Sprawa pedofilska, która wstrząsnęła Izraelem

Dlaczego ta sprawa tak bardzo porusza? Z co najmniej dwóch powodów: oskarżenie dotyczy kobiety z ultraortodoksyjnej społeczności.

O Malce Leifer zrobiło się głośno w Izraelu i Australii. Ma 52 lata, przebywa w więzieniu pod Tel Awiwem. Władze Australii od lat domagają się jej ekstradycji w związku z 74 zarzutami o napaść seksualną wobec co najmniej ośmiu uczennic. W latach 2003-08 była dyrektorką szkoły Adass Israel w Melbourne. Sprawa jest skomplikowana i wielowątkowa.

Zaczęło się od Dassi Erlich, która w 2006 r. wyszła za mąż i wyjechała do Izraela. W związku z nawracającymi atakami paniki zgłosiła się na terapię i dotarła do źródła problemu. Był 2008 r. i sprawy potoczyły się już błyskawicznie. Terapeutka skontaktowała się z psycholożką w Melbourne, ta zaś zadzwoniła do nauczycielki z Adass Israel. Sprawa dotarła do Leifer, która zaprzeczyła zarzutom. A jednak kilka godzin później z ośmiorgiem dzieci siedziała w samolocie do Izraela. Australijska policja bada wątek pomocy w zorganizowaniu tak szybkiej ucieczki – wsparcia udzieliła ponoć żona jednego z członków zarządu szkoły.

Leifer żyła w Izraelu spokojnie aż do 2014 r., gdy umieszczono ją w areszcie domowym i założono jej elektroniczną bransoletkę. Przez kolejne lata przekonywała, że ze względu na zły stan psychiczny nie może zostać odesłana do Australii. W 2016 r. sąd zniósł areszt i zalecił badania co pół roku. Zwrot akcji nastąpił w lutym 2018 r. – kobietę aresztowano pod zarzutem symulowania choroby psychicznej. Na 200 godzinach nagrań widać, że wiedzie normalne życie na Zachodnim Brzegu. Po poręczeniu jednego z rabinów na krótko wyszła z aresztu (rabin poręczenie wycofał). Izraelski sąd nie jest w stanie zdecydować, czy stan psychiczny Leifer pozwala na ekstradycję. Zespół biegłych miał orzec w tej sprawie 10 grudnia, ale… przeoczył termin. Sąd powołał nowy zespół, który ma czas do 14 stycznia 2020 r.

Sprawa oburza izraelską opinię publiczną i rezonuje w Australii. Także w kontekście politycznym. Netanjahu powołał niedawno Jaakowa Litzmana na stanowisko ministra zdrowia. Tymczasem policja zaleciła postawienie mu zarzutów, bo naciskał, by podwładni wystawiali Leifer fałszywe zaświadczenia o jej stanie psychicznym. Zareagował m.in. szef Federacji Syjonistycznej Australii, który w liście do premiera Izraela nazwał awans Litzmana, dotąd wiceministra, „policzkiem wymierzonym w żydowską społeczność w Australii, w naród Australii, w australijskich imigrantów w Izraelu i, co najbardziej szokujące, w ofiary Malki Leifer”.

Awans Litzmana (jest członkiem tego samego odłamu chasydyzmu co Leifer) skrytykowała także Erlich. Leifer miała skrzywdzić ją i jej dwie siostry. Kobiety wychowywały się w ultraortodoksyjnym domu, bez telewizji. Wszelkie kontakty z chłopcami były zakazane. W szkole nie było edukacji seksualnej ani biologii. Dziewczętom nie przekazywano żadnych informacji dotyczących ciała czy seksualności. „Głównym powodem, dlaczego stałyśmy się ofiarami, było wychowanie w ekstremalnie dysfunkcyjnym i pełnym przemocy domu. Ona o tym wiedziała” – mówiła Sapper, jedna z sióstr, w rozmowie z izraelskim dziennikiem „Haaretz”. Z jej wypowiedzi wynika, że Leifer wykorzystała potrzebę miłości i uwagi, których dziewczęta nie zaznały.

Siostry w oczekiwaniu na sprawiedliwość prowadzą kampanię na rzecz ekstradycji Leifer. Erlich przed australijskim sądem wygrała 1,27 mln australijskich dolarów odszkodowania. To jedna z największych sum wypłaconych tu w sprawach dotyczących molestowania seksualnego.

W „Haaretz” opisano, kiedy Erlich i Meyer zrozumiały, że są wykorzystywane. Miało się to zdarzyć na zimowym obozie szkolnym. Dzieliły pokój. Pewnej nocy Leifer, sądząc, że Erlich śpi, wśliznęła się do łóżka jej siostry. Następnego ranka obie zrozumiały, że padły ofiarami molestowania. Przypuszczały, że Sapper też została skrzywdzona, ale nie umiały o tym mówić. „Nie znałyśmy nawet odpowiednich słów” – relacjonowała Meyer. Sapper ponoć zagroziła, że opowie o wszystkim publicznie, ale Leifer ją szantażowała.

Sprawa ma jeszcze jedno dno. Ofiary molestowania w społecznościach ortodoksyjnych często ukrywają to, co je spotkało, bo boją się o swoją reputację. Mogłyby stracić szansę na zamążpójście. W dodatku Leifer była niezwykle wpływową postacią w szkole, miała autorytet. Ofiary w pewnym sensie zostały skazane na milczenie.