A jednak Bibi?
Jeśli wyniki exit polls się potwierdzą, nowym-starym premierem Izraela zostanie Beniamin Netanjahu.
„Zawsze przegrywam w sondażach i wygrywam w dniu głosowania” – zwykł mawiać Netanjahu. I miał rację. Ostatnie badania przedwyborcze dawały jego blokowi 60 mandatów – o jeden za mało, by wygrać głosowanie nad powołaniem jego rządu w 120-osobowym Knesecie. Exit polls opublikowane po zamknięciu lokali dają mu 61, a nawet 62 mandaty.
Te wybory były właściwie plebiscytem wokół tego, czy Netanjahu powinien wrócić do władzy. Odszedł w niesławie po 12 latach w 2021 r. i udało mu się jeszcze na odchodne wykiwać Benny’ego Ganca – zgodnie z ich umową to on miał zostać premierem. Ciągnące się za Bibim procesy o korupcję, oszustwa i brak zaufania publicznego miały być gwoździem do jego politycznej trumny. Ale Izraelczycy nie okazali się zbyt skłonni do operowania młotkiem. Chcą, by na czele ich państwa stała prawica, nacjonalistyczna, religijna, rasistowska. A w obozie Bibiego są obie tradycyjne partie religijne – Szas i Zjednoczony Judaizm Tory oraz Religijny Syjonizm, radykalnie rasistowski blok Bezalela Smotricza i Itamara Ben Gvira, wielbiciela Meira Kahane, Barucha Goldsteina, który dokonał masakry w meczecie w Hebronie, i zwolennika usunięcia Arabów z izraelskich ziem, jakkolwiek by te ziemie definiować.
Izraelczycy najwyraźniej uznali, że w sytuacji rosnącego zagrożenia ze strony Iranu, palestyńskich ekstremistów z Zachodniego Brzegu i Gazy ich mikroświat będzie bezpieczniejszy w rękach Netanjahu. Bibi znów ich przekonał, że tylko on ich ochroni, nawet jeśli to tylko iluzja.
Exit polls to nie wyniki, ale są mniej więcej zgodne z tym, co wskazywały sondaże – o 5-7 mandatów za mało dla Lapida, by myśleć o kontynuacji rządów. Nawet jeśli ostateczne wyniki nie będą aż tak dramatycznie niskie (54 mandaty dla jego bloku), raczej nie dadzą mu już zwycięstwa.
Według wstępnych sondaży w Knesecie znajdą się też wiszące nad progiem 3,25 proc. arabskie partie Ra’am i Hadasz-Ta’al (Balad raczej progu nie przebije). Lewicowe Partia Pracy (5 mandatów) i Meretz (4) – bez niespodzianek, choć Avigdor Liberman może być zawiedziony tylko czterema mandatami dla jego partii Nasz Dom Izrael. Jeśli np. Balad przekroczy próg, może uszczknąć miejsc obozowi Netanjahu i odebrać mu tak cenny mandat przewagi.
W niedzielę wieczorem wygląda na to, że nowy rząd Izraela może być jednym z najbardziej skrajnych w historii tego kraju i przynieść zmiany, które ojcom założycielom nie mieściły się w głowach. Ale 2022 to nie 1948 r. W wielu miejscach na świecie populistyczna prawica mości się miękko. Taki mamy klimat.
Komentarze
Wazne jak sie zmieni stosunek Izraela do rosyjskiej agresji na Ukraine i w stosunku do Polski.
Gorzej chyba juz nie moze byc…