Tragedia na weselu w Iraku. Ten pożar ujawnił kaskadę problemów
Na razie mowa o ponad 100 ofiarach śmiertelnych i 150 rannych, ale może być ich znacznie więcej. Jak mogło do tego dojść? Odpowiedź na to akurat pytanie wydaje się prosta, może nawet za prosta.
Pożar rozprzestrzenił się błyskawicznie po odpaleniu fajerwerków w Hamdanija w rejonie Kurdystanu w trakcie wesela. Ogień objął budynek sklecony z łatwopalnych materiałów. Zginęli nowożeńcy. Dziewięciu pracowników aresztowano. Według służb nie dochowano standardów bezpieczeństwa.
I tu wyłania się cała lawina problemów. Począwszy od miejsca – zamieszkała przez sporą mniejszość chrześcijańską prowincja Niniwa ze stolicą w Mosulu zaledwie sześć lat temu została odbita z rąk Państwa Islamskiego. Przez cztery lata trwania reżimu dżihadystów popadła w kompletną ruinę – ludzie uciekli, wiele domów stoi pustych, nie ma dostępu do podstawowych mediów. Rząd w Bagdadzie wprawdzie nakazał wszcząć śledztwo w sprawie pożaru, ale lokalni urzędnicy skarżą się, że niewiele zrobił, by poprawić stan tutejszej infrastruktury. Okazuje się, że zarówno ratownicy, jak i okoliczne szpitale nie są przygotowane do walki z taką katastrofą. Sporo ofiar ma poparzenia sięgające 60 proc. powierzchni ciała i objawy zatrucia – bez odpowiedniego leczenia ich szanse na przeżycie drastycznie maleją. Brakuje wszystkiego: karetek, personelu, sprzętu.
Ten pożar nie powinien się wydarzyć i pewnie nie doszłoby do niego, gdyby nie zaniedbano zasad bezpieczeństwa. Ale są głosy, że do tragedii przyczyniła się też korupcja. Wbrew prawu buduje się byle co z byle czego i byle gdzie. Mam déjà vu – przypominają się sceny z Bejrutu po wybuchu w porcie czy Syrii i Turcji po trzęsieniu ziemi. Gdyby nie zaniedbania polityków i korupcja, wiele istnień można by uratować, nie mówiąc o domach i infrastrukturze. W Iraku pożary też są na porządku dziennym – w tym dwa głośne w szpitalach w czasie pandemii, gdy zginęło 140 osób.
Kilka lat temu byłam w tej części Iraku, przypadkiem też na dwóch weselach – jedno z nich odbyło się w skromnych warunkach w obozie. Kobiety i mężczyźni świętowali osobno, panna młoda miała suknię w ciemnym kolorze, w niewielkim pokoju zebrało się kilkadziesiąt pań. Druga impreza była huczniejsza, z tańcami pod gołym niebem, parą młodych na pozłacanym tronie. Sporo się pewnie zmieniło, ale i wiele zostało po staremu. Pamiętam, że w Irbilu plagą były chodniki – nad głowami, a czasem znacznie niżej, zwisały kable elektryczne. Chwila nieuwagi mogła spowodować tragedię.
Rząd centralny skupi się zapewne na rozliczaniu winnych, a lokalne władze będą wskazywać palcem na Bagdad. Przy tej skali zaniedbań ława oskarżonych będzie zapewne długa, a sądząc po zdarzeniach w Libanie, Syrii czy Turcji, nie zasiądą na niej wszyscy, którzy powinni.