Alarm w Tel Awiwie
Partie arabskie oskarżają Netanjahu, że atakując Strefę Gazy, próbuje utrzymać stanowisko. Tyle że w Izraelu wszystko się komplikuje, kiedy syreny alarmowe słychać w Tel Awiwie, a schrony otwiera się w Jerozolimie.
W poniedziałek zamknięto szkoły. Południe kraju już do tego przywykło. Na przykład w Sderot, zaledwie kilometr do ogrodzenia oddzielającego terytorium Izraela od Strefy Gazy, poczucie zagrożenia towarzyszy mieszkańcom prawie cały czas. Nawet place zabaw przypominają raczej fortyfikacje wojenne niż beztroskie tunele. Dzieci wiedzą, że kiedy słyszą alarm, muszą wejść do środka i dojść do zaznaczonego miejsca – dopiero wówczas są bezpieczne. W Sderot nie ma już domu bez specjalnego „pokoju bezpieczeństwa”, czyli schronu. W razie czego.
To, co powszechne w Sderot, nieczęsto dociera do rozbawionego Tel Awiwu. Poczucie zagrożenia w zasadzie tu nie występuje, choć wystarczyłby rzut oka na chodniki – wszędzie są specjalne konstrukcje ochronne. Izrael dawno przewidział zamachy polegające na wjeżdżaniu ciężarówką w tłum.
Dziś i w Tel Awiwie nie jest spokojnie. Izraelczycy może nie kochają premiera na zabój, ale od wielu z nich można usłyszeć, że przynajmniej kwestia bezpieczeństwa jest dla niego priorytetem, a odkąd rządzi, kraj nie brał udziału w żadnej dużej wojnie.
Oskarżenia Ajmana Odeh pod adresem Netanjahu, że poprzez ataki próbuje zachować stanowisko, to tylko jedna strona medalu. Bo kiedy syreny wyją w Riszon Le Cijon, to nie są żarty. Skoro premier nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa, to kto to zrobi? Sytuacja jest poważna, bo rząd właśnie się układa.
Do godz. 9 rano w stronę Izraela odpalono ponad 50 rakiet ze Strefy Gazy, 20 przechwyciła Żelazna Kopuła. To odpowiedź na nocną akcję armii izraelskiej, która wraz ze służbą bezpieczeństwa przeprowadziła atak na jeden z domów w Strefie Gazy. Zginął Baha Abu al-Atta, dowódca Islamskiego Dżihadu w północnej Gazie (według danych z Gazy ucierpieli też cywile). Po godzinie na południu Izraela zawyły rakiety. Aszdod, Aszkelon, a nawet położone bardziej na północy Holon i Riszon Le Cijon, czyli przedmieścia Tel Awiwu. Lekko ranny został mężczyzna w moszawie Dan Jawne na południu kraju, media donoszą o uszkodzonym samochodzie w Aszdodzie, dziewczynce, która straciła przytomność w czasie alarmu.
Izrael został postawiony na nogi. Władze odradzają wychodzenie do pracy, chyba że tam, gdzie pracują, są schrony. Oświadczenie wydał także ambasador Polski Marek Magierowski, który prosi Polaków o zachowanie ostrożności.
Armia izraelska twierdzi, że był to prewencyjny atak, który miał zapobiec planowanym akcjom ze strony Gazy. Izrael nie wraca podobno do polityki eliminowania pojedynczych celów, a to tylko wyjątkowa sytuacja – podaje „Haaretz”. Może tak, może nie.
Inny atak miał miejsce w Damaszku, w dzielnicy dyplomatycznej. Celem był dom Akrama Al-Adżuriego, także dowódcy Islamskiego Dżihadu. Zginął syn Al-Adżuriego, 10 osób zostało rannych. Izrael nie przyznał się do ataku, ale w przeszłości setki razy atakował bojówki szyickie, konwoje, obiekty militarne w Syrii. Tym razem armia syryjska twierdzi, że otworzyła ogień do wrogiego celu nad południowymi przedmieściami Damaszku.
10 dni temu izraelskie lotnictwo ostrzelało bazy Hamasu w Gazie, w odpowiedzi poleciało kilka rakiet w kierunku Izraela. Sytuacja nie wymknęła się spod kontroli, ale napięcie pozostało. Najbliższe godziny pokażą, co będzie dalej. Rządzącemu w Gazie Hamasowi sytuacja nie jest na rękę – próbuje utrzymać spokój wszelkimi sposobami. Pytanie tylko, na ile dziś jest w stanie narzucić swoją wolę Islamskiemu Dżihadowi, który będzie chciał się teraz zemścić. Żądza odwetu jest niestety tym, co zawsze zapala ten skrawek ziemi.
Komentarze
Czy zastanawiała się Pani nad pytaniem, ile czytelnik może zrozumieć z tej rundy konfliktu, czytając tylko Pani felieton? Próbowałem go czytać jak ktoś, kto obserwuje świat pobieżnie. Kto nie wie, że od 2001 roku na izraelskie miasta i wsie wystrzelono z Gazy grubo ponad 20 tysięcy rakiet, kto nie wie, że stosunkowo niedawno Hamas łaskawie zgodził się na powstrzymanie się od ostrzeliwania rakietami Izraela (pozostając tylko przy ciągłym naruszaniu granicy, podpalaniu pól i lasów balonami, niszczeniu płotów granicznych i obrzucaniu izraelskich żołnierzy granatami i kamieniami). Ten czytelnik nie orientuje się zapewne w kulisach wewnętrznej walki o władzę w Gazie między Hamasem i Palestyńskim Islamskim Dżihadem, który jest organizacją terrorystyczną założoną i podporządkowana Islamskiej Republice Iranu. Skąd ma wiedzieć czytelnik, że ten Islamski Dżihad odrzucił zawieszenie działań terrorystycznych i systematycznie ostrzeliwał Izrael rakietami? Eliminacja przywódcy tej organizacji terrorystycznej planowana była od czerwca. Kiedy to się wreszcie udało, reakcja była spodziewana. Nie wiedziano jednak jak zachowa się Hamas. Hamas wolał się nie wtrącać, a Izrael odpowiadał niesłychanie precyzyjnymi uderzeniami, zabijając kolejnych dowódców.
Czy zwróciła Pani uwagę jak mało pisały o tej rundzie konfliktu polskie media? Średnio zainteresowany człowiek, albo się o nim w ogóle nie dowiedział, albo nie miał szans zrozumienia co się dzieje. Czy Izrael ma prawo do samoobrony? Niby nikt tego prawa nie kwestionuje, ale pierwsze pytanie, czy to aby nie próba Netanjahu utrzymania się na stanowisku. Też ciekawe. Co się za tym kryje?
Jeden z dowódców Palestyńskiego Dżihadu powiedział w środę 31 listopada, że o tym, czy ostrzeliwanie ustanie, czy nie decyduje Teheran i tylko Teheran. Czy należy o tym informować, czy raczej nie mieszać czytelnikom w głowach? W ciągu dwóch dni Islamski Dżihad wystrzelił na Izrael ponad 450 rakiet. Nikt w Izraelu nie zginął, więc niektórzy twierdzą, że to bardzo niesprawiedliwe i nieproporcjonalne.