitnąć grupom zbrojnym, które znajdują tu naturalne schronienie.
Podczas słynnej ucieczki z izraelskiego więzienia w 2021 r. dwóch z sześciu zbiegów schroniło się właśnie w obozie, wodząc za nos izraelskie władze. To jeszcze wzmocniło legendę miasta jako serca palestyńskiego buntu, która narodziła się w czasie drugiej intifady, skąd pochodziło sporo zamachowców dokonujących ataków w Izraelu. Do dziś jest tu żywa pamięć o wydarzeniach z 2002 r., gdy podczas ogromnej operacji izraelskiej w obozie trwającej 11 dni zginąć miało co najmniej 500 osób, a także ponad 20 izraelskich żołnierzy. Wtedy bojownicy w obozie skrupulatnie przygotowali się na operację, izraelskich żołnierzy powitały naszpikowane materiałami wybuchowymi pułapki.
Teraz wszystkie oczy znów są zwrócone na Dżenin. Istotna będzie reakcja Hamasu (niewykluczone, że ze Strefy Gazy znów polecą rakiety). W ostatnich dniach w okolicy próbowano odpalić domowej produkcji rakiety – jedna spadła po 100 m, druga jeszcze bliżej. Izrael się niepokoi, bo to oznacza, że grupy zbrojne szykują się do ataku na izraelskie osiedla, a może i miasta. Napięcie jest wysokie. W poniedziałek izraelskie siły przy wjeździe do Al-Bireh w okolicy Ramallah zabiły 21-latka, Palestyńczyk otworzył ogień na żydowskie osiedle Avnei Hefec w pobliżu Tulkarem.