Brak słów

Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka i Białe Hełmy podały, że w poniedziałek we Wschodniej Ghucie zginęło ponad sto osób, w tym ok. 20 dzieci. Ile dokładnie, nie wie nikt.

Wiadomo tylko, że to kolejny szokujący rekord. Brutalna masakra przy użyciu samolotów i bomb. Najkrwawszy pod względem ofiar dzień wojny w Syrii od trzech lat.

Zdjęcia są przerażające – uciekający w popłochu ludzie, obsypani kurzem, zapewne z zawalonych chwilę wcześniej domów. Białe od pyłu twarze kobiet, dzieci, przerażone, umorusane maluchy w czymś w rodzaju szpitala – ale czy to naprawdę szpital? Ktoś udziela dzieciom pomocy, stojąc na jakichś pociętych deskach, na pierwszy rzut oka nie widać specjalistycznego sprzętu ani leków, jakaś prowizorka.

Na filmiku Białych Hełmów jakiś mężczyzna biegnie z maleńkim dzieckiem na rękach, wsiada z nim do pojazdu wyglądającego na karetkę, maleństwo ma całą zakrwawioną twarz, jest nieruchome… Na innym zdjęciu dwóch mężczyzn pochyla się nad leżącym nieruchomo dzieckiem z zakrwawionym policzkiem. Sprawdzają najpewniej, czy dziecko oddycha.

Ranny mężczyzna w punkcie medycznym w Douma. Fot. Bassam Khabieh/Reuters/FORUM

Przerażające obrazy unoszącego się wokół kurzu, rachityczne drzewa, choć to naprawdę absurdalne myśleć o drzewach, kiedy wokół ciała ludzi, rozprute domy, przerażenie wyzierające niemal z każdego kadru. Znów jesteśmy w zasadzie kompletnie bezsilni wobec tego, co dzieje się w Syrii, tym razem na przedmieściach Damaszku, miejscu, które miało być „strefą deeskalacji konfliktu”.

Na czym polega ta „deeskalacja”, widać w praktyce. Asad stosuje wobec mieszkańców Wschodniej Ghucie taktykę spalonej ziemi, dokładnie przećwiczoną choćby w Aleppo. Bomby zrzucane z samolotów i tu, i tam są zupełnie ślepe, ich celem jest zabicie jak największej liczby ludzi i zmuszenie tych, którzy mają broń, do poddania się. Bez względu na to, ile krwi „przy okazji” się rozleje.

Bomby spadły też na szpitale polowe, w tym porodówkę, zmniejszając szanse na przeżycie tych, którym teoretycznie można jeszcze pomóc. Ale pomóc można nie teoretycznie, tylko praktycznie. Jedynym sensownym rozwiązaniem jest zaprzestanie wszelkich ataków na cywilów i infrastrukturę, wpuszczenie do Ghuty konwojów z pomocą humanitarną. To musi stać się natychmiast. Musi, ale czy się stanie?

Trudno skomentować to, co tam się dzieje. UNICEF publikuje puste oświadczenie, bo nie znajduje słów, by opisać cierpienie ludzi i oburzenie tą bezsensowną tragedią. Może nie czas na słowa. Może kiedyś, gdy przyjdzie opisywać piekło, ktoś sięgnie do tych obrazów.

Tymczasem wezwane na pomoc przez Kurdów wojska Asada weszły do kurdyjskiej enklawy na północy Syrii. Istnieje poważna obawa, że może to doprowadzić do eskalacji konfliktu z Turcją, która „robi porządek” z Kurdami. Na razie to tylko groźba, ale bardzo poważna. Turcja to gracz dysponujący potężną armią, w tym lotnictwem. Łatwo sobie wyobrazić, do jakich jeszcze nieszczęść może dojść w tym udręczonym kraju.