Trzy lata temu zginął Aylan. Dziś ukazuje się książka
Pamiętają Państwo chłopca w czerwonej koszulce leżącego na plaży?
2 września nad ranem Aylan Kurdi z bratem, mamą i tatą wsiedli w Bodrum na gumową łódź, którą mieli dotrzeć do położonej zaledwie pół godziny drogi dalej greckiej wyspy Kos. Po kilku minutach łódź, na którą weszło 16 osób, choć mogła bezpiecznie pomieścić zaledwie osiem, wywróciła się na morzu. Z całej rodziny przeżył tylko ojciec chłopczyka.
Zdjęcie trzyletniego Aylana stało się symbolem bezsensu wojny, pokazującym dobitnie, że jej największymi ofiarami są zwykli ludzie, którym nagle zawalił się świat. Rodzina Aylana musiała uciekać z rodzinnego Kobane pod naporem ofensywy Państwa Islamskiego.
Takich rodzin jest więcej, ale historia Aylana przez chwilę wzruszyła ludzi na całym świecie. Tak naprawdę niewiele zmieniła – od tamtej pory na Morzu Śródziemnym zginęło ponad 8,5 tys. osób. Zdjęcie chłopca stało się wyrzutem sumienia, chociaż tak naprawdę ci, którzy powinni je mieć, nie kierują się sentymentami – szmuglerzy, którzy żerują na zdesperowanych ludziach, wysyłając ich bez kamizelek ratunkowych w przepełnionych łodziach, i ci, którzy toczą swoje wojny w imię Boga i z innych powodów.
Tak więc Aylan na chwilę wzruszył świat. Temat podchwycili też artyści – ktoś wymalował mural we Frankfurcie, w Finlandii wizerunek chłopca pojawił się na monecie, w Iraku stanęła rzeźba, ktoś napisał piosenkę. Na swój sposób starano się nadać tej śmierci znaczenie.
Według danych UNHCR na świecie jest ponad 25 mln uchodźców, 40 mln to osoby wewnętrznie przemieszczone, ponad 3 mln ubiega się o azyl – to w sumie ponad 68 mln osób. Połowa z nich ma mniej niż 18 lat. Liczby przygniatają, tym bardziej że aż 85 proc. uchodźców znajduje schronienie w krajach rozwijających się i najuboższych – a nie na bogatym Zachodzie… Ponad połowa uchodźców pochodzi z trzech zaledwie krajów: Syrii (6,3 mln), Afganistanu (2,6 mln) i Sudanu Południowego (2,4 mln). Co minutę 20 osób musi opuścić dom przez konflikty albo prześladowania – to tak jakby codziennie z takiego miasta jak Grodzisk znikała cała ludność.
Khaled Hosseini urodził się w Afganistanie w połowie lat 60. Afganistan jest dziś jest cieniem samego siebie – po inwazji radzieckiej i rządach talibów. Ojciec Khaleda był dyplomatą, matka nauczycielką w liceum w Kabulu. W 1976 r. w związku z pracą ojca Khaleda rodzina przeniosła się do Paryża, a kiedy po kilku latach miała wrócić do Kabulu, Afganistan rozdzierała sowiecka inwazja. Rodzina schroniła się w Stanach Zjednoczonych. Khaled został lekarzem i przez dobrych kilka lat pracował w zawodzie. Ale okazało się, że bardziej niż medycyna pociąga go pisanie – w 2003 r. opublikował pierwszą powieść „Chłopiec z latawcem”, która przyniosła mu międzynarodową sławę, również dzięki ekranizacji. Książka zawierała sporo wątków autobiograficznych (11-letni chłopiec, który musi uciekać z kraju przez Armię Czerwoną i jako dorosły nie może do niego wrócić przez talibów, bo ci zaprowadzają swoje porządki, kamieniują „cudzołożnice”, zakazują nawet puszczania latawców…).Mieszkający w Kalifornii Hosseini wydał już kilka książek (w tym „Tysiąc wspaniałych słońc”, „I góry odpowiedziały echem”), jest też ambasadorem Dobrej Woli UNHCR, założycielem fundacji własnego nazwiska, która zajmuje się pomocą humanitarną w Afganistanie. Obcość, wygnanie, konieczność poszukiwania bezpiecznego schronienia to nie są dla niego rozważania teoretyczne czy akademickie.
19 września w Polsce ukazuje się książka „Modlitwa do morza” – skromniutka opowieść Hosseiniego zilustrowana przez Dana Williamsa. To mniej książka, a bardziej impresja, seria obrazów. Mniej liczy się tekst, bardziej wrażenie i wyobrażenie, tęsknota za bezpieczną lub pozornie bezpieczną i szczęśliwą krainą z okolic Homsu. Opowieść ma formę listu ojca do syna, który próbuje opowiedzieć, jak mogłoby wyglądać jego dzieciństwo, gdyby nie wojna, śmierć, głód, czyli jedyne, co tak naprawdę jego syn Marwan zna.Inspiracją była śmierć Aylana. Pisarz, ojciec dwójki dzieci, próbował zrozumieć ojca, który za wszelką cenę stara się chronić ukochane dziecko. Autor, zachowując pamięć o Aylanie, oddaje hołd tym, którzy zaryzykowali wszystko, by szukać schronienia po drugiej stronie morza. „Wszyscy mamy moralny obowiązek okazywać wsparcie uchodźcom i wymagać tego wsparcia od naszych rodzin, przyjaciół, społeczności, a przede wszystkim rządów naszych krajów. Musimy domagać się międzynarodowej ochrony i prawnych rozwiązań dla tych, którzy szukają u nas bezpiecznego schronienia. Solidarność z uchodźcami możemy okazać na wiele sposobów” – uważa Hosseini.
Zanim powstała książka, nakręcono film wykorzystujący wirtualną rzeczywistość i specjalne narzędzie do tworzenia obrazu 3D – działo się to w drugą rocznicę śmierci Aylana. Wydanie ksiązki zaplanowano na trzecią rocznicę. Autor przeznaczył całe honorarium ze sprzedaży na rzecz swojej fundacji i UNHCR. Polski wydawca i dystrybutor postanowili przekazać cały dochód szkole w Berezówce na wschodnim krańcu Polski, gdzie uczą się dzieci cudzoziemców i Polaków. Od 2012 r. szkoła nie otrzymuje dopłat z samorządu, bo ten zrezygnował z jej prowadzenia – utrzymuje się z subwencji oświatowych i darowizn. W tym roku szkolnym uczy się tu 35 dzieci cudzoziemskich i 26 polskich.
Komentarze
Kolejny raz autorka urzeka nas rzewną historyjką,skrzętnie zatajając niewygodne fakty.Bodrum znajduje się w TURCJI- kraju w którym nie toczy sie żadna wojna,kraju średniozamoznym, gdzie tej rodzinie nie groziło żadne niebezpieczeństwo ani głód. Nikt tej rodziny nie prześladował,przed nikim nie musieli uciekać.Jeśli nie odpowiadało im życie w Turcji, istniało wiele legalnych metod za pomoca których mogli przenieść sie do Europy. Wybrali łódeczke, ponieważ marzył im się status uchodźców i wygodne życie na niemieckim zasiłku. Za śmierć tego chłopca odpowiada nie kto inny ,tylko jego własny ojciec.