Gdzie jest księżniczka?

Władze Zjednoczonych Emiratów Arabskich powinny natychmiast ujawnić miejsce pobytu Latify bint Mohammad al-Maktum, 32-letniej córki władcy Dubaju, i wyjaśnić jej status prawny – oświadczyła organizacja Human Rights Watch.

HRW uważa, że nieujawnienie miejsca pobytu i statusu księżniczki można będzie uznać za wymuszone zniknięcie. Ostatnio była widziana podczas zatrzymania przez władze Emiratów. Jej sprawa mogłaby być jedną z opowieści „Tysiąca i jednej nocy”, gdyby nie to, że jest (prawdopodobnie) prawdziwa.

Co wiemy o księżniczce?

Latifa jest jedną z 23 dzieci arabskiego szejka i emira Dubaju Muhammada ibn Raszida al-Maktuma, premiera i wiceprezydenta Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Z informacji HRW wynika, że władze Emiratów zatrzymały ją 4 marca tego roku na morzu. Słuch po niej zaginął.

Jak twierdzą przyjaciele, chciała uciec ze względu na restrykcje nałożone na nią przez rodzinę.  Tiina Jauhiainen, Finka, która mieszkała w Dubaju 17 lat, poznała księżniczkę 8 lat temu i bardzo się zaprzyjaźniły. Inna przyjaciółka, Amerykanka, opowiedziała o lekcjach skoków ze spadochronem, których kiedyś jej udzieliła (księżniczka była zapaloną spadochroniarką).

Jauhiainen dysponuje kopiami dowodów tożsamości i świadectwami księżniczki, które wywiozła z Dubaju pod koniec zeszłego roku. To ona zidentyfikowała Latifę na 40-minutowym nagraniu wideo – księżniczka chaotycznie, ale dość szczegółowo opowiada o życiu swoim i kilku jej sióstr (przybranych, adoptowanych i rodzonych). Jedna z nich uciekła do Wielkiej Brytanii w 2000 roku, ale dopadły ją służby emirackie, porwały wprost z ulicy i zmusiły do powrotu prywatnym odrzutowcem. Od tego czasu jest więźniem swego ojca i nie ma kontaktu z rodziną.

Latifa o innej z sióstr mówi, że przetrzymywano ją w klatce na terenie rodzinnej posiadłości, bo była „niegrzeczna” i „się buntowała”.

Sama Latifa w wieku 16 lat, w 2002 roku, próbowała uciec do Omanu (by pomóc siostrze, a w razie gdyby to się nie powiodło, to przynajmniej trafić do tego samego aresztu). Ucieczka się nie udała. Latifę zatrzymano na granicy, zawieziono do Dubaju, gdzie – jak twierdzi – przez ponad trzy lata przetrzymywano ją i torturowano, wielokrotnie bito, trzymano w pomieszczeniu bez okien przy zgaszonym świetle, bez dostępu do środków czystości i świeżych ubrań. Latifa miała być przetrzymywana w budynku, który określa jako Khaima (namiot), ale mówi o nim też „pałac”. Dodaje, że ojciec „nakazał ją bić, dopóki nie zostanie zabita”.

Po roku w areszcie Latifa na tydzień trafiła z powrotem do domu matki. Ale ta nie okazała jej wsparcia. Księżniczka – choć miała przez chwilę dostęp do świeżego jedzenia i ciepłych kąpieli – doznała załamania nerwowego, trafiła do szpitala, a stamtąd z powrotem do więzienia. Po wyjściu – jak mówi – przestała ufać ludziom.

Księżniczka mówi, że jej matką jest Algierka Horriya Ahmed, a dwie z jej sióstr także mają na imię Latifa. Gdy miała sześć miesięcy, została oddana siostrze ojca pod opiekę. Przez pierwsze dziesięć lat życia była przekonana, że to ciotka jest jej matką. Jej biologiczna matka oddała ponoć także syna.

„To może być moje ostatnie nagranie – mówi Latifa. – Nie jestem pewna, jak to się skończy, ale wierzę na 99 proc., że się uda. Jeśli nie, to nagranie mi pomoże, bo ojciec dba tylko o swoją reputację, o siebie i swoje ego”. Padają też mocne oskarżenia pod jego adresem, że „zatuszował wiele morderstw”.

Latifa wierzyła, że nagranie ocali jej życie. Że nawet jeśli rodzina będzie chciała ją zdyskredytować, znajdą się ludzie, którzy potwierdzą jej tożsamość. Nie mogła mieć paszportu, wyjechać na studia, wszędzie wozili ją zweryfikowani przez rodzinę kierowcy. Po wyjeździe liczyła na to, że uda jej się odzyskać paszport i pomóc starszej siostrze Szamsie wydostać się z kraju (według Latify siostra jest pod stałą kontrolą psychiatrów i pielęgniarek, którzy zapisują wszystko, co mówi, je i leki, które przyjmuje).

Latifa zapragnęła wolności. Jej wideo wyświetlono już ponad 860 tys. razy.

Jak to było? Latem 2017 roku księżniczka zwierzyła się przyjaciółce, że znowu chce uciec. Obie opuściły Emiraty 24 lutego tego roku, tego samego dnia dołączył do nich Hervé Jaubert, obywatel Francji i USA, który na swoim prywatnym jachcie pożeglował w kierunku południowo-wschodnich wybrzeży Azji. Na pokładzie było kilku członków filipińskiej załogi.

Tajemnicza operacja na morzu

4 marca łódź została zatrzymana w odległości kilkudziesięciu kilometrów od indyjskiego Goa. Był wieczór, ok. godz. 22. Jauhiainen wraz z księżniczką były pod pokładem, a gdy usłyszały krzyki i strzały, zamknęły się w łazience (to wtedy księżniczka wysłała niepokojące informacje do HRW). Ich kabina wypełniła się gazem, więc musiały wyjść na pokład. Jacyś mężczyźni wycelowali w nią broń i zakuli w kajdanki, krzycząc: „Who is Latifa?” (Która to Latifa?). Księżniczka domagała się azylu, ale ją ujęto.

W akcji uczestniczyły jednostki indyjskiej straży przybrzeżnej we współpracy z przedstawicielami Emiratów. Indyjski dziennik „Business Standard”, powołując się na wysoko postawione źródła rządowe, stwierdził, że na operację zgodził się sam premier. Rzecznik tamtejszego MSW zaprzeczył.

Jauhiainen opowiedziała, że razem z Jaubertem i załogą została zamknięta pod pokładem, a łódź płynęła w kierunku Emiratów. Po czterech dniach przeniesiono ich na okręt marynarki wojennej, a po kolejnych trzech przybyli do Emiratów. Oficerowie bezpieczeństwa zabrali Jauhiainen do tajnego więzienia, gdzie była wielokrotnie przesłuchiwana. Grożono jej karą śmierci. Przetrzymywana w osobnej celi, przyznała się do czynów, których nie popełniła, czyli do rozesłania nagrania księżniczki. Po jakimś czasie zapewniono ją, że zostanie uwolniona, jeśli przyzna się do winy przed kamerą i podpisze kilka dokumentów w języku arabskim. Finka na to przystała. Podpisała papiery, sądząc, że to zgoda na zachowanie w tajemnicy informacji o przesłuchaniach i Latifie.

Co dalej z Latifą?

Do dziś nie wiemy, gdzie jest ani co się dzieje z Latifą. Tymczasem według HRW podobnych przypadków jest więcej. I choć w świetle emirackiego kodeksu karnego zatrzymanie nie może trwać dłużej niż dwa dni, a po tym czasie zatrzymany musi spotkać się z oskarżycielem publicznym, to przed kilkunastoma laty przyznano służbom specjalne uprawnienia. A te pozwalają areszt wydłużać – bez kontroli sądu – nawet do 106 dni, jeśli znajdą się „wystarczające, uzasadnione powody, skłaniające go do wiary”, że dana osoba jest zaangażowana m.in. w działania „godzące w państwo lub zagrażające jedności narodowej”, „uznane za szkodliwe dla gospodarki” i takie, które mogłyby „podważać, osłabiać pozycję, wywoływać wrogość lub podważać zaufanie do państwa”.

Brzmi to bardzo niepokojąco i stanowi szerokie pole do nadużyć. Specjalne uprawnienia służb stoją w sprzeczności z Arabską Kartą Praw Człowieka, która stwierdza, że „każdy aresztowany lub zatrzymany pod zarzutem kryminalnym powinien niezwłocznie stanąć przed sędzią lub innym wskazanym przez prawo urzędnikiem wykonującym władzę sądową, ma prawo do sądu w rozsądnym terminie lub do zwolnienia z aresztu”. Nic nie wskazuje, by ktokolwiek się tym przejmował.

W mediach można znaleźć informację podaną nieoficjalnie przez przedstawiciela rodziny księżniczki, że jest cała i zdrowa z rodziną. Jeśli tak, chcielibyśmy usłyszeć to od niej samej. I wierzyć, że jej nagranie naprawdę nie było ostatnie.