Bramkarz strzela
– Byłem drugim najmłodszym piłkarzem w Azji, grałem w młodzieżówce syryjskiej, potem w FC Karama – mówi szczupły, ciemnowłosy chłopak, ciemne, głęboko osadzone oczy, rzadki, młodzieńczy zarost. Bassit Sarut w wieku zaledwie 20 lat stał się jednym z liderów rewolty w Homsie, ikoną syryjskiej rewolucji. Jest też jednym z bohaterów filmu „Powrót do Homs”, wyświetlanego w ramach festiwalu WATCH DOCS w Warszawie.
„Powrót do Homs” widziałam przed kilkoma dniami. Sala w kinie Muranów wypełniona była po brzegi, dużo młodych ludzi. Patrzyliśmy na tego młodego chłopaka, bramkarza, w którego dzieciaki z Homsu zapatrzone były jak w obraz, gdy pokazywał im sztuczki na boisku, gdy jechał ulicą, gdy wreszcie na nią wyszedł, niesiony na ramionach kolegów. Droga Bassita to droga dużej części syryjskiej rewolty, która zaczęła się od tego, że ludzie przełamali cały swój strach przed Asadem, muchabaratem, szabbihą i po prostu wyszli na ulice.
Bassit też wyszedł, śpiewał o wolności, ucisku Asada, wzywał do ustanowienia strefy zakazu lotów nad Syrią… Na demonstracjach ludzie śpiewali z nim, skandowali, tłum falował rytmicznie. To jednak się skończyło, jak mówił potem Bassit, zrozumieli, że nigdy nie wygraliby metodami pokojowymi.
Widzimy przeistoczenie się zwykłego chłopaka, który przy odrobinie szczęścia mógłby grać w najlepszych klubach (Asad ponoć zaprosił go do Damaszku na spotkanie, oferował karierę w zamian za wystąpienie w proreżimowej telewizji Al-Dunja i złożenie samokrytyki. Bassit odmówił), w żołnierza z karabinem na ramieniu, w kamizelce kuloodpornej, obwieszonego granatami, celującego do kogoś idącego po ulicy: – Dobrze, że nie strzeliłem, to była kobieta – mówi Bassit w filmie Talala Derkiego.Patrzymy na ofiary snajperów, także dzieci, brak sprzętu, lekarstw, powoli wyludniające się miasto, slalomy przez wykute otwory w ścianach mieszkań, bo to chroni przed snajperami, problemy z bronią, chwile zwątpienia, śmierć najbliższych kolegów, przyjaciół. W tym wszystkim Bassit, coraz bardziej zmęczony, kilkakrotnie ranny, załamany brakiem wsparcia. Już nie śpiewa swoich piosenek o wolności, ale po śmierci jednego z towarzyszy broni, krzyczy z rozpaczy, by jego krew nie poszła na marne.
W końcu wychodzi z miasta, by – jak tłumaczy – zorganizować sprzęt, aprowizacje, ludzi. Wraca po jakimś czasie (w filmie nie wyjaśniono, kiedy dokładnie): – Patrzę na Homs, ale nie wiem, gdzie jestem. O, tam jest budynek, w którym spałem – mówi Bassit.
Rzeczywiście, przed nami ulica, przed wojną gęsto zabudowana domami, teraz te, które jeszcze je przypominają, mają wyłupione okna, rozpalone stropy, tam gdzie powinna być ściana, nie ma nic, przepaść, ruiny.
Reżyser pyta, czy po wojnie Bassit chciałby być trenerem. On mówi, że to nie dla niego, nie ma wykształcenia, ale chętnie chciałby zostać kowalem, ożenić się. Marzenia o prostym życiu. Mamy wrażenie, że od chwili, gdy zszedł z boiska, minęły wieki, trudno nam też wyobrazić go sobie w kuźni.
Tyle film.
Ostatni rebelianci z ostatnich broniących się dzielnic w Homsie wyszli z miasta na początku maja tego roku, wcześniej ewakuowano też cywilów i rannych, którzy przetrwali trwające ponad trzyletnie oblężenie. Rebelianci – z tego, co wiadomo – wycofali się do wiosek otaczających Homs.
Co z Bassitem? W maju w internecie pojawiło się wideo, nakręcone jeszcze w Homs, tuż przed opuszczeniem miasta. Bassit, w czarnej czapce bejsbolowej, zwraca się do liderów Frontu Al-Nusra i Państwa Islamskiego, by wszyscy stanęli do „walki ramię w ramię, byśmy walczyli ramię w ramię, bez politykowania, bez wewnętrznych niesnasek”. – Tak jak wy, i my jesteśmy muzułmanami i tak jak waszym celem jest, by prawo boskie zapanowało na świecie, to też jest naszym celem – mówi Bassit.
Ma pretensje „z miłością” do tych, którzy są na zewnątrz, ale wie, że nie są rozpolitykowani, mają wspólne cele, walczą w imię Najwyższego: – Ugrupowania te bardzo dbają o islam, ale wśród nich jest grupa, która mówi, że jesteśmy narkomanami, kobieciarzami i nie jesteśmy prawdziwymi muzułmanami – mówi. Nie podoba mu się, by za samo zapalenie papierosa na ulicy można stracić głowę.
Mówi, że światu nie udało się ich stąd wykurzyć, wychodzą z Homs z podniesionym czołem, dumni. Nie dlatego, że „oni” tak chcą, ale wbrew nim. – Oni marzyli, byśmy wyszli, by mieć chwilę spokoju. Jest nas tylko 1200 i trzymaliśmy całe dzielnice, największy strateg nie uwierzy, że byliśmy w stanie utrzymać takie tereny, chociaż wojsko próbowało wchodzić z różnych stron. Jesteśmy ością w gardle całego świata, komplikujemy plan, by Syria była państwem alawickim.
I jeszcze: – Nie jesteśmy alawitami ani szyitami, byśmy bali się pasa szahida czy samochodu pułapki – to jest nasza siła. Kiedy stąd wyjdziemy, wzywam, byśmy byli jedną ręką z Nusrą i Da’aszem [Państwo Islamskie – A.Z.], byśmy odzyskali ziemie, które dziś opuszczamy.
To było maj 2014 r. Dziś rano od mieszkającego w Polsce zaprzyjaźnionego kolegi Syryjczyka, który od lat angażuje się w pomoc dla Syrii, dostałam wstrząsające zdjęcie Bassita: owinięta całunem twarz, zamknięte oczy, tampony z gazy wetknięte w nozdrza. Jego głowa leży na złotej poduszce, podtrzymywana przez młodego chłopaka w żółtym T-shircie, jakby chciał „ustawić” ją do zdjęcia, do ostatniej fotografii Bassita. Poruszające… Nie wiem tylko, kiedy go zabili, gdzie, kto, w jakich okolicznościach, mam masę pytań.
Dosłownie po kilku chwilach wszystko okazuje się żartem. Kolega wyjaśnia, że Saruta i jego kumpli bombardują gdzieś pod Homsem. Tłumaczą, że w Homs jest teraz moda na takie selfie i robią to, by rozładować stres, bo ich ciągle bombardują. Proszą o wybaczenie i modlitwę.
Komentarze
Front Al-Nusra, ISIS, Assad i zwykły, utalentowany chłopak, który chciał normalnego życia. Homs nie jest już miastem, leży w gruzach. Młodzi ludzie nie są już zwykłymi młodymi ludźmi, zabijają, są zabijani. Religia jest obecna, jest obecna we wszystkich ugrupowaniach, pozornie ta sama religia i zabijają się w imię pozornie tego samego boga, spierają się tylko o to, kto wierzy mocniej i właściwiej, kto zabije więcej, kto zdobędzie więcej niewolnic. Dopiero co zastanawiałem się nad pytaniem, czyt Putin spotka się z kalifem w Jałcie? Chwilowo popiera Assada. ONZ przestała podawać liczby zabitych w Syrii, szacunki oscylują wokół 200 tysięcy, liczba syryjskich uchodźców poza Syrią ponad 3 miliony, wewnątrz właściwie nikt nie wie. Czy jest szansa na islamskie oświecenie? Chwilowo toczy się konkurencja kto będzie bardziej brutalny, bardziej bestialski, bardziej bezwzględny, kto przyciągnie więcej zdolnych chłopców, którzy chcieli normalnego życia.
Gdy człowiek urodzi sie w nieodpowiednim czasie, miejscu, rodzinie, jego możliwości wyboru działań są dość ograniczone.
Kwestią przypadku na przykład jest, czy zostanie żołnierzem, czy powstańcem.
Wskazując na kraje którym na rękę była destabilizacja, wskazujemy jednocześnie winnych.
Ironicznie stwierdzę- BRAWA dla sponsorów!!!
Bo dzięki temu że nie sponsorują stypendiów a dostawy broni, ten chłopak czeka na taki a nie inny los.
Może będą współpracować i IS. Na wojnie różni bywają sojusznicy
Tylko, że ja bym jeszcze dodała na końcu cytaty polskich polityków (ostatnio Miller, Niesiołowski a w tej chwili Kwaśniewski itp) o tym, co powinno się robić z ich zdaniem tzw „terrorystami”. Czyli tymi chłopakami w Homs.
A potem jeszcze przeczytała artykuł Jasia Kapeli o polskiej pomocy uciekinierkom z Czeczenii w Krytyce.
Rozumiejąc i współczując innym czyszczenie stajni dobrze zaczynać od własnej. Żeby jedno nie usprawiedliwiało drugiego.
Kwestią przypadku w dużej mierze było, czy nasz chłopak wstępował do AK, BCH, GL, NSZ.
I w zależności od tego, różnie się ich losy toczyć mogły.
Źle urodzony dostawał powołanie do Wehrmachtu, czy CA……
Nasz bohater ma podobne determinanty.
W zależności jaka religie wyznaje, skazany jest na przynależność do jakiejś organizacji zbrojnej. I niewielkie możliwości wyboru w tej mierze.
Jego dowódcy zadecydują pod jakim sztandarem będzie walczył i ginął.
I przeciw komu.
No, chyba że tak awansuje by móc decydować samemu o losie swoich podwładnych.
Tam są zdaje się całkiem inne struktury państwa……
Podziały etniczne i religijne decydują.
I klanowa przynależność, nie wolna wola….
Tragiczny pionek „wzięty”, podobnie jak 3 mln innych tragicznych pionków w Wietnamie, 1 mln w Iraku, kto wie ile w Libii, no i wreszcie 200 tys w Syrii. Na Ukrainie licznik też bije, w planach są Iran i być może nawet Chiny – w Hong Kongu właśnie testuje się scenariusz kijowski. Nie spędza to snu z powiek imperialnej oligarchii jedynego supermocarstwa, w końcu gra ona o zachowanie i rozszerzenie bezwzględnej dominacji finansowej (już nie gospodarczej), politycznej i wojskowej nad światem, a zwłaszcza jego strategicznymi obszarami.
Jak słusznie zauważył Wiesiek59, brawa dla sponsorów!
Ich „dorobek” dobrze podsumowuje książka Williama Bluma „Państwo zła. przewodnik po mrocznym imperium”.
a po co ta cenzura ?
@Agnieszka Zagner…
… w taki sposob to nawet na chleb z dzemem nie zarobi.
Syria nie wzbudza emocji. Nikogo w ojczyznie Agneszki Zagner nie rusza specjalnie fakt, iz wojna domowa w Syrii pochlonela ponad sto tysiecy ofiar. Ilosc komentarzy bliska zeru. Klikalnosc zadna. Wydzwiek propagandowy – marniutki.
Agnieszka Zagner bedzie chyba musiala wrocic na utarty szlak, razem ze swoimi wiernymi wspolpracownikami. Gdyby wpis traktowal o “mordowaniu palestynskich dzieci”, “nielegalnej okupacji” “Palestyny”, zbrodniczej produkcji “Made in Osiedle”, kombinacjach, jak tu dokonac rozbioru Izraela (“Jeśli ktoś znajdzie sposób, by dokonać podziału tego miejsc”) albo przynajmniej o “burzeniu beduinskich wiosek” – od razu zagotowaloby sie od komentarzy. “Kagan” i jego druzyna mieliby pozywke ku temu, aby wyjasniac, iz Zydzi nie maja prawa istniec i oddychac, nalezy ich wypedzic do nieistniejacej “Chazarii” (czyli w niebyt) a klikalnosc wzroslaby o jakies tysiac procent.
Tak to juz bowiem jest, ze w ojczyznie Agnieszki Zagner ludzie maja Arabow i ich wzajemne mordowanie sie w ramach kolejnych wojen gleboko i serdecznie w nosie. Jedyne, co porusza namietnosci, wzmaga klikalnosc i przysparza prenumeratorow to proby dokopania Zydom. Bez antyzydowskich wywodow o “burzeniu beduinskich wiosek”, “nielegalnej okupacji”, marzeniach o likwidacji Izraela i powolaniu do zycia „Palestyny” na gruzach zniszczonego Izraela – wiele Agnieszka Zagner nie wskora.
@ben adam
Bo „zasłużonym dziennikarzom” należy się szacunek i oczywiście ochrona, oni zawsze wiedzą lepiej, no i ego mają takie kruche, biedacy……
Uprasza się o niedokarmianie trola