Genewa w Montreux
Skłócona wewnętrznie opozycja siada wreszcie do stołu z ludźmi Asada przy szwajcarskim stole. Jednak od dawna wokół Genewy II nic nie dzieje się tak, jak powinno.
Po pierwsze – problemy techniczne. Rozmowy wielostronne (reprezentacje niecałej syryjskiej opozycji plus rządu syryjskiego i kilkudziesięciu państw i organizacji międzynarodowych) rozpoczynają się nie w Genewie (europejskiej siedzibie ONZ), lecz w oddalonym od niej o 90 km Montreux. Genewa odpadała, bo w tym czasie w mieście odbywają się organizowane z wielkim rozmachem targi zegarków. Niech więc będzie Montreux, nie będziemy kruszyć kopii o miejsce siedzenia. Zresztą, już w piątek rozmowy dwustronne przenoszą się do Genewy.
Flag też nie będzie. Ani opozycja, ani ludzie Asada nie chcieli zgodzić się na obecność flag drugiej strony (flaga rebeliantów ma trzy czerwone gwiazdki, co oznacza powrót do Syrii sprzed przewrotu wojskowego; ta reżimowa ma dwie zielone).
O mały włos do Szwajcarii nie dotarłaby delegacja Asada. Samolot musiał mieć międzylądowanie w Atenach, żeby uzupełnić paliwo, ale na miejscu okazało się, że ze względu na sankcje unijne, nie mogą zatankować. Dopiero po interwencji na wysokich szczeblach w ONZ i kilkugodzinnej awanturze samolot znów wzbił się w powietrze…
Po drugie, prawie do ostatniej chwili nie było wiadomo, kto dokładnie zasiądzie do rozmów i czy w ogóle w tym gronie znajdzie się Syryjska Koalicja Narodowa, która mocno forsowała zablokowanie dostępu Iranu, głównego poplecznika reżimu Asada. Dosłownie rzutem na taśmę, kilkadziesiąt godzin przed rozpoczęciem konferencji ONZ uznał, że Iranu na rozmowy nie wpuści.
Po trzecie, oczekiwania obu stron wzajemnie się wykluczają i to, że w ogóle siadają do stołu każe zastanowić się, o co tak naprawdę grają. Dla opozycji podstawą rozmów jest porozumienie z Genewy I, czyli utworzenie rządu tymczasowego z pełnią władzy wykonawczej. Obie strony inaczej ten rząd sobie wyobrażają. I inaczej widzą przyszłość Syrii: opozycja od dawna mówi, że Asad musi odejść. Asad odchodzić nie zamierza i już szykuje się do kolejnych wyborów prezydenckich.
Dla Asada jego wrogowie są terrorystami i konferencja służyć ma jedynie ustaleniu sposobów walki z nimi. Może przemawia przeze mnie zwyczajne malkontenctwo, ale trudno mi sobie wyobrazić, w jakiej sprawie mogłyby porozumieć się strony. Zwłaszcza, że to przecież nie wszystkie strony biorące udział w wojnie domowej w Syrii jednocześnie uczestniczą w tej konferencji. W pewnym sensie Asad ma rację, że jego wojska walczą z terrorystami – zapędy Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu są aż nadto czytelne. Podział Syrii wciąż wisi w powietrzu jako opcja…
Może to zwykłe krakanie. A może nie. Zobaczymy. Pierwszym testem ma być „mały temat” na konferencji – czyli przerwanie walk w Aleppo. Tyle, że tam walczą wszyscy ze wszystkimi – Asad z rebeliantami z Wolnej Armii i tymi z Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu, ale też rebelianci z tych grup tłuką się między sobą. Przedstawicieli Lewantu w Genewie nie ma. Jak więc zmusić ich do udziału w teście? Wiem, wiem… krakanie.
Komentarze
Jedna z najglupszych decyzji Zachodu ( glownie USA) jest wylaczenie Iranu z konferencji. Nawet gdyby nie zabierali glosu a jedynie dyskutowali w kulisach byloby o wiele lepiej. Iran jest glownym rozgrywajacym na Bliskim Wschodzie I sojusznkiem obecnej wladzy w Damaszku. Sposob w jaki potraktowano Iran, jego politycy moga potraktowac jako policzek I oddadza z nawiazka. Z drugiej strony jest sprawa finansowania rebelii przez najbardziej reakcyjne kraje Bliskiego Wschodu. O tym za glosno sie nie mowi I za bardzo nie interweniuje, gdyz tak jest wygodnie – brudna robote wykonuja za nas inni. A to rowniez jest traktowane przez Iran jako zagrozenie dla interesow kraju. W tym miejscu przychodzi na mysl Afganistan lat 80-tych gdzie w imie walki z Rosja plynely pieniadze z USA I Arabii Saudyjskiej finansujac najbardziej ekstremalne ugrupowania w tamtym rejonie swiata. Efekty mamy dzisiaj.
Pozdrawiam
Jedno jest pewne: na obaleniu Asada stracą chrześcijanie w Syrii, którzy staną się ofiarą ataków ekstremistów muzułmańskich i nikt ich nie obroni. Podobnie zdarzyło się w Iraku po upadku reżimu Saddama, kiedy to nasiliły się zamachy przeciw chrześcijanom, spłonęło wiele kościołów, a przerażeni ludzie zaczęli wyjeżdżać z kraju. Zresztą cały Irak jest obecnie w stanie rozkładu i możliwy jest rozpad tego kraju. Zbliżona sytuacja panuje w Egipcie, gdzie Koptowie cierpią prześladowania z rąk muzułmanów, ośmielonych słabością struktur państwa po upadku reżimu Mubaraka. Państwem w stanie rozkładu jest również Libia. Tak kończą się złudne nadzieje związane z „arabską wiosną”.
na wschodzie sytuacja jest skomplikowana, od rosji po arabie saudyjską