W Izraelu kolejne wybory?
Wszystko wskazuje na to, że Izraelczycy 23 marca 2021 r. znów pójdą do urn. Po raz czwarty w ciągu ostatnich dwóch lat.
Co poszło nie tak? O północy mija termin przyjęcia budżetu 2020. Jeśli się nie uda, parlament automatycznie zostanie rozwiązany. Mało prawdopodobne, żeby w najbliższych godzinach coś się zmieniło, zwłaszcza że Kneset odrzucił nocą ustawę, która miała dać mu dodatkowy czas – do 31 grudnia.
Rozpada się eksperyment, który pogrzebie najpewniej polityczne plany Benny’ego Ganca. Lider Niebiesko-Białych zarzekał się, że nie wejdzie do rządu, jeśli premierem pozostanie Netanjahu. Połknął język i zgodził się na układ: jest ministrem obrony i „współpremierem” (na papierze), a w listopadzie przyszłego roku miał zastąpić Bibiego w fotelu szefa rządu. Szybko się okazało, że może być z tym problem. Netanjahu ponoć chce przesunąć termin przekazania władzy o sześć miesięcy – do maja 2022 r. Żąda też od Ganca ustępstw w sprawie ważnych nominacji, zwłaszcza prokuratora generalnego i w wymiarze sprawiedliwości. Miałby wówczas większą kontrolę nad tym, co się dzieje z jego własnymi sprawami karnymi.
Ganc pod wpływem partyjnych kolegów nie zgodził się na tak daleko idące ustępstwa. Zgodziłby się na opóźnienie przyjęcia budżetu, ale w zamian zażądał uchwalenia budżetów na 2020 i 2021 r., zatwierdzania wstrzymanych nominacji, usunięcia luk, które pozwoliłyby Bibiemu nie oddać władzy w ramach umowy o rotacji, utrzymania Aviego Nissenkorna na stanowisku ministra sprawiedliwości i zatwierdzenia regulaminu Knesetu.
Netanjahu oskarża Ganca, że zamiast skupić się na pandemii, rzuca Izrael w kolejne wybory. Ale rząd od dawna nie radzi sobie najlepiej. Nie tylko z koronawirusem – ciążą mu też konflikty wewnętrzne i brak zaufania między liderami. Umowa koalicyjna zakłada m.in., że w razie nieprzyjęcia budżetu na czas kwestia zamiany w fotelu premiera w listopadzie 2021 r. będzie nieaktualna.
Wszystko to dzieje się w dość ponurych okolicznościach (wielu członków Knesetu jest na kwarantannie, w tym Ganc, kilku jest zakażonych) i w kiepskim stylu. Posłanki obrzucają się wyzwiskami typu „bezczelna suka”, pod adresem Netanjahu pada epitet „polityczna świnia”, co w Izraelu jest szczególnie obraźliwe. Do tego kraj ma w perspektywie kolejny lockdown, bo notuje ponad 3 tys. przypadków zakażenia dziennie. Jakąś nadzieję dają szczepionki. W sobotę jako pierwszy zaszczepił się Netanjahu, a po nim 15 tys. pracowników medycznych i 11 tys. osób powyżej 60. roku życia. 270 tys. Izraelczyków otrzymało powiadomienie, że mogą się zaszczepić w wybranym terminie. Mimo to całkowity lockdown może się okazać nieunikniony, a minister zdrowia mówi już o trzeciej fali koronawirusa.
Wracając do wyborów: co zmienią? Mogą sporo namieszać. Ganc w zasadzie roztrwonił kapitał Niebiesko-Białych, sondaże dają mu zaledwie kilka miejsc w Knesecie, choć w marcu tego roku zdobył 33 mandaty. Netanjahu podkreśla, że nie obawia się o wynik, ale też nie ma powodów do radości – spadły notowania Likudu. Wyłoniła się ponadto partia Nowa Nadzieja, założona przez partyjnego konkurenta Bibiego Gideona Saara. Wprawdzie nie udało mu się wygrać wyborów o przywództwo w Likudzie, ale jego inicjatywa ma spore szanse na sukces (sondaże dają mu nawet 20 mandatów). Dobrze też sobie radzi Naftali Bennett, który ma szansę uszczknąć nieco głosów z prawicowego tortu.
Na obecnym etapie trudno przewidywać, czy Netanjahu utrzymałby władzę po wyborach, ale z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że pozostanie ona w rękach prawicy, pod taką czy inną nazwą.