Szalom, Salam

Dziś bardzo symboliczny dzień. I dla Żydów, i dla muzułmanów. Błagają o przebaczenie i odpuszczenie win. Niespodziewanie w tak symbolicznym dniu dla obu religii i obu kultur przychodzi kolejny symbol: deklaracja uznania państwa palestyńskiego przez Szwecję. Sporo tego jak na jeden dzień.
Dla Żydów to ważny dzień, bo dziś zaczyna się Jom Kippur, święto przebaczenia, pojednania, wybaczenia i zmazania win (u Boga i u ludzi). Kończą się straszne dni, jakie minęły od żydowskiego Nowego Roku. Teraz dzień pokuty, postu, oczyszczenia. Życie w Izraelu zamiera bardziej niż w zwykły szabat. Tego dnia zamykane jest niebo dla ruchu lotniczego, po ulicach przestają jeździć samochody. Według tradycji i nakazów religijnych nie należy robić niczego, co może służyć przyjemności: pić, jeść, używać kosmetyków, nosić skórzanego obuwia. Ciężki dzień.

Dla muzułmanów to ważny dzień, bo trwa pielgrzymka do Mekki – jeden z nakazów islamu. Drugiego dnia pielgrzymki rzeka muzułmanów płynie na Arafat, niewielkie wzgórze położone 20 km na wschód od Mekki. Tysiące, a są lata, że i miliony ludzi idą, bo wierzą, że na wzgórzu tym swoje ostatnie kazanie wygłosił prorok Mahomet. Wierzą też, że tego dnia otwierają się niebiosa i ich wszystkie prośby zostaną wysłuchane, a grzechy przebaczone.


No i dziś przyszła też wieść o uznaniu państwa palestyńskiego przez Szwecję. Taką deklarację złożył nowy premier Szwecji Stefan Loefven. Powiedział też, że „konflikt między Izraelem a Palestyńczykami może zostać rozwiązany poprzez utworzenie dwóch państw, wynegocjowane w zgodzie z prawem międzynarodowym”. Dodał, że „rozwiązanie w postaci dwóch państw wymaga wzajemnego uznania (przez Izrael i Autonomię Palestyńską) oraz woli pokojowego współistnienia”. Ten gest wywołał radość w Ramallah i pewnie nie wzbudził zachwytu ani w Jerozolimie, ani w Waszyngtonie. Na razie to tylko gest. Państwo palestyńskie do istnienia potrzebuje nie tylko uznania międzynarodowego (takie zwykle przychodzi na końcu procesu), ale przede wszystkim suwerenności i wytyczonych granic. Tych dwóch ostatnich nie ma. Rozmowy o granicach utknęły w martwym punkcie i są od miesięcy zawieszone. O suwerenności też w tej chwili nie ma mowy.

Jednak w takim ważnym dniu jak dziś i dla Żydów, i dla muzułmanów – warto, by jedni i drudzy pomyśleli wzajemnie o sobie. I w synagogach, i w meczetach, i na wzgórzu Arafat. Wielkie zmiany nie zaczynają się gdzieś na górze w zaciszu gabinetów, one zaczynają się od zwykłych ludzi, którzy nie godzą się, by było, jak jest. W Palestynie, w Izraelu, w Syrii, na Ukrainie, w Hongkongu.ramallah