Czekając na Godota w Jarmuk

Kilkanaście tysięcy ludzi, w tym 3,5 tys. dzieci, bez pomocy z zewnątrz w Jarmuk czeka śmierć.

Słynne zdjęcie, kiedy rzeka ludzi ustawia się po żywność, dystrybuowaną w Jarmuk przez UNRWA, styczeń 2014. Fot. ONU Brasil, Flickr CC by 2.0.

Słynne zdjęcie, kiedy rzeka ludzi ustawia się po żywność, dystrybuowaną w Jarmuk przez UNRWA, styczeń 2014. Fot. ONU Brasil, Flickr CC by 2.0.

Ra’eda: – Moja córka miała 40 stopni gorączki. Dałam jej zastrzyk, który był przeterminowany o 6 miesięcy. Antybiotyki w Jarmuk przeterminowały się już dawno temu.

Mahd: – Najtrudniej jest, gdy moje dzieci budzą się rano i proszą o mleko i chleb. Ale to nie jest dostępne, więc muszę im dać rzodkiewkę i jakieś warzywa, ale czasem i tego nie ma.

Aziz, lat 10: – O 7 rano idę kilometr, by przynieść wodę do domu. Zwykle gromadzenie wody zajmuje mi 5 godzin dziennie, ale gromadzę ją tylko co pięć dni, bo co pięć dni jest dostępna.

Raed’a: – Większość domów nie ma drzwi ani okien i podczas burz śnieżnych życie staje się trudniejsze. Naszym głównym pożywieniem są rzodkiewki, sałata i inne zielone rzeczy, rosnące w obozie, ale i te rzeczy zamarzły. Rury z wodą pękły z powodu śniegu.

Firaz: – Wielu z nas pragnie umrzeć, ale nie potrafimy zakończyć naszego życia. Nie możemy nic zrobić, poza czekaniem, tak jak w sztuce „Czekając na Godoata”. Czekamy na kogoś, kto nigdy się nie pojawi.

Tak mówią ostatni mieszkańcy Jarmuk, palestyńskiego obozu w Damaszku, nad którym 1 kwietnia kontrolę przejęli panowie z Państwa Islamskiego. Ich relacje można znaleźć na stronie UNRWA.

Jarmuk leży zaledwie 7 kilometrów od meczetu Umajjadów w Damaszku, w linii prostej pewnie jeszcze mniej, kilka kilometrów dalej wznosi się rezydencja prezydenta Asada. Tak blisko panowie z ISIS chyba jeszcze nigdy nie podeszli, albo – jeśli wierzyć w to, co mówią ludzie na miejscu – nie zostali tam po prostu wpuszczeni.

Wojska Asada od dawna trzymają Jarmuk w żelaznych kleszczach. Teraz mówi się, że to właśnie jego wojska otworzyły wrota do obozu dla Państwa Islamskiego, żeby wypchnąć stąd głównie Al-Nusrę. Inne głosy mówią o tym, że Al-Nusra sama dogadała się z ISIS na przekór Frontowi Islamskiemu.

Jedno jest pewne – teraz „kalifat” ma swoją ekspozyturę zaledwie kwadrans samochodem od centrum Damaszku. Stoi właściwie u jego bram. Na razie Asad może pewnie liczyć na to, że ISIS będzie mieć przede wszystkim apetyt na Daraa, która leży zaledwie 100 km od Damaszku i dziś rządzi tam Wolna Armia Syryjska. Ale czy się nie przeliczy?

Tyle że na razie ostatni mieszkańcy Jarmuk – ok. 18 tys., w tym 3,5 tys. dzieci – przeżywają horror. W mieście, według alarmujących raportów UNRWA, nie ma jedzenia, wody, leków. Nie ma też możliwości dostarczenia pomocy humanitarnej. Internet już obiegły zdjęcia ściętych głów (w ten sposób rozprawiono się z przywódcami Hamasu w Jarmuk). Zdjęcia te niczym trofea są przekazywane dalej przez sieć. Pan „kalif Ibrahim” na pewno się cieszy, że porządki jego ludzi robią takie wrażenie i że internet sam zadbał o odpowiednią reklamę ich metod. Czy naprawdę nikomu nie zadrży ręka przed retłitem takiego zdjęcia?

Tymczasem w Moskwie trwa konferencja ws. Syrii. Totalna farsa. Ludzie Asada „debatują” z zaprzyjaźnioną opozycją. Nie wierzę w te rozmowy, one nie zakończą rozlewu krwi. Wierzę jednak, że doraźnie można ocalić życie ludzi, którzy czekają na swojego Godota. Jeśli Asad ma choć krztynę przyzwoitości, kroplę współczucia czy odrobinę empatii, powinien natychmiast wydać swoim ludziom rozkaz, by pomogli w ewakuacji wszystkich cywilów w Jarmuk. Później niech tam robi, co chce.

Jarmuk, 2014 r. Fot. ONU Brasil, Flickr CC by 2.0.

Jarmuk, 2014 r. Fot. ONU Brasil, Flickr CC by 2.0.