Co się stało z Dżamalem Chaszodżdżim? Wstrząsające nagranie

BBC dotarło do dwóch osób, które słyszały nagranie ostatnich chwil życia saudyjskiego dziennikarza zamordowanego przed rokiem w Stambule.

Dżamal Chaszodżdżi 2 października 2018 r. udał się do konsulatu po dokumenty rozwodowe, potrzebne do zawarcia nowego związku małżeńskiego. Przedtem przekazał narzeczonej, tureckiej naukowczyni Hatice Cengiz, swój telefon komórkowy, bo nie chciał, żeby ktokolwiek mu go zabrał. Przekroczył próg i słuch po nim zaginął. Wiadomo, że został zamordowany przez specjalny szwadron zabójców, który z taką misją przybył do Stambułu. Do dziś nie odnaleziono ciała ani narzędzia zbrodni.

Ale wychodzą na jaw kolejne makabryczne szczegóły. BBC opublikowało fragmenty rozmów z dwiema kobietami (brytyjską adwokat baronową Helen Kennedy i specjalną sprawozdawczynią do zabójstw pozasądowych Agnès Callamard), które wysłuchały 45-minutowego nagrania z konsulatu. Okazuje się, że w budynku było pełno podsłuchów.

Tuż po pierwszej wizycie Chaszodżdżiego w konsulacie 28 września rozdzwoniły się telefony. Pierwszy – ze Stambułu – miał ponoć postawić na nogi Sauda al-Qahtaniego, szefa biura komunikacji księcia Mohammeda bin Salmana. To ktoś stąd zatwierdził operację pozbycia się krytycznego wobec saudyjskich władz dziennikarza. Chaszodżdżi oskarżał al-Qahtaniego w prasie o to, że przygotowywał dla księcia „czarną listę” niewygodnych osób.

Rozmowy Stambułu z Rijadem odbywały się na wysokim szczeblu – między konsulem generalnym a szefem ds. bezpieczeństwa w ministerstwie spraw zagranicznych. Operacja była więc zaplanowana i nie przeprowadziła jej przypadkowa banda oprychów, lecz wysoko postawieni ludzie. Cytowany przez portal oficer tureckiego wywiadu twierdzi, że tego rodzaju akcja wymagałaby zgody króla albo księcia.

Co się działo między 28 września a 2 października? 1 października do Stambułu przyleciało trzech oficerów saudyjskiego wywiadu; dwóch pracowało w biurze księcia Salmana. Według Callamard dokonali na miejscu rekonesansu. 1 października wylądował też prywatny odrzutowiec z dziewięcioma osobami (na pokładzie był Salah al-Tubaigy, lekarz patolog).

Monitoring zarejestrował m.in. jednego z członków zespołu, który wszedł do konsulatu przed godz. 10 rano 2 października, czyli zanim przybył tam Chaszodżdżi. Zdaniem Helen Kennedy mózgiem operacji był Maher Abdulaziz Mutreb, jeden z bliskich współpracowników księcia.

I tu zaczyna się koszmar. Gdy dziennikarz z narzeczoną zmierzali do konsulatu, miała miejsce szokująca rozmowa telefoniczna między Mutrebem a lekarzem sądowym dr. al-Tubaigym. Rozmawiali o sekcji zwłok, śmiali się. Al-Tubaigy opowiadał, że „często słucha muzyki, gdy kroi zwłoki, czasem pije kawę i pali cygara”. Najwyraźniej wiedział, po co został tu ściągnięty. „Po raz pierwszy w życiu będę musiał kroić na podłodze. Nawet rzeźnik wiesza zwierzę, żeby to zrobić” – przytacza Kennedy. W tym samym czasie na piętrze trwały przygotowania. Podłogę wyłożono folią. Gdy dziennikarz pojawił się w konsulacie, padło pytanie: „czyżby przybyło zwierzę ofiarne?”.

Sprawy potoczyły się szybko. Dziennikarzowi zmienił się głos, jakby się zorientował, że coś mu zagraża. Czy wiedział, że zostanie zamordowany? Z nagrań wynika, że spodziewał się raczej porwania. Dopytywał, czy dostanie zastrzyk, nie dowierzał, że wszystko dzieje się w ambasadzie.

Nagrania wskazują, że został uduszony, najpewniej plastikowym workiem. Nie żył już, gdy ktoś (chyba Mutreb) powiedział: „Dajcie mu ciąć”. Dziennikarzowi obcięto też głowę. Ktoś inny zameldował, że „już po wszystkim”.

Później między ambasadą a rezydencją konsula dwie ulice dalej zaczęły krążyć samochody. Kamery zarejestrowały ludzi z walizkami i plastikowymi torbami. Przed godz. 16 z konsulatu wyszło dwóch mężczyzn – jeden miał na sobie ubranie dziennikarza, ale inne buty, drugi miał twarz zasłoniętą kapturem, niósł torbę. Mężczyźni szli w stronę Błękitnego Meczetu, tam znów uchwyciły ich kamery. Mężczyzna upozorowany na Chaszodżdżiego miał na sobie już inne ubranie.

W tym samym czasie Cengiz cały czas czekała na narzeczonego. Po godz. 15:30 zorientowała się, że konsulat jest zamknięty. Strażnik „nic nie wiedział”. Kobieta zadzwoniła do przyjaciela dziennikarza, który uruchomił kontakty na wysokim szczeblu w Turcji. Mimo że wywiad i biuro prezydenta wiedziały już, że Chaszodżdżi nie opuścił konsulatu, prawdopodobnie trwało zacieranie śladów. Przed 19 cały szwadron był na pokładzie prywatnego samolotu i odleciał do Rijadu.

Od tego momentu mniej więcej wiemy, co się działo. Saudyjczycy przekonywali, że Chaszodżdżi opuścił konsulat, służby tureckie – że nie.

Dziennikarze BBC pytają: skoro służby podsłuchiwały, co działo się w konsulacie, to czy mogły ostrzec dziennikarza? Niestety nie wiadomo, czy rozmowy toczone wewnątrz budynku na bieżąco odsłuchiwano. Te 45 kluczowych minut to esencja z 5 tys. godzin.

Co więcej, cztery dni po zniknięciu dysydenta do Stambułu z Rijadu przybył kolejny zespół – oficjalnie po to, żeby wyjaśnić, co się stało. Nieoficjalnie – żeby zatrzeć ślady. Tureckie służby przez kolejne dwa tygodnie nie mogły wejść do konsulatu, bo Saudyjczycy powoływali się na ochronę międzynarodową tego miejsca. Kiedy służby weszły do środka, było już czysto.

Pod presją międzynarodową Saudyjczycy przyznali w końcu, że dziennikarz został zamordowany, ale operacja była bezprawna i nikt jej nie autoryzował. Tureckie służby poprosiły o pomoc MI6 i CIA, a efektem współpracy był słynny raport, w którym stwierdzono z dużym prawdopodobieństwem, że zabójstwo zlecił sam Mohammed bin Salman.

W Arabii Saudyjskiej toczy się proces 11 osób, w tym Mutreba i dr. al-Tubaigy. Na ławie oskarżonych nie znalazł się Saud al-Qahtani. Saudyjczycy do dziś utrzymują, że książę Salman o niczym nie wiedział. Kilka dni temu po raz pierwszy publicznie zabrał w sprawie głos. Podkreślił, że w Arabii Saudyjskiej są 3 mln urzędników, którzy używają samolotów…

Salman miał zmienić oblicze Arabii Saudyjskiej, zluzować zasady codziennego życia kobiet, otworzyć kina, a kraj – na turystykę. Trudno mu jednak udawać reformatora, kiedy się mówi, że ma na rękach krew.

Niedługo minie pierwsza rocznica śmierci Dżamala Chaszodżdżiego – i nadal wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Prawdopodobnie nigdy nie uda się znaleźć ciała, co ma znaczenie procesowe, ale i ludzkie, ważne dla bliskich. Zbrodnia przeraża nie tylko ze względu na makabryczne szczegóły, ale też bezduszność tych, którzy wiedzą i mogą więcej. To o tym powinniśmy pamiętać, patrząc na prezentowaną oficjalnie „ładniejszą stronę” Arabii Saudyjskiej.