Wojna w Syrii: wszystko na niby
Wojna na niby? Nie, nie na niby. Na niby jest to, co dzieje się wokół niej.
Zawieszenie broni? Na niby. Nie do końca wiadomo, po co Rada Bezpieczeństwa przyjęła w sobotę rezolucję 2401, skoro to tylko żałosny dowód na to, że wojny nie da się zatrzymać żadnym papierem nawet na 30 dni. Nawet na chwilę.
Zawieszenia broni nie zamierza bowiem respektować nikt, na czele z Rosją, która głosowała za tym dokumentem. I niemal natychmiast zaproponowała „okno Putina”, czyli pięciogodzinną przerwę humanitarną, która miałaby umożliwić ewakuację ze Wschodniej Ghuty. Co w samo w sobie z humanitaryzmem ma niewiele wspólnego. W tak krótkim czasie żadna organizacja międzynarodowa nie jest w stanie dowieźć pomocy ani ewakuować rannych. Co prawda z Ghuty do Damaszku jest blisko, ale wjazd konwoju to operacja obliczona na dni. Zanim konwój zostanie wysłany, należy ustalić ze wszystkimi posterunkami na miejscu, że bezpiecznie wjedzie, rozładuje ciężarówki i wyjedzie. To wymaga czasu i dobrej woli wszystkich stron konfliktu.
Pięciogodzinne przerwy Putina nie przyniosą rozwiązania zatrzaśniętym w tej pułapce 400 tys. ludzi. Ostrzał i bombardowania nasilają się przed poranną przerwą i po niej, choć w ONZ ustalono, że ma ich nie być wcale. Jak widać, nikt się z tym nie liczy. Rosja oskarża rebeliantów w Ghucie, że nie pozwalają przedostać się przez korytarze humanitarne. Zresztą prawdziwych korytarzy nikt tu nawet nie stworzył. Czy są bezpieczne? Ludzie boją się, że to pułapka. Czy ktoś ma jakiś plan, co zrobić z tymi, którzy zdecydowaliby się uciec z Ghuty? Dziś wyjechało starsze małżeństwo Pakistańczyków (dowieziono ich do pakistańskiej ambasady, widać, że sprawa była skoordynowana na najwyższym szczeblu). Ale na tym koniec dobrych wiadomości.
Zawieszenie broni jest na niby również w innych częściach Syrii, chociaż miało objąć całe terytorium. Tymczasem na północy, w Afrin, Turcja w najlepsze rozprawia się z Kurdami.
Na niby było też chemiczne rozbrojenie Asada. Tego rodzaju broń miała zniknąć, a co chwila gdzieś się jej używa. W ostatnią niedzielę, czyli w pierwszej dobie po przyjęciu rezolucji, wojska syryjskie użyły w Ghucie chloru. Według ONZ Korea Północna wysyłała do Syrii sprzęt, który wykorzystano do produkcji broni chemicznej. W latach 2012-2017 trafiło tu podobno aż 40 takich przesyłek. W Syrii mieli się też stawić północnokoreańscy eksperci. Raczej nie po to, by podziwiać widoki.
Zupełnie na niby działa też pomoc humanitarna, przynosząc tylko dodatkowe cierpienia. BBC opublikowało bulwersujący tekst o tym, że Syryjki były (są?) wykorzystywane seksualnie w zamian za pomoc. Sprawa ciągnie się od lat i dotyczy organizacji powiązanych z ONZ, które przymykały na to oko. Najbardziej narażone są kobiety bez męskich opiekunów, wdowy, rozwódki. Nie wiadomo, jaka jest skala tych nadużyć, brakuje konkretów. Nie wiadomo, czy ktokolwiek za te czyny odpowie. Przyzwyczailiśmy się, że na wojnie, zwłaszcza tej, odpowiedzialność jest bardzo niby.
Chciałabym napisać, że jedyne, co nie jest w tej wojnie na niby, to śmierć. Ale brzmiałoby to tak, jakbym próbowała doszukać się w tym okrutnym konflikcie czegoś pozytywnego. Więc tak nie napiszę. Bo naprawdę niczego pozytywnego znaleźć nie mogę. Choćby miało być na niby.
Komentarze
Jednocześnie (od soboty) Armia Islamu zrezygnowała z wystawiania na ulicach Dumy, największej miejscowości Wschodniej Guty, ciężarówek z klatkami w miejsce ładowni, w których ciasno umieszczano kobiety, by zmusić lotnictwo syryjskie do rezygnacji z bombardowań budynków okupowanych przez oddziały dżihadystów.
Od początku trwającego od 18 lutego ataku syryjskiego na Wschodnią Gutę po obu stronach frontu zginęło ok. tysiąca cywilów, w tym ok. 200 dzieci. W enklawie pod Damaszkiem sytuacja humanitarna jest tragiczna, ludziom brakuje lekarstw i opieki lekarskiej. Pomoc niosą im Białe Hełmy, ochotnicy zorganizowani przez lokalną Al-Kaidę, finansowani, podobnie jak tamtejsze oddziały zbrojne, przez Arabię Saudyjską, Stany Zjednoczone i niektóre państwa zachodnie.
==============
To są patrioci, walczący o Wolną Syrię- pod saudyjskim patronatem.
Żadna metoda nie jest zła, cel uświęca środki.
Na temat zachowania się ludzi w czasie wojny, wiadomo sporo.
Ne ma takiej rzeczy, której ludzie nie zrobiliby ludziom.
Szczególnie ci, którzy dysponują dobrami umozliwiającymi przeżycie.
Przypadki wykorzystywania przez siły ONZ czy członków organizacji humanitarnych kobiet, dzieci, to norma.
Nie chce się tego komentować bo i tak cenzura wytnie.
Szczególnie tego „gazowego ataku” chlorem, o którym to ataku mówiło się od tygodni. W kręgach zwanych czasem bandytami islamskimi. A radosny nadzorca świata publikuje wspaniałe plany instalacji złożonych z trzech ciężarówek ustawianych obok siebie. Ciekawe, w Iraku były to dwie ciężarówki. Wredny Assad.
Żadnego zawieszenia broni nie będzie a terroryści, sorry, „bojownicy o demokrację” nie wypuszczą żadnego cywila, bo ci służą im za tarczę ochronną. Nie będzie cywilów, to armia syryjska będzie miała rozwiązane ręce i problem Wschodniej Ghuty byłby dosyć szybko rozwiązany.
W Rakce czy Mosulu koalicja amerykańska nie bawiła się w żadne korytarze, tylko waliła bombami, aż się kurzyło i nie przejmowała się głosami pięknoduchów, że giną dzieci i kobiety. I nie słyszałem ani nie czytałem protestów, że taki Mosul był bombardowany przez wiele miesięcy.
Wybiórczość współczucia w mediach polskich – w ślad za zachodnimi – jest wręcz nieprzyzwoita. Wspomniałem o Rakce i Mosulu. Ale jeszcze większa tragedia dzieje się już od kilku lat w Jemenie, gdzie już zginęło więcej ludzi, niż liczy cała Wschodnia Ghuta, a wyrazów współczucia albo w ogóle nie widać, albo jest tak dyskretne, że prawie niewidoczne.
Syria ciągle nie ma dość, widocznie jeszcze wszystkiego nie zburzyli..
Syria jest państwem „na niby”.
A precyzyjniej Syria jest królestwem. Dzisiaj w rękach rodziny Assada, jutro w rękach innej dynastii. Jak małe królestwa i dzielnice feudalne w Europie średniowiecznej, władcy widzą w nim własność prywatną a mieszkańców jako poddanych. Interesy poddanych nie interesują władców feudalnych. Naturalnie że każdy bunt jest tłumiony z nadwyżką okrucieństwa. Na nauczkę.
Syria nie jest państwem narodowym bo jest jedną z dzielnic narodu arabskiego. Nie ma różnicy etnicznej, kulturowej, historycznej i językowej między dzielnicą syryjską i dzielnicą irakijską, libańską albo palestyńską. Różnica jest w tożsamości władcy i fladze.
Syria także nie jest państwem obywateli. Wybory są fabrykowane, działalność partii nieistniejąca, zero wolności słowa i brak niezależnej prasy.
Syria nie jest państwem wyznaniowym. W państwie pozornie świeckim większość sunnicka jest rządzona przez mniejszość alawitów.
Syria jest wzorem „niby państwa” arabskiego. W „niby państwach” nie można spodziewać się poprawy administracji ani praw obywatelskich. Przemoc i niedola są matematyczną pewnością także na przyszłość.
Tą okrutną rzeczywistość można zmienić przez zmianę granic i podział półwyspu arabskiego według kryteriów narodowych i religijnych. Część państwa narodowe i część państwa wyznaniowe. Państwa narodowe dla Żydów, Kurdów, Druzów i Arabów. Państwo arabskie podzielone według kryteriów wyznaniowych. Nie ma sensu próbować znowu państwa obywatelskiego. Państwo obywatelskie na Bliskim Wschodzie nie pracowało przez sto ostatnich lat i nie ma powodu czemu ma pracować teraz.