Premier i minister obrony Izraela w jednym szeregu z wierchuszką Hamasu. Co to oznacza?

Decyzja prokuratora w Hadze podnosi ciśnienie w Izraelu, na razie ma jednak wymiar symboliczny.

W poniedziałek prokurator Międzynarodowego Trybunału Karnego wniósł o nakaz aresztowania dla premiera Beniamina Netanjahu, ministra obrony Joawa Galanta i trzech przywódców Hamasu: Jahje Sinwara (szefa politycznego skrzydła tej organizacji terrorystycznej w Strefie Gazy), Mohammeda Deifa (szefa zbrojnego skrzydła Hamasu) i szefa całego Hamasu Ismaila Hanije. Cała piątką ustawiono więc w jednym szeregu.

Prokurator Karim Khan jest przekonany, że wszyscy oni są winni zbrodni wojennych i zbrodni przeciwko ludzkości w Izraelu i Strefie Gazy. Jego zdaniem premier i minister systematycznie pozbawiali cywilów w Gazie elementów niezbędnych do przetrwania, m.in. poprzez zamknięcie trzech przejść granicznych, uznaniowe ograniczenia transportu pomocy, odcięcie wodociągów i dostaw energii elektrycznej i ataki na pracowników organizacji humanitarnych. Liderom Hamasu zarzuca się zabójstwa cywilów 7 października i wzięcie 245 zakładników, morderstwa, gwałty, przemoc seksualną i tortury (dowody dostarczyli świadkowie i uwolnieni zakładnicy). Ze strony palestyńskiej zbrodnie w Gazie dokumentowali świadkowie, eksperci, są nagrania wideo.

Decyzja Khana wywołała ostre reakcje nawet wśród polityków, którym nie po drodze z Netanjahu, jak Jair Lapid, który nazwał ją katastrofą i liczy, że Kongres USA ją potępi. Benny Ganc, który właśnie dał Netanjahu czas do 8 czerwca na przedstawienie planu dla Gazy po wojnie, też nie krył wzburzenia. Jak podkreślił, „państwo Izrael wyruszyło na najbardziej sprawiedliwą wojnę po masakrze dokonanej przez organizację terrorystyczną”. Jego zdaniem Izrael „walczy w najbardziej moralny sposób w historii, przestrzegając prawa międzynarodowego; ma niezależny i silny system sądowniczy”. I jeszcze: „Ustawianie przywódców kraju, który podjął walkę w obronie swoich obywateli, na równi z krwiożerczymi terrorystami jest moralną ślepotą, naruszeniem jego obowiązku i możliwości ochrony swoich obywateli. Przyjęcie stanowiska prokuratora byłoby zbrodnią historyczną”. Taką reakcję można było przewidzieć. Decyzję samego prokuratora – też.

Z perspektywy obywateli Izrael prowadzi słuszną wojnę po rzezi 7 października, nazywanej tu nawet czasem „drugim Holokaustem”. Izraelczykom (nie tylko politykom) nie mieści się w głowach, jak można zrównywać ich przywódców z takimi terrorystami jak Sinwar, Deif czy Hanije, którzy najchętniej zmietliby ich kraj z powierzchni, a na jego miejscu utworzyli wolną Palestynę od „rzeki do morza”. W tej perspektywie kilkadziesiąt tysięcy ofiar i niemal zrównanie Gazy z ziemią nie jest winą Izraela, lecz samego Hamasu, który dopuścił się brutalnej napaści, zabił 1200 cywilów i wziął zakładników (notabene nie tylko obywateli Izraela). Z punktu widzenia zwykłego Izraelczyka za cierpienia w Gazie odpowiadają przywódcy Hamasu i ludzie, którzy go popierają.

Hamasowi (tak wynika z pierwszych reakcji) decyzja prokuratora Khana też się nie podoba, bo jego zdaniem zrównuje sprawcę z ofiarą (w tej optyce ofiarą jest oczywiście ludność Gazy i sama organizacja). Hamas uważa, że to zachęca Izrael do kontynuowania „wojny eksterminacyjnej”.

Decyzja prokuratora jest na razie symboliczna (musi ją zatwierdzić MTK), ponadto nie oznacza, że jeśli którakolwiek z wymienionych osób postawi stopę w innym kraju, to zostanie aresztowana. Sygnatariuszami statutu rzymskiego regulującego działanie MTK są 124 państwa, a ok. 30 go nie ratyfikowało (m.in. USA, Izrael, Iran, Rosja, Ukraina, Egipt), a kilka krajów w ogóle się z niego wycofało (RPA, Burundi, Gambia, Filipiny). Wśród państw, które nigdy do niego nie przystąpiły, są m.in. Białoruś, Chiny, Kuba, Indie, Irak, Liban, Korea Północna, Libia, Pakistan, Arabia Saudyjska, Katar, Rwanda, Turcja Somalia i Watykan. Słowem: liderzy Hamasu (co w zasadzie na razie dotyczy głównie Sinwara) mogą dalej bez przeszkód podróżować po Bliskim Wschodzie, bo tam im włos z głowy nie spadnie. Sytuacja izraelskich polityków jest bardziej skomplikowana – gdyby wydano nakaz aresztowania, mieliby problem z podróżowaniem np. do Europy. Ale to ewentualnie melodia przyszłości, na decyzję MTK trzeba poczekać nawet kilka miesięcy. Dziś takiego zagrożenia nie ma.

Dla Netanjahu to jednak potężny cios wizerunkowy. Nie tylko dlatego, że zrównuje się go z przywódcami Hamasu, terrorystami, ale i z Władimirem Putinem (dla niego MTK nakaz aresztowania już wydał). Izraelski MSZ zapowiedział powołanie specjalnej grupy, która będzie walczyć z decyzją prokuratora. Przed nami ciekawa batalia.