Osadnik ma marzenie

I znowu nie ma się z czego cieszyć.  Dosłownie przed kolejną rundą rozmów izraelsko-palestyńskich, Izrael zatwierdza plany rozbudowy  osiedli na terenach okupowanych. Poprzednie rozmowy przed trzema laty zakończyły się niczym, bo poszło o osiedla właśnie. W niedzielę gruchnęło, że ministerstwo budownictwo zakłada, że za Zieloną Linią powstanie 1200 nowych mieszkań, we wtorek dołożono jeszcze 900 domów we Wschodniej Jerozolimie. Palestyńscy negocjatorzy są u kresu wytrzymałości, zapowiadają, że do kolejnej rundy po prostu nie dojdzie.  Kolejna zmarnowana szansa?


Pewnie tak, choć i tak niewielu wierzyło, że tym razem się uda.  Amerykanie próbują zaklinać rzeczywistość, wzruszają ramionami i ustami Johna Kerry’ego mówią „ krok ten był spodziewany i nie zakłóci to rozmów pokojowych”). Wolne żarty. Stany Zjednoczone uznają od dawna osiedla za nielegalne (są one też nielegalne według prawa międzynarodowego). I co z tego? W żaden sposób nie wpływa to na politykę Izraela, chociaż trudno znaleźć kraj, z którym Izrael łączyłyby ściślejsze związki.

Gdy popatrzeć na mapę terytoriów palestyńskich (strefa A – kontrolowana przez Palestyńczyków, B – mieszana, izraelsko-palestyńska i C – pod kontrolą izraelską), widać, że o powstaniu państwa palestyńskiego w tym kształcie nie ma mowy. Arabskie enklawy otoczone terenami izraelskimi.  Jak z tej szachownicy stworzyć państwo? Jeśli nałożymy na to jeszcze mapę checkpointów, blokad drogowych i płot bezpieczeństwa, tym bardziej trudno wyobrazić sobie, że da się z tego złożyć spójne państwo.

Kilka miesięcy temu byłam na Zachodnim Brzegu, widziałam zasieki otaczające osiedla, odgradzające je najmocniej jak się da od Palestyńczyków. Byłam nawet na jednym z takich osiedli. W Efrat mieszka ok. 9 tys. osadników. Osiedle przyklejone jest do wzgórz, nieopodal – zaledwie 12 km – od Jerozolimy. Widać, że mieszka tam sporo zamożnych osób – pięknie utrzymana zieleń, sklepy, szkoły, synagogi, spokojne uliczki, chodniki. By wjechać na teren osiedla, należy przejechać przez posterunek strażnika, choć to osiedle stara się utrzymać opinię przyjaznego palestyńskim sąsiadom, bo – jak chwalą się w mediach – nie zbudowano nawet płotu, który miałby odgradzać Efrat od najbliższej palestyńskiej wsi, tutejsze karetki – w razie wypadku – pomagają potrzebującym, niezależnie od tego, czy Palestyńczyk, czy Izraelczyk (w domyśle Żyd).

Wille z jasnego kamieni a z dachami pokrytymi  czerwonymi dachówkami budzą skojarzenia z amerykańskimi przedmieściami. Skojarzenie uzasadnione.  Taki Bob Lang, członek tutejszej wspólnoty religijnej, mieszka w jednej z takich willi, z żoną, dziećmi i biszkoptowym golden retriverem o imieniu „Mackie”. Lang jest tu znaną personą, w swoim czasie był doradcą Netanjahu.  Lang mówi z mocnym, amerykańskim akcentem – w końcu to nowojorczyk, w Izraelu od prawie 40 lat. Wyciąga mapę  pokazuje jaki mały jest Izrael, a tu – wskazuje na „Judeę i Samarię” (osadnik nie powie inaczej na Zachodni Brzeg), tu Żydzi byli od 4 tys. lat, miejsce to istnieje nawet w „Biblii” i dlatego on i inni mieszkańcy osiedla mają prawo tu zostać. On wierzy w jedno państwo, takie idealne – w którym wszyscy mieszkają w pokoju obok siebie. Takie ma marzenie.

PS. W dniu rozpoczęcia kolejnej rundy negocjacji Izrael zwolnił 26 palestyńskich więźniów (15 pojechało do Gazy, 11 na Zachodni Brzeg). Tego samego dnia izraelska armia poinformowała o przeprowadzeniu nalotu cele w Gazie – w odwecie za spadające na terytorium Izraela rakiety.