Czy Żydówka może kochać Araba?

Czy Żydówka może poślubić Araba? Czy Żydówka może umawiać się z nie-Żydem, także chrześcijaninem? Czy Arabowie mogą pracować w żydowskim biznesie? Czy żydowskie dzieci mogą uczyć się z arabskimi w jednej szkole? Odpowiedź brzmi: nie, nie, nie i jeszcze raz nie.

Odpowiedzi na te pytania udziela izraelska skrajnie prawicowa organizacja Lehawa (po hebrajsku oznacza płomień, jest też akronimem od słów „Zapobieganie Asymilacji w Ziemi Świętej”). Właśnie dziś izraelska policja aresztowała 10 osób, działaczy tej organizacji, w tym jej szefa Benziego Gopsteina, za podżeganie do przemocy na tle rasistowskim. Podejrzewa ich, że kilka tygodni temu mieli podpalić jedną z klas oraz plac zabaw w żydowsko-arabskiej szkole w Jerozolimie. Sprawcy zostawili też wysmarowaną sprejem wiadomość: „Nie ma koegzystencji z rakiem”, „Śmierć Arabom”, „Kahane miał rację”. Ten ostatni napis odnosi się do rabina Meira Kahanego, założyciela organizacji terrorystycznej Żydowska Liga Obrony, domagającego się aneksji Gazy i Zachodniego Brzegu i tego, by Arabowie opuścili Izrael. Zginął w 1990 r. z rąk pochodzącego z Egiptu amerykańskiego zamachowca El Sajida Nosaira, skazanego również kilka lat później za przygotowywanie pierwszego zamachu na World Trade Center.

Lista wybryków Lehawy jest jednak znacznie dłuższa. Głównym celem tej organizacji jest sprzeciw każdej formie żydowsko-arabskiej koegzystencji w Izraelu, czemu daje wyraz na każdym kroku. Solą w oku są dla niej głównie związki palestyńsko-żydowskie. Kilka lat temu publicznie wzywała izraelską modelkę Bar Rafaeli do zerwania z Leonardem DiCaprio, bo ten pochodzi z katolickiej rodziny. Później protestowała przeciwko małżeństwu Marka Zuckerberga z Priscillą Chan, bo ta ma chińskie korzenie. Gopstein uważał, że Zuckerberg powinien rozstać się z Chan i wziąć sobie za żonę Żydówkę. Kilka miesięcy temu w Izraelu było głośno wokół związki Morel Malki, izraelskiej Żydówki, która przeszła na islam, by poślubić Palestyńczyka Mahmuda Mansura, z którym była związana od pięciu lat. Lehawa wokół ślubu rozpętała burzę. Młodzi starali się uzyskać sądowy zakaz protestów w dniu ślubu, ale sąd zgodził się jedynie, by protestujący byli oddaleni o 200 metrów od miejsca, w którym odbywała się impreza weselna. Organizacja uznała to za wyraz zwycięstwa wolności słowa. Głos zabrał nawet nowo powołany prezydent Izraela Ruben Riwlin, który oświadczył, że „istnieje czerwona linia między wolnością wypowiedzi a protestem z jednej strony, a podżeganiem do agresji z drugiej”. Prezydent uznał, że Mahmud i Morel z Jaffy postanowili się pobrać, by wyrazić swoją wolność w demokratycznym kraju i chociaż nie każdy musi podzielać ich szczęście, od każdego należy się im szacunek, a manifestacje są podkopywaniem fundamentów wspólnego życia w „żydowskim i demokratycznym, demokratycznym i żydowskim państwie Izrael”.

To jednak nie powstrzymało Lehawy. W tym najważniejszym dla pary dniu jej uzbrojeni w izraelskie flagi aktywiści przynieśli też transparenty z napisami: „Asymilacja jest Holokaustem”, wykrzykiwali: „Mahomet jest martwy”, „Morel, Bóg w niebie płacze nad tobą” i „Wracaj do domu” (to sam Gopstein). Para wynajęła ochronę, wiece zwolenników i przeciwników pary zabezpieczała policja.

W zeszłym roku Lehawa założyła stronę na Facebooku, która miała służyć głównie zgłaszaniu mieszanych izraelsko-palestyńskich par, szybko „polubiło” ją 35 tys. osób. Ze względu na zbyt wielką liczbę rasistowskich uwag stronę zamknięto. Na wiec przeciwko ślubowi Morel i Mahmuda przyszło „zaledwie” 200 osób. Tylko i aż.

Lehawa ma też na swoim koncie kilka „kampanii społecznych”, jak ta sprzed kilku lat o nazwie „Straż Przybrzeżna”, która miała przeciwdziałać „mieszaniu” się żydowskich kobiet i arabskich mężczyzn na plażach. Jest też inicjatorem listów otwartych, jak ten 30 żon prominentnych rabinów, nawołujący do powstrzymywania się od randek, socjalizowania i pracy z Arabami. Lehawa prowadziła też gorącą linię, na którą przyjmowano zgłoszenia o wynajmie przez Żydów mieszkań Palestyńczykom. Jednym z jej pomysłów było też nadawanie „koszerności” sklepom i innym tego typu punktom, które nie zatrudniają Arabów.

Lehawa nie jest jedyną tego typu organizacją w Izraelu, są inne, jak choćby Hemla, której również głównym celem jest walka z asymilacją młodych dziewcząt z nie-Żydami. Nawet jeśli takie poglądy reprezentowane są przez mniejszość w Izraelu, to jest ona głośna i niebezpieczna, jak wszystko, co skrajne i ksenofobiczne.

I tak na zupełnym marginesie. Wymowne i semantyczne, że „lehawa” po hebrajsku różni się zaledwie jedną literą od słowa „ahawa”, czyli po prostu „miłość”. Jedna litera i wielka przepaść.

Wielokulturowa Jerozolima. Fot. Michael Rose, Flickr CC by 2.0.

Wielokulturowa Jerozolima. Fot. Michael Rose, Flickr CC by 2.0.