Co zmieni śmierć Hamzy bin Ladena?
Amerykańskie media (NBC i „New York Times”) podały, że syn Osamy bin Ladena zginął na przestrzeni ostatnich dwóch lat, a USA maczały w tym palce. Pentagon nie potwierdził tej informacji.
Nie jest pewne, jaką dokładnie rolę odgrywał Hamza bin Laden w Al-Kaidzie. Podobno ojciec przez lata szykował go do objęcia po nim schedy, ale gdy w 2011 r. amerykańscy komandosi dopadli i zabili Osamę w Pakistanie, na czele Al-Kaidy stanął egipski chirurg Ajman al-Zawahiri – zresztą już wcześniej uważany za faktycznego szefa organizacji (Osama był raczej ideologicznym guru). Nieoficjalnie mówi się jednak, że to młody bin Laden miał większy posłuch. Może działała magia nazwiska, a może rzeczywiście odziedziczył po ojcu charyzmę, coś, czego al-Zawahiriemu ewidentnie brak.
O Hamzie nie wiadomo zbyt wiele, nie jest nawet pewne, kiedy się urodził – podaje się zarówno 1986, jak i 1989 r. Mieszkał w Arabii Saudyjskiej, Syrii, Afganistanie, Pakistanie (gdy Amerykanie przeprowadzili atak na dom bin Ladena, jego syn znajdował się ponoć w areszcie domowym w Iranie). Wszystko „podobno”, „być może”.
Kilka faktów znamy. Hamza pojawiał się w propagandowych nagraniach Al-Kaidy, zachęcał do przeprowadzania zamachów w Europie, USA, do walki z Żydami i „krzyżowcami”, do wyzwolenia Palestyny. W materiale z 2018 r. wezwał mieszkańców Półwyspu Arabskiego do powstania i obalenia władców. W tym samym roku Arabia Saudyjska pozbawiła go obywatelstwa, a USA wyznaczyły milion dolarów za informacje, gdzie można go schwytać.
Oczywiście można zapytać: jak to? Ameryka wyznacza nagrodę za jego głowę, podczas gdy prawdopodobnie już nie żyje? Nie widzę tu sprzeczności. Podobno bardzo długo trwało zbieranie informacji wywiadowczych, które miały potwierdzić śmierć Hamzy. Dlatego wyznaczenie nagrody, nawet gdy służby miały przypuszczenia, że syn bin Ladena może już nie żyć, nie powinno specjalnie dziwić. Przypuszczenia to nie twarda wiedza.
Ponoć część rodziny bin Ladena była „zdziwiona”, że Hamza poszedł w ślady ojca. Mnie zaś dziwi ich zdziwienie. Jeśli bin Laden zainwestował czas i wysiłek w przekonanie go do słuszności ideologii, to czemu się dziwić? Tym bardziej że Hamza żył w kulcie dżihadu i terroryzmu – podobno ożenił się z córkami dwóch czołowych bojowników Al-Kaidy, czyli Abdullaha Ahmeda Abdullaha, który stał za zamachami bombowymi na amerykańskie ambasady w Kenii i Tanzanii w latach 90., i Mohammeda Atta, głównego zamachowca z 11 września.
Legenda głosi, że już jako dziecko Hamza wspierał pomysł ataku na Amerykę. Nazwisko zobowiązuje? Może w rodzinie nie znalazł się nikt, kto pokazałby mu inną drogę (w tradycyjnych rodzinach muzułmańskich chłopcy przechodzą na wychowanie ojca)?
Mimo nawoływań do walki z Zachodem i pomszczenia śmierci ojca nie ma de facto żadnych twardych danych świadczących o tym, czy i jak Hamza oddziaływał na Al-Kaidę. Ponoć starał się odbudować organizację, tchnąć w nią nowe życie, ale w ostatnich latach mimo pewnej aktywności tej organizacji pod różnymi lokalnymi szyldami w Syrii, Jemenie czy Afryce nie było żadnych spektakularnych akcji (na szczęście, rzecz jasna).
Na główną organizację terrorystyczną wyrosło Państwo Islamskie, które przyznawało się do ataków w Europie czy Ameryce. O Al-Kaidzie już tak głośno nie było. Przetrwała jednak legenda organizacji, która 11 września uderzyła w centrum wolnego świata. Hamza noszący nazwisko ojca był jej częścią.
Dziś zarówno Al-Kaida, jak i Państwo Islamskie istnieją w formie przetrwalnikowej. Nawet jeśli nie są aktywne, bo kalifat upadł, a organizacja bin Ladenów nie jest tak aktywna jak kiedyś, to wywiady całego świata nie mogą spać spokojnie. Przetrwała idea podboju Wolnego Świata, dla wielu wciąż bardzo kusząca. Nie jest to dobra wiadomość, nawet jeśli informacja o śmierci Hamzy bin Ladena się potwierdzi.