Kara śmierci za śmierć dziennikarza

Surowymi wyrokami wobec oskarżonych o brutalne morderstwo Dżamala Chaszodżdżiego Arabia Saudyjska nie zreperuje wizerunku.

Śledztwem objęto w sumie 31 osób – 21 zostało aresztowanych (11 postawiono przed sądem). W poniedziałek uznano winę ośmiu: pięciu mężczyzn skazano na śmierć, trzem innym wymierzono kary więzienia na 24 lata. Uniewinnieni: Mohammed al-Otaibi, ówczesny konsul w Stambule, oraz były zastępca szefa saudyjskiego wywiadu Ahmad al-Asiri. Wcześniejsze doniesienia wskazywały, że ten ostatni stał na czele tzw. grupy negocjacyjnej, którą wysłano do Stambułu, aby przekonać Chaszodżdżiego do powrotu do kraju, a w razie oporu zmusić go do tego siłą.

Surowe wyroki to komunikat dla świata: królestwo jest bezwzględne wobec morderców. Władze dwoiły się i troiły, aby zdystansować się od sprawy i odsunąć podejrzenia od siebie. W tym kontekście należy czytać działania wobec Sauda al-Kahtaniego, byłego głównego doradcy księcia Mohammeda bin Salmana. Badano jego związki ze sprawą, ale niczego się nie dopatrzono i puszczono go wolno, bez zarzutów. W przeciwnym razie trudno byłoby podtrzymywać wersję, że książę o niczym nie wiedział. Zdaniem CIA był zaś bezpośrednim zleceniodawcą zabójstwa.

Tego wątku, jak możemy się domyślać, saudyjski sąd nie badał. W gruncie rzeczy o procesie wiadomo niewiele, bo był utajniony, włączając nazwiska oskarżonych. Nie jest więc jasne, czy był prowadzony uczciwie, a w ławie oskarżonych zasiadły właściwe osoby. Taki sposób postępowania rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Co usiłowano zataić?

Według Agnès Callamard, która z ramienia ONZ badała sprawę, procesy w ogóle nie powinny się odbywać w Arabii Saudyjskiej, bo sędziowie są podatni na naciski. Ostrzeżenia te zignorowano. Turcja starała się – bez powodzenia – o ekstradycję 18 podejrzanych, w tym 15-osobowego zespołu zabójców, który przyleciał do Stambułu chwilę przed morderstwem. Roli zespołu już zapewne nie poznamy, skoro sąd uznał, że wszyscy uznani za winnych działali bez planu.

Książę Salman próbuje odczarować wizerunek Arabii Saudyjskiej jako kraju, w którym depcze się prawa człowieka. Siebie samego kreuje zaś na wielkiego reformatora. Trudno w to uwierzyć, kiedy tak się traktuje jedno z najgłośniejszych morderstw w historii tego kraju.