Człowiek, który wydał wyrok śmierci na Malalę

Za informację o miejscu jego pobytu wyznaczono 5 mln dol. nagrody. Mułła Fazlullah, człowiek, który wydał wyrok śmierci na Malalę Yousafzai, nie żyje.

Malala Yousafzai miała wtedy 15 lat. 9 października 2012 r. autobus, w którym wracała ze szkoły wraz z 19 innymi uczennicami, zatrzymał młody mężczyzna z brodą. Wszedł do środka, zapytał: „Która to Malala?”. Nikt nie wskazał dziewczynki, ale kilka uczennic odruchowo na nią spojrzało. Zresztą mocno się odróżniała – jako jedyna nie miała zasłoniętej twarzy. To w Pakistanie, w którym talibowie narzucili porządki, zakazując uczennicom nauki w szkołach, było nie do pomyślenia. Nawet gdyby napastnik nie zapytał, zapewne sam by się domyślił.

Malala była już wówczas bardzo znaną nastolatką. Głośno się domagała, by dziewczynki miały prawo się uczyć. Ona sama pochodziła z biednej rodziny, ale jej ojciec podzielał jej pogląd. Wiele innych dziewczynek nie mogło liczyć na takie zrozumienie – po co miałyby się uczyć, skoro powinnością kobiety jest wyłącznie rodzenie dzieci i zajmowanie się domem?

Malala jeszcze przed atakiem zastanawiała się, co by zrobiła, gdyby jakiś terrorysta chciał ją zabić. Wyobrażała sobie, że zdejmuje but i uderza go. „Ale pomyślałam potem, że gdybym tak zrobiła, nie byłoby żadnej różnicy między mną a tym terrorystą”. Tuż przed atakiem uspakajała swoją najbliższą przyjaciółkę, żeby się nie martwiła, bo „talibowie nigdy nie przyjdą po taką małą dziewczynkę”.

9 października 2012 r. przyszli. Brodacz stanął przed nią i strzelił trzy razy w głowę. Malala w stanie krytycznym trafiła do szpitala, a gdy jej stan się ustabilizował, została przewieziona do szpitala w Birmingham w Wielkiej Brytanii. O Malali usłyszał cały świat. Jej walka została doceniona przez wiele instytucji, czego ukoronowaniem była również pokojowa Nagroda Nobla (Malala jest najmłodszą laureatką tej nagrody).

Dwa lata później sześciu uzbrojonych i przebranych za żołnierzy pakistańskiej armii wtargnęło na teren szkoły w Peszawarze. W masakrze zginęło 132 uczniów szkoły, dyrektor i osiem innych osób. Za zleceniodawcę tego ataku uważa się również mułłę Fazlullaha, zwanego Mułłą Radio (z racji żarliwych przemówień na radiowej antenie). Jak na twardogłowego taliba przystało, sprzeciwiał się edukacji dziewcząt, odmawiał kobietom prawa do głosu w wyborach, krytykował fryzjerów za golenie męskich bród, sprzeciwiał się szczepionkom na polio, muzyce, tańcowi, telewizji i grom komputerowym, czyli wszystkiemu, co uważał za ciężkie grzechy.

Wiadomość o śmierci Fazlullaha przyszła w piątek. Zginął dzień wcześniej, kiedy jego samochód w afgańskiej prowincji Kunar został zaatakowany przez dron w ramach afgańsko-amerykańskiej koalicji. Zginąć miał on i dwóch innych talibów. „Miał” – ponieważ nie jest to pierwsza informacja o śmierci szefa talibanu w Pakistanie. Talibowie na razie (wymownie?) milczą. Atak na Fazulaha ma uspokoić napięte jak postronki stosunki na linii Pakistan – Afganistan, które wzajemnie oskarżały się o udzielanie schronienia talibom.

Tylko czy na taką „sprawiedliwość” czekała Malala i rodzice ofiar z Peszawaru? W duchu Zachodu, gdzie dziś mieszka Malala, jest jednak to, by zbrodniarze tacy jak Fazullah stanęli przed sądem. Sprawy przeciwko zbrodniom talibów bada Międzynarodowy Trybunał Karny. W samym tylko Afganistanie liczba poszkodowanych przekroczyła milion.

Czytaj także: Jak Afganistan próbuje zrobić z talibów polityków