Selfiegate w Iranie

Bohaterowie afery: szefowa unijnej dyplomacji Frederica Mogherini i irańscy parlamentarzyści. Miejsce: irański parlament. Wydarzenie: zaprzysiężenie prezydenta Hassana Rowhaniego.

Chyba dawno już zaprzysiężenie prezydenta dowolnego kraju nie wywołało aż tylu kontrowersji. I nie poszło wcale o to, kim jest ani co powiedział, lecz o to, co działo się przy okazji. A mówił ciekawie. Najważniejsze tezy jego wystąpienia: Iran nie zerwie umowy jądrowej, jego celem jest konstruktywna interakcja ze światem i krajami sąsiednimi, przedkłada pokój nad wojnę, jednak jest przygotowany do obrony kraju, nie zamierza pozostać bezczynny wobec przemocy Stanów Zjednoczonych.

Dziś jednak w mediach społecznościowych huczy nie o tym, co zamierza Rowhani, ale o zachowaniu irańskich parlamentarzystów, którzy otoczyli Mogherini na sali posiedzeń, fotografowali ją, niektórzy robili sobie selfie z szefową unijnej dyplomacji.

Dla wielu zachowanie posłów było wysoce niestosowne, upokarzające dla narodu, a dla niektórych było ono symbolem poddania się Zachodowi. Na głowy posłów posypały się gromy, bo ich entuzjazm i niepowstrzymywany zachwyt biły na odległość. Tyle zachwytu dla reprezentanta Unii, Zachodu i w dodatku kobiety?

Selfie z szefową unijnej dyplomacji. Fot. @SHAH_DULABI, Twitter

Na irańskich kontach na Twitterze utworzono nawet hasztag „selfie wstydu”. Komentarze nie zostawiają na posłach suchej nitki. A to zestawiają scenę z otoczoną wianuszkiem mężczyzn Mogherini ze sceną ze słynnej „Maleny”, a to kojarzą ze Śpiącą Królewną i siedmioma krasnoludkami. Faktem jest, że bije od tych zdjęć seksizmem na kilometr. Aż szkoda, że z panią Mogherini nie chciała sfotografować się żadna posłanka albo sama Mogherini nie ustawiła się do zdjęcia z posłanką, bo wtedy nikt nie zarzuciłby jej, że jest tylko broszką.