Symboliczny koniec kalifatu
Syryjskie Siły Demokratyczne (SDF) ogłosiły, że w 100 proc. pokonały kalifat, zajmując ostatni bastion dżihadystów w Baghuz. Ale czy to rzeczywiście koniec Państwa Islamskiego?
Bitwa o Baghuz trwała kilka tygodni. SDF przy wsparciu Amerykanów próbowały przejąć ostatni przyczółek ISIS, ale było to bardzo trudne, bo dżihadyści bronili się zaciekle (używali zaawansowanej broni, jak pociski naprowadzane ciepłem), przemieszczali się pod ziemią w specjalnie wykopanych tunelach, a jako żywych tarcz używali własnych dzieci i żon.
To koniec Państwa Islamskiego w wersji, jaką znaliśmy do tej pory: organizacji dzierżącej władzę nad ogromnym terytorium w Syrii i Iraku, panującej nad 10 mln ludzi, czerpiącej zyski z wydobycia, handlu ropą i zabytkami, z okupów. W szczytowej formie ISIS generowało 2 mld przychodów rocznie.
To koniec czarnych flag powiewających w Rakce, Mosulu i innych miastach Syrii i Iraku, ale nie kres ostateczny. Według szacunków ONZ w Syrii w połowie 2018 r. mogło przebywać nawet 30 tys. dżihadystów spod logo ISIS. Dziś w regionie może być ich nawet 20 tys. Ci ludzie nie rozpłynęli się w powietrzu, sporo z nich na pewno przyczaiło się w Idlib, gdzie zapędzono większość bojowników różnych maści. To tylko kwestia czasu, kiedy syryjski reżim tu uderzy, rozprawiając się ze zbrojną opozycją.
Koniec kalifatu w Syrii i Iraku nie oznacza, że ta terrorystyczna organizacja przestaje istnieć. Ideologia i jej wyznawcy zostają – w Afganistanie, na Synaju, w Libii, Nigerii mają regularne oddziały uzbrojonych bojowników. Abu Bakr al-Baghdadi żyje i nawet jeśli jego rola jest symboliczna, wciąż może napędzać wyznawców.
Po tłustych latach może nadejdą chudsze, ale na przykładzie Al-Kaidy widać, że organizacje terrorystyczne nowego typu nie giną, lecz ewoluują. Dlatego radość z upadku Baghuz (notabene dżihadyści mają jeszcze dwa punkty poza miasteczkiem) jest przedwczesna.
Co więcej, istnieją poważne obawy, że po wycofaniu się Amerykanów z Syrii ekstremiści znów podniosą głowy, bo bez ochrony USA sytuacja SDF mocno się skomplikuje. Dżihadyści, dziś przyczajeni, mogą się znowu obudzić. Żółte flagi SDF mogą zmienić kolor na czarny.
Komentarze
„Co więcej, istnieją poważne obawy, że po wycofaniu się Amerykanów z Syrii, ekstremiści znów podniosą głowy, bo bez ochrony sił USA, sytuacja SDF mocno się skomplikuje.”
Przede wszystkim ani USA ani SDF nie sa jedynymi silami zaangazowanymi w zwalczanie ISIS. Na terenie Syrii nie sa nawet najwazniejszymi. Natomiast powszechna narracja sugeruje, ze poza dwoma wymienionymi nikt inny ISIS nie zwalczal. Inna ciekawostka zas jest, ze niektorzy nie tak dawno bezposrednio lub posrednio finansowali i wspierali tych, ktorych dzisiaj tak glosno zwalczaja.
Pozdrawiam
ISIS zarabiał na handlu syryjską ropą przez 2 lata i to już w czasie obecności sił USA. A tego się nie da zrobić pokątnie. Turcja utworzyła nawet specjalne przejście graniczne żeby te tysiące cystern mogły bez problemów dostarczać ropę na północ. Dopiero Rosjanie rozpoczęli obecność od zamiany tych 3000 cystern w złom. Było takie zdjęcie parkingu z setkami cystern czekających na załadunek. Wszystkie spalone.
Oczywiście pamiętamy jak USA zmusiło Turków do przepuszczenia pomocy kurdyjskiej dla Kobane i to był oficjalny koniec postępów ISIS. Tym niemniej to Turcja płaciła „swoim” po 300 USD miesięcznie zanim zajęli Afrin. A Izrael po 75 USD „swoim” w prowincji Daraa. Obszar Syrii od strony Golan był jednak zajęty przez czarny ISIS. I była umowa, że kiedy armia Assada za bardzo przyciskała wystarczył jeden pocisk wystrzelony w wyznaczone miejsce i Izrael odpowiadał atakiem artylerii i lotnictwa „w obronie własnej”.
No a dzisiaj poza Idlib mamy jeszcze bojowników na obszarze Al-Tanf, w pasie ochronnym dookoła bazy USA. I to oni blokują powrót uchodźców żyjących w katastrofalnych warunkach przy granicy Jordanii.
Myślę, że jest niestety odwrotnie. Nie będzie pokoju dopóki USA nie wycofają się z tego obszaru.
A Kurdowie i SDF. Tych mi żal ale nie przez Assada zostali wykiwani. Własnego państwa nie otrzymali a kurdyjska północ Syrii (Afrin, Manbij) przechodzi nieuchronnie w ręce Turcji. I grozi im ciągle najazd z północy. Własnego państwa są warci ale to od Assada mogą otrzymać autonomię w zamian za ochronę.
Izraelowi Golan „się należy” ale Kurdom państwo już nie.
Zaczęło się skromnie, od uzbrajania Talibów, Bośniaków.
Wypuszczono dżina z butelki.
I za cholerę nie da się go zagnać do niej z powrotem.
Idee nie umierają, chyba że z ostatnim wyznawcą….
Próba posłużenia się fanatykami kończy się zawsze tak samo.
W pewnym momencie traci się nad nimi kontrolę.
Te tysiące, czy dziesiątki tysięcy przeszkolonych, ostrzelanych, łaknących przelewu krwi niewiernych, będą stopniowo wracać do Europy, czy Azji.
Czarno widzę więc przyszłość państw demokratycznych.
Te niedemokratyczne sobie poradzą, wybijając czy więżąc nosicieli destrukcyjnych idei.
Pozostaje jeszcze kwestia głównego sponsora tych terrorystycznych ugrupowań.
Nie do rozwiązania w obecnym układzie geopolitycznym.
Kurdowie odegrali swą rolę, jako mięso armatnie.
Niewiele uzyskując w zamian.
Po raz kolejny wystawiono ich do wiatru.
Układy z Anglosasami nie wychodza nikomu na dobre?
Zastanawiam się, czy informacja o zniszczeniu Kalifatu nie jest przekłamaniem.
Co z oddziałami z prowincji Idlib?
Co ze zgrupowaniem pod amerykańską opieką w Al- Tanf?
Jeżeli to nie Kalifat, to co?
Zmiana nazwy wystarczy?
Przecież spaja ich ta sama ideologia?
wiesiek59
23 marca o godz. 17:57
Nie ma Kalifatu. Pozostali osieroceni po nim uzbrojeni ludzie. Żołnierze wyklęci znajdą się w każdej kulturze i pod każdą szerokością geograficzną. Przyjdzie czas i stworzą sobie nową strukturę formalną. Ogłoszenie kalifackiej upadłości to tylko propaganda. Oficjalnych, twardych i formalnie niepokonywalnych struktur, jak np. USA, NATO itp.itd.
Kalifat jest IDEĄ, mającą wiele nośników, rozproszonych po Afryce, Azji, Oceanii.
Identyfikacja z ideą, wystarczy do odtworzenia w dowolnym zakątku Ziemi, nad którym uda się zdobyć władzę.
Kwestią sa kadry- wykruszone co prawda, ale niezmienne w kolejnych nazwach tych samych formacji.
I oczywiście- pieniądze na działalność.
Biznesmeni z Zatoki, zdaje się, religię traktują POWAŻNIE.
Więc tego problemu nie ma……
Zresztą, warto zerknąć na to, jakich krajów islamiści NIE ATAKOWALI.
AS i Izrael, mogą jak na razie spać bezpiecznie……?
Oczywiście, istnieją fanatycy. Nawet jak oni poddać się kurdyjskich żołnierzy, niektóre żony Isis podnieść jeden palec, który symbolizuje jeden Bóg, jeden kalifatu i zniszczenie wszystkich wrogów. ‚Bóg jest wspaniały. Islamskie Państwo nigdy nie umrze.” W bardziej unieruchamiających zdjęć z frontu, kobieta w nikabom gromadzi swoje dzieci wokół niej i mówi: „Wyszliśmy więc, że Bóg może dać nam kolejną generację do walki dżihad” Była nazywana Um Noe i modlił się do Boga, aby udzielić jej mąż z „honoru męczeństwa”.
https://spectator.us/islamic-state-never-die/
=======
Posiana raz idea, sama się reprodukuje.
Niestety……
maciejplacek
23 marca o godz. 19:23
Zabijano chrześcijan, komunistów, czy islamistów-niczego nie załatwiło.
Zabijanie napędza jedynie galerie męczenników.
„Wzorce osobowe” dla wszystkich następnych pokoleń.
Mechanizm jest podobny do naszego- polskiego.
Nasz „urobek” z hektara był niezły.
Urobek z tego półtora miliarda, moze być procentowo podobny co z naszych kilku milionów.
Wygląda, że koniec kalifatu ogłoszono przedwcześnie. Nigdzie o tym nie słychać. A już 3 tygodnie temu była mowa, że Al-Bagdadi jest w rękach USA i czeka na pokazanie jako trofeum. W Syrii raczej ciągle walki i potyczki wokół Idlib, prowincje Lattakia i Hama. Rosjanie bombardowali i oczywiście zaraz pełno płaczących dzieci i zabitych cywilów. To standard.
(z mojego wpisu przedwczoraj) …Al-Baghouz ciągle trwają ciężkie walki. Szefowie Daesch wykupili się na wagę złota (jak za św.Wojciecha od pogan) a swój lud zostawili Allahowi. To straceńcy z Europy, Chin, Czeczenii, Turkiestanu i paru innych krajów, którym nic już nie zostało i nikt ich nie chce. Nawet ich prawie żal bo dali się nabrać i zachowywali jak zwycięzcy w Średniowieczu. A wiadomo, że takim ludziom na niczym i nikim nie zależy, stąd mordy i gwałty. A teraz szefowie uciekli i trzeba by było za to zapłacić. To już lepsze dziewice w raju.
Najłatwiej takich odfajkować jako terrorystów i zlikwidować. Ale to są bardzo zagubieni, indoktrynowani i oszukani ludzie. Ciekawe, czy wreszcie ktoś się zajmie ich badaniem i oceną. Nie z punktu widzenia wybaczania ani litości (nie tędy droga) tylko, żeby wiedzieć jak uniknąć tego na przyszłość. Jakoś badań na ten temat nie widać. Zresztą po co. Jeszcze by się ktoś prawdy dowiedział.
Powtórzę też inne informacje: Jeńcy z Al-Baghauz przenoszeni są z rodzinami do obozu na północy w ciężkich warunkach. Nawet polska TV pokazywała te żony rzucające butami. Ale większość przenoszona jest do Iraku gdzie na zachodzie „oczyszcza” teren pod planowaną nową bazę USA. Część przeniesiono do Afganistanu gdzie pomagają oczyszczać kraj z Talibów i robią to do gołej spalonej ziemi bo najłatwiej palić wsie zwykłych chłopów. No i szykują powstanie Chińczykom.
PS. Mam nadzieję i serdecznie życzę temu Irańczykowi, że uda mu się zdobyć azyl gdzieś w Europie. To bardzo odważny człowiek. Takich tu potrzeba.
No i mamy znowu.
W mieście w prowincji Hama po ostrzale artyleryjskim z Idlib do szpitala dostarczono 21 osób zatrutych gazem. A tyle było już od miesięcy ostrzeżeń, że tam idą transporty chloru.
Ciekawe jakie teraz będzie wytłumaczenie. Założę się, że: To Assad otruł swoich obywateli wspólnie z Putinem żeby mieć pretekst do ataku na demokratyczną opozycję w prowincji Idlib.
I komu na tym zależy?
„Koniec Kalifatu”. Czyli, po odarciu z propagandowego opakowania, zakończenie kolejnego etapu zabawy, zwanej po angielsku „Whacking the Mole”, czyli „walnij kreta”. Kret wystawił łeb spod ziemi, walnęło się go tak że zniknął z powierzchni, ale prawie na pewno wkrótce wylezie z innej dziury. Można to też porównać do „koszenia trawnika”, co jest jakże humanitarnym określeniem używanym przez „Najbardziej Moralną Armię Świata” do regularnego masakrowania Gazy. Tak czy owak, kret żyje, pojawi się znowu, prawie na pewno bardziej obolały, prymitywny i zażarty, a trawa będzie odrastać, tak długo jak ma żyzna gleba krzywdy i dyskryminacji.
Kret zwał się, po kolei:
„Bractwo Muzułmańskie”
„Al-Kaida”
różne Al-Nusry, Laszka-Etoiba, itp…
„ISIS”
……..?
Z każdym wcieleniem był większy, bardziej skrajny i bardziej gwałtowny.
Zobaczy się, jaka będzie następne.
Wszystkie ww. wersje były owocem idei opartej na przeświadczeniu, moim zdaniem usprawiedliwionym, że Zachód prowadzi wojnę z religią i kulturą islamu – „My – Cywilizacja, Oni – Barbarzyńcy i Terroryści!”.
Z ideą nie da się walczyć bombami, rakietami, dronami, czołgami i Marines, a terroryzm jest jedyną taktyką dostępną dla walczącej o swoje strony nie posiadającej wyżej wymienionych.
PS, @Ewa-Joanna
24 marca o godz. 2:02
Mógłbym spróbować napisać komu zależy, ale wyszłoby albo spiskologicznie, albo „anty” 😉
..teraz czas na kosciol katolicki !!
Kalifat to jeden człowiek, który ogłosi się kalifem, a inni uznają uznają jego pozycję i roszczenie. Historia islamu zna wiele takich przypadków. Ale komu z zachodnich polityków chce się czytać historię z rejonów bajek tysiąca i jednej nocy? A potem są zdziwieni.
maciejplacek
24 marca o godz. 13:55
Wahabizm ma możnych sponsorów, na jego przeszczepienie do różnych zakątków świata, wydano kilkadziesiąt miliardów $.
Przeszczep do Czeczenii nie powiódł się jednak.
Bo w krwawej wojnie domowej, wybito wszystkich nosicieli…..
Albo, zmuszono ich do opuszczenia kraju.
Jest to chyba jedyna metoda pozbycia się problemu związanego z fanatyzmem.
Nie do zastosowania w krajach demokratycznych zachodu.
Ale z sukcesem stosowana w państwach klienckich i u wasali.
Linda S. Heard, pisząca dla “Counter Punch” w 2006 r., dokonała przeglądu polityki bliskowschodniej pod rządami George’a W. Busha, takich jak wojna z terroryzmem i wydarzenia na Bliskim Wschodzie od wojny Iran-Irak do inwazji na Irak w 2003 r. I doszła do wniosku: Jest jedna jest rzecz, którą wiemy; „Plan syjonistyczny dla Bliskiego Wschodu” Yinona z 1982 roku w dużej mierze nabiera kształtów. Czy to czysty zbieg okoliczności? Czy Yinon był utalentowanym wróbitą? Być może! Być może jednak jesteśmy na Zachodzie świadkami konsekwentnego wdrażania planu, o którym nie mamy pojęcia, a który bez wątpienia nie leży w naszym interesie.
https://wolnemedia.net/plan-yinona-zrozumiec-co-sie-dzieje/
==========
Taka ciekawostka.
POWAŻNE kraje, mają długofalowe plany.
Oczywiście, modyfikowane w miarę zmian okoliczności.
To jedna z tych ciekawych koncepcji.
maciejplacek
24 marca o godz. 18:06
Te państwa są SMIERTELNIE poważne.
O czym świadczy choćby ilość trupów, rozsianych po różnych zakątkach globu.
Wszystkie te straty ludzkie, wynikają z długofalowych planów, realizowanych przez tamtejszych polityków.
Narody Wybrane tak mają….
Włodzimierz Cimoszewicz był gościem Bartosza Węglarczyka w „Onet Opinie”. Wypowiedział się on m.in. na temat tego, czy niektóre kraje Unii borykają się z tzw. symulowaną demokracją. – Uważam, że używanie określenia liberalna i nieliberalna demokracja jest błędem i to poważnym, bo sugeruje, że mamy do czynienia z demokracją. Nie, nie mamy. To prawda, że demokracja miała swoje rozmaite oblicza w toku ewolucji, ale dzisiaj coś, co nie jest liberalnie, coś, co nie szanuje praw mniejszości, nie jest żadną demokracją – powiedział. – Samo określenie symulowana demokracja uderzyło mnie swoją trafnością, bo ono opisuje stan rzeczy w tych krajach, w których są zachowane pozory w postaci parlamentu, wyborów itd., ale z góry można przewidzieć, kto je wygra – dodał. – My się zbliżamy do tego stanu. Pozostały jeszcze dwa etapy, których PiS nie zdołał pokonać. To są pozostałości niezależnych mediów i sądownictwa – podkreślił.
https://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/cimoszewicz-cos-co-nie-szanuje-praw-mniejszosci-nie-jest-zadna-demokracja/rbrf419
============
Ja to nazywam „fasadowa demokracja”…….
@maciejplacek
25 marca o godz. 9:43
Biorąc pod uwagę problemy Netanjahu z oskarżeniami o korupcję, psującymi mu szanse w nadchodzących wyborach oraz powszechną wśród wyborców popularność regularnego, wspomnianeg powyżej, „koszenia trawy” w Gazie, może to być łopot fałszywej flagi. Nic tak nie winduje popularności polityka jak płaszczyk „Obrońcy Ojczyzny”!
maciejplacek
25 marca o godz. 12:02
Bardzo Bliski Wschód – to dla Śląska jest Sosnowiec z czasów tuż po I wojnie i później
Ciekawe, że większość polskich mediów nic o tym nie mówi. Za to, kiedy mieli przybywać do Polski ci wszyscy brudni i śmierdzący uchodźcy-terroryści (zarazki itd.) to olaboga – ile było krzyku.
Od pewnego czasu- Irak?, światowy system finansowy służy do ludobójstwa.
O czym główne media nawet się nie zająkną.
Odcięcie krajów od importu żywności, leków, rynków zbytu, by wywołać zamieszki i obalać rzady, powinno być uznane przez ONZ za zbrodnię przeciwko ludzkości…..
Niestety, przo obecnym składzie RB ONZ jest to niemożliwe.
Masowe wpuszczanie emigrantów ekonomicznych z różnych kulturowo światów, zemści się okrutnie na krajach przyjmujących.
Nigdy jeszcze kilka systemów wartości, nie funkcjonowało bez napięć na jednym terytorium.
To oczywiste dla kazdego, kto zna historię, czy socjologię, choćby w niewielkim stopniu.
Dodatkowo, drenaż mózgów z krajów rozwijających się, tworzy tam kolosalne problemy.
Nie ma kto obsługiwać tamtejszej infrastruktury…..
Arabowie mogą takich fachowców sobie wynająć, innych krajów na to nie stać.
Generalnie, system szkolnictwa w krajach rozwijających się, jest tragicznie niedorozwinięty.
http://mediumpubliczne.pl/2016/12/cywilizacja-barbarzyncy-terrorysci/
Niezłe kalendarium…..
Izrael opiera się na dwóch filarach. Ten pierwszy to bezwarunkowe poparcie USA, ten drugi to niekwestionowana dominacja wojskowa w regionie. Ponieważ Stany Zjednoczone finansują w znacznym stopniu izraelskie siły zbrojne i przemysł zbrojeniowy, filar przewagi zbrojnej też jest w pewnym stopniu zależny od Ameryki. Wystarczyłoby zachwianie się jednego z tych punktów oparcia, zwłaszcza amerykańskiego, żeby dalsze istnienie państwa żydowskiego w Palestynie postawić pod wielkim znakiem zapytania. Dlatego klęska w Libanie w lipcu 2006[7] i groźba ze strony budującego przemysł atomowy Iranu jest traktowana przez Izrael i pro-izraelskie lobby w USA z taką histerią[8]. Według niektórych opinii mocarstwowość USA dobiega końca i Stany Zjednoczone podzielą wkrótce los innych zbankrutowanych imperiów. Stawia to Izrael i (niestety) resztę świata przed poważnym zagrożeniem. Izrael posiada bowiem broń atomową i – biorąc pod uwagę bezwzględny i brutalny charakter polityki tego kraju – wydaje się gotów do jej użycia. Czas pokaże, czy zdecyduje się na takie samobójcze w ostatecznym rozrachunku posunięcie w obliczu zagrożenia podstaw swego istnienia, czy szowinistyczno-relijna gorączka i syndrom wiecznej ofiary będzie silniejszy od instynktu samozachowaczego. Tak czy inaczej, blisko-wschodnia beczka prochu jest w pewnym sensie pośmiertnym rewanżem Hitlera.
http://mediumpubliczne.pl/2016/04/jeden-narod-obiecal-drugiemu-ziemie-trzeciego-o-powstaniu-izraela-tekst-niepoprawny-politycznie/
https://kodluch.wordpress.com/2019/03/25/25-03-2019-syria-1269-dzien-sprzatania-swiata/#more-11049
zbiór aktualizowanych linków do materiałów z syrii i nie tylko.
No to jak z tym końcem IS?
Dochodzą wiadomości, że większość bojowników opuściła Syrię korytarzem utworzonym przez wojska USA w kierunku Iraku. Było to konieczne bo rząd Iraku wysłał wojsko żeby blokować granicę. I nie zostali dopuszczeni.
Teraz mówi się, że w nowych bazach USA na zachodzie Iraku następuje restauracja ISIS. Zobaczymy. A wojsk koalicji przybywa w bazach z dnia na dzień. Nie wiadomo, co się dzieje bo nikt nie jest w tamte okolice wpuszczany. USA mają zamiar przeciąć połączenie Damaszek-Bagdad-Teheran aby uniemożliwić obronę przed obroną izraelską.
I tak to koniec Państwa Islamskiego zamienia się w początek Nowego Państwa Islamskiego.
A niektórzy wierzyli, że tu islamiści chcą zniszczyć Zachód.
Można się uśmiać. Wystarczy poczytać o zamach Amri’ego w Berlinie.