Chłopczyk, który nie płakał

Pamiętacie zdjęcia małego syryjskiego chłopczyka wyciągniętego spod gruzów w Aleppo? Ta historia ma ciąg dalszy.

Zdjęcia kilkuletniego Omrana Daqneesha w sierpniu zeszłego roku obiegły media na całym świecie. Chłopczyka wyciągnięto spod gruzów we wschodnim Aleppo, posadzono na pomarańczowym fotelu karetki i zawieziono do szpitala. Był cały w pyle, miał zakrwawioną twarz i… nie płakał. W zdumieniu przyglądał się temu, co dzieje się wokół niego. Dziś rodzina Omrana twierdzi, że media wykorzystały to zdjęcie, by zaatakować prezydenta Asada, i przedstawia własną historię wydarzeń tamtego dnia.

Właśnie wypływają nowe zdjęcia Omrana. Nie przypomina już tamtego umorusanego chłopczyka. Ma czyste ubranie i ładnie uczesane włosy. Z rodziną Omrana spotkali się proreżimowi dziennikarze syryjscy i libańscy. Z pierwszych informacji przez nich przekazywanych wynika, że rodzina Omrana uciekła ze wschodniej części Aleppo na tereny kontrolowane przez syryjską armię. Teraz ojciec Omrana twierdzi, że nie słyszał samolotu. Że media przehandlowały krew jego syna w celach propagandowych. Że obrażenia Omrana nie były poważne, a krew na głowie pochodziła z ran odniesionych przez niego, a nie przez syna. Że Omran został zabrany do karetki przez „strzelca”, gdzie go sfilmowano, podczas gdy on sam szukał trojga pozostałych dzieci. Że został odwieziony do szpitala, mimo że nie było to konieczne. Tak Mohammed Daqneesh widzi to, co się stało. Przedstawia własną (?) interpretację zdarzeń.

Może mój znak zapytania nie jest tu najbardziej stosowny, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że walcząc o usunięcie propagandowego wydźwięku z symbolicznego zdjęcia syna, Mohammed jest częścią podobnej machiny, tylko że drugiej strony. Może w ogóle powinniśmy zapomnieć o obiektywnym pokazywaniu tej wojny? Bo gdzie go szukać? Komu wierzyć? Skoro to, co dziś mówi Mohammed, całkowicie przeczy temu, co wiedzieliśmy do tej pory?

A co wiedzieliśmy? Że tamtej nocy nad wschodnim Aleppo trwały rosyjskie naloty na cele opozycji. Że jedna z bomb trafiła w dom rodziny Daqneeshów. Że chłopczyk został wyciągnięty spod gruzów przez nieuzbrojonego mężczyznę. Że sytuację sfilmowało proopozycyjne Aleppo Media Centre i umieściło w sieci. Że lekarze założyli szwy, a chłopczyk był w szoku. Że pod gruzami zginął starszy brat Omrana.

Zdjęcie Omrana w pomarańczowym fotelu obiegło cały świat, dziennikarzom łamał się głos, gdy przedstawiali historię chłopca, niektórzy się rozpłakali. Za dziennikarzami poszli zwykli ludzie, którzy setkami i tysiącami przekazywali sobie dalej zdjęcie chłopca w serwisach społecznościowych. W ciągu jednego dnia Omrana znali już chyba wszyscy. Zdjęcie Omrana zwróciło uwagę świata na tragedię Aleppo, tak jak wcześniej zdjęcie Alana Kurdiego, którego ciało znaleziono na tureckiej plaży, zwróciło uwagę na kryzys uchodźców.

Nawet jeśli dziś ojciec Omrana próbuje odrzucić winę reżimu Asada i jego sojuszników za bombardowanie Aleppo, nie zmieni już tego, o czym wtedy dowiedział się świat. Że bez względu na to, w co i w kogo wierzą ludzie, wszyscy są ofiarami tej wojny. Że ma ona twarz małego chłopca, który nie płacze, mimo że wokół bomby i śmierć.